Chcesz być zdrowy? Nie pracuj w nocy!
Przed nami kolejny dzień. Pora biec do firmy. Czy zdarza nam się z niechęcią pomyśleć o tych, którzy… właśnie kończą pracę i udają się na zasłużony odpoczynek? Jeśli tak, to niepotrzebnie. Zazdrościć im naprawdę nie ma czego.
20.05.2011 | aktual.: 20.05.2011 16:51
Nocna praca to już normalka
Zgodnie z przepisami, pracę od 21 do 7 rano uważa się za pracę nocną. Kto pracuje w tych godzinach, przysługują mu odrębne prawa i zasady wynagrodzenia. A osób takich jest niemało. Pracownicy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo publiczne. Osoby zatrudnione na trzecią zmianę tam, gdzie wymaga tego ciągłość procesów produkcyjnych. Sprzedawcy na stacjach benzynowych, drukarze, piekarze… Na dobrą sprawę większość zawodów „dziennych” ma swój nocny odpowiednik.
Według danych Międzynarodowej Organizacji Pracy, w nocy pracuje już co piąty człowiek! Można się zastanowić, czy dążenie do maksymalnego wydłużenia dobowej aktywności nie przekroczyło granic rozsądku. A wszystko zaczęło się tak niewinnie – od Edisona i jego żarówki.
Niektórzy pracują w nocy, bo muszą. Inni – bo lubią. To najczęściej przedstawiciele tzw. wolnych zawodów. Dopiero wtedy, gdy wokół zapada cisza i spokój, ich umysł zaczyna pracować na pełnych obrotach. Dzieci śpią, współmałżonek przewraca się na drugi bok. Sąsiedzi nie przeszkadzają kłótniami, wierceniem ścian, głośną muzyką. Nareszcie można w pełni poświęcić się pracy nad projektem, pisaniu referatów, sprawdzaniu dokumentów. I, co ciekawe, praca wykonana w nocy często przewyższa jakością tę z „normalnych” godzin ludzkiej aktywności.
Dzieje się tak, ponieważ wiele osób należy do tzw. nocnych marków, zwanych inaczej „sowami”. Rano są nie do życia, po południu ledwo łażą. Za to im bliżej nocy, tym ich aktywność wzrasta, a o północy są już gotowe do działania.
Spać z kurami – zdrowiej…
Niestety, taki rytm pracy nie pozostaje bez znaczenia dla zdrowia i odporności organizmu. Natury bowiem nie da się oszukać. Człowiek przez tysiąclecia był stworzeniem aktywnym za dnia. To dopiero postęp technologii umożliwił mu przeniesienie aktywności na godziny po zachodzie słońca. Dziś nikt nie pamięta czasów, gdy pracę zaczynano o świcie i kończono o zmierzchu. Co więcej, powrót do takiego układu jest już niemożliwy. Zmiana trybu życia na „coraz bardziej nocny” ma jednak ogromny wpływ na nasze przyzwyczajenia, na samopoczucie i zdrowie. Nie jest bynajmniej tak, że osoba zarywająca noce może wyrównać brak snu, odsypiając w ciągu dnia stracone godziny. Zastanówmy się – kto może pozwolić sobie na przesypianie 7-8 godzin w ciągu dnia? Nawet jeśli nie planuje żadnych zajęć, zawsze go coś obudzi. Życie przecież, mimo wszystko, wciąż jeszcze toczy się głównie w dzień. Zresztą osoby pracujące nocami mają problemy ze snem i bardzo często, nawet nie budzone przez nikogo, otwierają oczy po 3, 4 godzinach. Mało
tego. Wiele z nich po powrocie z nocnej zmiany nie kładzie się w ogóle. Starają się uczestniczyć w dziennym życiu, mimo że oczy im się kleją i wszystko leci z rąk. Takie postępowanie na przekór sobie nie prowadzi do niczego dobrego. Przez dłuższy czas nie sposób tak funkcjonować bez narażania organizmu na utratę odporności czy chorobę.
Dla człowieka kolosalne znaczenie ma niedobór dziennego oświetlenia. Piszą o tym informatory medyczne. Po40.pl, serwis Fundacji Medyk, przypomina: Słońce wywiera pozytywny wpływ na procesy zachodzące w naszym organizmie. I wpływu tego nie da się niczym zastąpić. Słoneczne światło reguluje gospodarkę hormonalną, stymuluje wchłanianie niezbędnych elementów, np. wapnia i fosforu. Próba zastąpienia dziennego, a więc naturalnego światła sztucznym wytrąca wrażliwy ludzki organizm z równowagi. Bywa, że już bezpowrotnie.
Przekleństwo bezsenności
Ustawiczny niedobór snu to prawdziwy koszmar. Szczęśliwy, kto nie ma o nim pojęcia. Niestety, bardzo często kłopoty z zasypianiem fundujemy sobie sami, przerzucając pracę na późne godziny wieczorne. Organizm przestawia się. W rezultacie, chcąc nie chcąc, zasypiamy coraz później i śpimy coraz krócej. A powrócić do poprzedniego rytmu nie jest wcale łatwo. To ogólnie znany, a jednak lekceważony fakt: osoby pracujące nocami znacznie częściej mają problemy z długotrwałą bezsennością. W ślad za brakiem snu pojawiają się lęki i niepokoje, powodujące stres. Nie koniec na tym. Naukowcy w pracy nocnej widzą zagrożenie związane m.in. z chorobami nowotworowymi, chorobami układu krążenia i układu nerwowego. Póki człowiek szedł spać z kurami, miał inne problemy. Jeśli nawet w nocy czyhały na niego jakieś demony, przestawał o nich myśleć, gdy tylko znalazł się w objęciach Morfeusza. Odkąd jednak stał się stworzeniem dzienno-nocnym, dopadły go nowe kłopoty. I będzie pewnie coraz gorzej, bo wraz z rozwojem cywilizacyjnym
liczba ludzi aktywnych nocą wzrasta. W obliczu tych wszystkich faktów stare powiedzenie: kto śpi, nie grzeszy, zaczyna nabierać zupełnie nowego wymiaru…
Jarosław Kurek/JK