Chińczycy obawiają się trującej żywności
Wiele chińskich produktów spożywczych zawiera szkodliwe substancje. Odkryto, że mleko w proszku zawierało melaminę, a olej spożywczy zawierał substancje rakotwórcze. Wykorzystują to producenci zachodni i szykują ofensywę na chińskim rynku.
22.06.2012 | aktual.: 22.06.2012 10:00
Według informacji portalu internetowego Duoweishinwen z wtorku, jeden z największych amerykańskich producentów wyrobów mleczarskich, Ara Foods, 15 czerwca za sumę 2 mld 800 mln dolarów kupił pakiet kontrolny 5,9 proc. akcji wiodącej w tej branży firmy chińskiej, Mengniu. Tym samym zarządza drugą co do wielkości wytwórnią produktów mlecznych w Chinach. Nowy zarząd zapowiedział wprowadzenie rygorystycznego systemu kontroli jakości, ma też nadzieję wzbudzić zaufanie do produktów występujących pod marką Ara Foods u klientów zniechęconych do wyrobów chińskich.
W 2008 r. miała miejsce największa afera, dotycząca mleka w proszku zawierającego melaminę, po spożyciu którego kilka noworodków zmarło. Kolejna miała miejsce w 2011 r., kiedy znaleziono w mleku płynnym substancje rakotwórcze - a 12 czerwca pojawiła się informacja o tym, że w produktach jednej z największych wytwórni produktów mlecznych, Yili, znaleziono ślady rtęci. Od 13 czerwca wszystkie produkty mleczne tej firmy zostały wycofane ze sprzedaży.
Bogatsi Chińczycy przestali kupować rodzime produkty mleczne, a przy każdym zakupie dokładnie sprawdzają datę ważności, skład i często zasięgają rady personelu odnośnie wiarygodności producenta.
Nagminną praktyka jest prywatny import mleka w proszku z USA. Chińczycy korzystają z uprzejmości swoich krewnych i przyjaciół, którzy przysyłają im mleko dla niemowląt w paczkach. Import ten jest na tyle znaczący, że w miastach, gdzie jest duże skupisko Chińczyków, jak na przykład Los Angeles, wprowadzono ograniczenia ilości puszek sprzedawanego mleka. Jak podaje w niedzielnym wydaniu amerykański portal chińskojęzyczny Shijieribao, limit w sieci Wal-Mart wynosi 10 puszek mleka na osobę, a w niektórych innych supermarketach nawet tylko 5 puszek na osobę.
Drugim gorącym tematem jest olej jadalny. W końcu maja bardzo głośna była afera o przerobie zużytych olejów (głównie ze smażenia, ale również z kanałów wentylacyjnych i ściekowych), zebranych przez najsławniejszą pekińską sieć restauracji, Quanjude, podających kaczki po pekińsku. Okazało się, że firma skupująca zużyte oleje zamiast zgodnie z pozwoleniem przerobić je na cele techniczne, od sześciu lat ponownie je rafinuje i sprzedaje jako olej spożywczy.
W innych miejscach Chin zdarzały się podobne przypadki, ale dość trudne są badania dające jednoznaczną odpowiedź, czy w produkcie finalnym jest olej powtórnie rafinowany, ponieważ przestępcy mieszają go z dużą ilością oleju świeżego, a poza tym chińskie normy są dość tolerancyjne.
W czasie kontroli przeprowadzonej przez urzędy kontroli sanitarnej i policji w Chongqingu w 2011 r. wśród dziesięciu skontrolowanych rodzajów olejów tylko dwa były czyste. Śledztwo wykazało, że w większości przypadków dodawano olej powtórnie rafinowany. Pomimo tego pozostałe osiem spełniało chińskie normy spożywcze.
Według opinii dr Liu Bo z Centrum Medycznego w Taizhou (prowincja Jiangsu), po usunięciu z oleju wody i oczyszczeniu ługiem będzie on spełniał warunki normy chińskiej i obecnie tylko takie badania są prowadzone. Zapytano o to, ile oleju powtórnie rafinowanego znajduje się na rynku stwierdził, że z pewnością dużo, "..dużo więcej niż mogłoby nam się zdawać".
Olej powtórnie rafinowany zawiera stokrotnie więcej niż olej zwykły substancji rakotwórczych, między innymi aflatoksyny, które są uznane za związki najbardziej kancerogenne.
Z Pekinu Jacek Wan