Jak to dawniej bywało
Ewenementem na skalę światową były "kartki na kartki". Jak pisze Konrad Rokicki w "Życie codzienne w stanie wojennym": "Miały one ukrócić proceder wymuszania kolejnych bloczków z przydziałami, czego najpowszechniejszą metodą było zgłaszanie ich fikcyjnego zagubienia. Odbiór Karty zaopatrzenia był potwierdzony w dowodzie osobistym pieczęcią z wydającego ją zakładu pracy.(...) Zgubienie "kartki na kartki" oznaczało przepadek prawa do tych najskromniejszych przydziałów, teoretycznie tylko gwarantowanych przez państwo. Kartki bowiem często nie miały pokrycia w towarze (stąd częściej mówi się, że były np. "kartki na mięso", niż "mięso na kartki"). Dlatego, choć standardowe kartki wydawano na każdy poszczególny miesiąc, władze lokalne nieraz przedłużały ważność blankietów niezrealizowanych z powodu braku artykułów".
Na zdjęciu: "Rzucili karpia!" - kolejka do sklepu rybnego na tyłach Hal Mirowskich w Warszawie.