Chorwacja to już kultowe miejsce. Gmina Czchów w upały przeżywa nalot turystów
Najpierw wykopał piasek, woda w wyrobisku pojawiła się sama. Podobnie jak turyści. Tak właściciel koparek i spychaczy wszedł w biznes turystyczny. W czasie upałów Chorwacja ratuje połowę Małopolski. Konkurencja? Niewielka. Jezior praktycznie brak, a nad morze i na Mazury daleko.
18.08.2018 | aktual.: 20.08.2018 09:31
10 zł – tyle życzy sobie za wejście na kąpielisko właściciel Chorwacji. Samochód? Opłata to aż 20 zł. Nad akwen nie można wnieść też własnego alkoholu, ten można natomiast kupić w barach zlokalizowanych wokół kąpieliska. Interes się kręci.
Chorwacja działa już od kilku lat. Tegoroczne upały sprawiają, że o zarobek nietrudno. I mało komu przeszkadza, że woda i piasek tylko na filmikach z drona przypomina te z rajskich wysp. W rzeczywistości bowiem prywatne kąpielisko jeszcze dekadę temu było po prostu wyrobiskiem, z którego wydobywano piasek.
Zamiast żwirowni - kąpielisko
Właścicielem jest firma o swojsko brzmiącej nazwie F.H.U. Rabek. Pod nią kryje się jednak prawdziwe budowlano-handlowe imperium sprzedające m.in. węgiel, cegły, okna, wydobywające kruszywa czy właśnie piasek. A od 2011 roku także oferujące kąpiel w Chorwacji.
– Po wybraniu żwiru bardzo często powstaje głęboki, ale i bardzo czysty zbiornik wodny. Tak stało się w przypadku naszej żwirowni. Szef wpadł więc na pomysł, by w tym miejscu zrobić legalne kąpielisko. Ludzie pewnie i tak by tu przychodzili, w ten sposób mają zapewnione lepsze warunki i bezpieczeństwo – mówi nam jeden z pracowników firmy Rabek, do której należy kąpielisko.
Zobacz także: Paralotniarze podbijają wybrzeże. Za 150 zł możesz poszybować nawet 2 tys. metrów w górę
Sam właściciel Zbigniew Rabiasz rozmawiać z nami nie chce. Pierwotnie kąpielisko było biznesem trochę pobocznym, ale przez lata rozrosło się do sporych rozmiarów.
– Stopniowo pojawiały się kolejne rozrywki. Mamy domki letniskowe, zbudowaliśmy basen, bar, małą gastronomię – wyliczają w firmie. Pracownicy kąpieliska zgodnie twierdzą, że nazwa była pomysłem szefa – Zbigniewa Rabiasza.
Chorwacja w gminie Czchów jest to część dobrze prosperującego biznesu, nie musi więc zarabiać milionów. Ale i władze są z niego zadowolone. Bo w Chorwacji dość często odbywają się imprezy i zloty przyciągające turystów.
To jedno z najczystszych, najbezpieczniejszych i najlepiej przygotowanych kąpielisk w całej Małopolsce. Cieszy się sporą popularnością, mimo relatywnie wysokich cen. Można tam też popływać na łódce, rowerze wodnym czy kajaku. Zresztą to nie tylko miejsce do pluskania, ale i rosnący ośrodek wczasowy – jest tu też basen, atrakcje dla dzieci, bar i noclegi. Tak na kąpielisku da się zarobić. Inaczej nie bardzo, nawet jeśli jego wynajem na kwartał będzie kosztował tyle, co jedno wejście do Chorwacji.
Bo i takie sytuacje się zdarzają. Ostatnio okazało się, że w gminie Leżajsk nie będzie działać kąpielisko w Brzózie Królewskiej. Przez ostatnie 20 lat władze dzierżawiły je Marianowi Cichoniowi, lokalnemu przedsiębiorcy. W końcu i on powiedział „dość”. W zeszłym roku w wodzie pojawiły się bakterie salmonelli i sanepid zamknął Cichoniowi kąpielisko na dwa tygodnie. A potem popsuła się pogoda.
Cichoń nie zarabiał, ale musiał płacić za dzierżawę, pensje ratowników i utrzymywać wszystko w czystości. Teraz nie stanął do przetargu. I nie tylko on, bo żaden z lokalnych biznesmenów nie uznał tego za okazję do zarobienia jakichkolwiek pieniędzy. Nawet pomimo faktu, że władze gminy obniżyły czynsz dla dzierżawcy do 10 złotych (słownie: dziesięciu złotych). I to za całe 3 wakacyjne miesiące.
W efekcie w Brzózie Królewskiej kąpieliska nie ma, stoi tylko znak zakazujący kąpieli.
Zobacz także: Prywatność kosztuje. Najbardziej "celebrycki" hotel w Polsce pilnie strzeże tajemnic gości
Ratownicy muszą być. I to więcej niż kiedyś
Dlaczego kąpielisk jest mniej?
Powodów jest kilka. Jeden z nich tłumaczy nam ratownik, Mateusz Gajewski.
– Od tego roku zmieniło się prawo wodne i ma ono wpływ również na kąpieliska. Nie wgłębiając się w szczegóły – w każdym miejscu przeznaczonym do kąpieli musi być pełna załoga trzech ratowników. Do tej pory mogły w miejscach wykorzystywanych do kąpieli, które nie były pełnoprawnymi kąpieliskami, wystarczył jeden ratownik – mówi nam.
A to oznacza większe pieniądze, jakie trzeba zainwestować w bezpieczeństwo. Dlatego nie dziwmy się, że w miejscach, które rok temu były przeznaczone do pluskania się, dziś zastaniemy jedynie zakaz kąpieli i ostrzeżenia. Są oczywiście gminy, które zdecydowały się zainwestować w pełnoprawne kąpieliska, zatrudnić ratowników etc., więc ich liczba na papierze z pewnością wzrośnie. Nikt jednak nie wie, ile „niepełnoprawnych” kąpielisk zostanie zamkniętych.
Gajewski dodaje, że do tych pieniędzy trzeba doliczyć jeszcze wyższe pensje dla ratowników.
– Co roku jest ich za mało. W kraju pracują chyba tylko ci, co chcą, bo na Zachodzie można bez problemu zarobić 3 – 4 razy więcej. Tym bardziej że pensje ratowników naprawdę wysokie nie są. Ale obecnie wszyscy chcą większych stawek. Bezrobocie jest niskie, ceny rosną – mówi ratownik.
W takiej sytuacji za organizację kąpielisk biorą się albo samorządy, albo ośrodki wczasowe. Pierwsze wydają pieniądze po to, by ściągnąć turystów do gminy. Na dłuższą metę opłaci się to wszystkim. Zarobi gastronomia, hotele, zarobi też gmina na podatkach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl