Co najchętniej podkradamy w pracy?

Kto nigdy nie przywłaszczył sobie jakiegoś biurowego drobiazgu? Większość z nas robi to sporadycznie, w roztargnieniu lub w pośpiechu. Nie brakuje jednak takich, którzy z podkradania uczynili prawdziwy sposób na życie.

Co najchętniej podkradamy w pracy?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

07.12.2010 | aktual.: 07.12.2010 09:58

W tej kwestii panuje duża mobilność. Polega ona na tym, że wszyscy podkradają wszystkim. Podkradamy firmie, ale i sobie nawzajem. Długopisy, kartki czy podkładki pod myszy giną tak często, że wręcz nie warto o tym mówić. W każdej firmie znajdą się też amatorzy cudzych kanapek, cukru lub kawy. Jedzenie ginie z firmowych kuchni, stolików i lodówek, a nawet i z osobistych toreb. Podkradamy lampki, fotele i stoliki. Wiele wskazuje jednak na to, że najchętniej i najczęściej podkradamy… cudzy czas.

Cześć, ukradnę ci minutkę!

Typowa sytuacja: pracujemy nad projektem, na który szef czeka od godziny. Tymczasem pojawia się koleżanka lub kolega i zaczyna snuć opowieści „z życia”. Temat? Najzupełniej dowolny. Kłopoty ze spłatą kredytu, porażka Lecha z Wisłą, źle dobrana szminka, choroba dziecka. Nawet gdy pozbędziemy się natręta, jego wizyta wybije nas z rytmu i zezłości. W rezultacie trochę czasu zmarnujemy.
Najbardziej narażeni na tego typu sytuacje są pracujący w dużych, nie oddzielonych ścianami pomieszczeniach. Tam, jeśli ktoś ciężko tyra, a jego sąsiad akurat się nudzi, znacznie łatwiej o konflikt interesów. Według brytyjskiego „Timesa”, 50 proc. pracowników nie toleruje rozmów prywatnych prowadzonych w biurze. Cóż z tego jednak? Są dwa środowiska, w których nie zdołamy uniknąć podkradaczy czasu. To dom rodzinny i praca. A przecież właśnie tam spędzamy ogromną większość życia.

– Najśmieszniejszą sytuację widziałem w swojej poprzedniej firmie – wspomina Kamil, młody informatyk. – Kolega był akurat zarobiony na maksa. Wzięło go „w dwa ognie” dwóch obiboków. Jeden gadał mu coś o kłótni z żoną. Drugi chyba o sporze z bankiem. Siedzieli po jego obu stronach i nadawali do niego jednocześnie. W pewnej chwili podniósł wzrok ku górze i krzyknął dramatycznie: - O Boże! Nie zrobiło to jednak na nich żadnego wrażenia. - Istotne jest to, że takie gaduły są najczęściej osobami sympatycznymi i trudno nam brutalnie je spławić – mówi psycholog Julia Śmieszewska. – Poza tym w nas samych siedzi przecież zazwyczaj kawał lenia, z radością wykorzystujący okazję do przerwy w pracy. Z podkradaniem nam czasu jest więc tak, że nader często dochodzi do niego z naszą akceptacją.
Rada na złodzieja czasu jest jedna: poświęcić mu kilka minut i dopiero wtedy przeprosić, wymawiając się robotą. Trzeba pamiętać, że to wszak współpracownik. Może kiedyś to my będziemy szukali u niego wsparcia i okazji do rozmowy? Największy kłopot, gdy tych kilku minut po prostu nie mamy. Wtedy musimy wybierać między byciem niemiłym a pretensjami od szefa.

W biurach giną długopisy. W elektrowniach – rusztowania…

A co z podkradaniem zwykłych, materialnych przedmiotów? Wiele rzeczy „podwędzamy” z roztargnienia, nieświadomie. Zdarzają się jednak pracownicy, którzy zwyczaje sroki złodziejki doprowadzili do perfekcji. Są wśród nich tacy, którzy wręcz żerują na firmie, wynosząc z niej przedmioty codziennego użytku. Oszczędzają w ten sposób pokaźne sumy w domowym budżecie.
Historia pani Janiny, emerytki, i jej pracującego w lokalu gastronomicznym siostrzeńca może stanowić wymowny przykład. – Jacuś przynosił do domu rozmaite rzeczy. A to pieczywo, a to wędlinki jakieś, herbatę, kawę, papier toaletowy. Tłumaczył, że kupuje w swoim miejscu pracy, że pracownikom przysługują zniżki. Wygodnie by mi było w to wierzyć. Emeryturę mam niską, a jedzenie jest drogie. Przycisnęłam go jednak i przyznał, że wszystkie te rzeczy podkrada. „Wszyscy w pracy to robią!” – oznajmił. Odpowiedziałam, że cudzego nie tknę. Wyprowadził się do swojej dziewczyny, więc nie wiem, czy podkrada dalej, ale myślę, że nic się nie zmieniło. On tym się najwyraźniej bawił!

Skala podkradania zależy od miejsca, w którym pracujemy. Pracownik pubu czy restauracji ma większe możliwości niż urzędnik. Ten komputera z biura raczej nie wyniesie. Może podkradać drobiazgi, używać np. drukarek czy kopiarek do własnych celów (to też forma podkradania). Natomiast w wielkich zakładach przemysłowych znikanie przedmiotów może urosnąć do rangi poważnego problemu. W kopalniach, hutach i elektrowniach giną szlifierki, spawarki, kable, młotki. Zdarza się, że na budowach ekipy zabierają sobie… rusztowania. Takie zachowanie to już jednak zwyczajna kradzież. Trudno określić je mianem irytującego może, ale w sumie mało szkodliwego podkradania.

Tomasz Kowalczyk

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)