Co się dzieje w szpitalu na nocnym dyżurze?

Pracuję na tzw. ostrym dyżurze na zmiany. Muszę przyznać, że to co dzieje się podczas tych dyżurów nie mieści mi się w głowie

Co się dzieje w szpitalu na nocnym dyżurze?

14.07.2010 | aktual.: 14.07.2010 09:26

„Jestem pielęgniarką i przeniosłam się do jednego z warszawskich szpitali. Pracuję na tzw. ostrym dyżurze na zmiany. Muszę przyznać, że to co dzieje się podczas tych dyżurów nie mieści mi się w głowie. I nie mam tu na myśli pacjentów! Mam 51 lat i jestem doświadczoną pielęgniarką, obecnie jestem najstarsza na oddziale. Inne pielęgniarki mają po 25-30 lat i co tu kryć wyglądają bardzo wyzywająco, specjalnie rozpinają guziki fartucha, by uwydatnić dekolt, niektóre mają wieczorowe makijaże, wybiegają do łazienki, żeby przypudrować nos. Prawdziwy cyrk! Czegoś takiego jeszcze nie widziałam!

Początkowo myślałam, że one po prostu tak dbają o wygląd, w końcu są młode. Pomyślałam, a pewnie, w szpitalu też można ładnie wyglądać. Zmieniłam jednak zdanie, gdy usłyszałam dziwne odgłosy dochodzące z sali. Akurat była ona remontowana, ale w środku stały łóżka przykryte folią. Po chwili zobaczyłam, że z sali wybiegła pielęgniarka, która dopinała fartuch, a potem wyszedł lekarz dyżurny! No coś takiego! Machnęłam na to ręką, bo nie od dziś wiadomo, że lekarze podrywają pielęgniarki, a potem kończy się to na lekarskiej kozetce lub szpitalnym łóżku.

No cóż, lekarze nie są nieczuli na wdzięki pielęgniarek, szczególnie podczas nocnego dyżuru, gdy jest mniej chorych i nic się nie dzieje. Kilka dni później znów usłyszałam odgłosy, zobaczyłam jednak że z sali wychodzi inna pielęgniarka i ten sam lekarz. Któregoś wieczoru usłyszałam plotkujących sanitariuszy. Mówili, że ten młody lekarz jest niewyżyty i że wszystkie pielęgniarki przy nim skaczą. Dla niego chodzą do fryzjera, używają drogich perfum. Ten lekarz nie przepuści żadnej, harem stworzył – mówił sanitariusz. Niewyobrażalne!

Zaczęłam obserwować owego młodego lekarza. Widać, że jest świetnym fachowcem, reaguje bardzo szybko, jest bystry, nie boi się trudnych decyzji. Ale też jest jakimś seksualnym maniakiem. Potrafił uprawiać seks z pielęgniarką, po kilku minutach już biegnie do zmasakrowanego pacjenta z wypadku, wspaniale się nim opiekować, by po godzinie znów iść do sali z inną pielęgniarką! Czy to moralne? Walczyć ze śmiercią, a za chwilę uprawiać seks? A może powinnam o tym powiedzieć oddziałowej, ale jak – przecież wyjdę na starą podglądaczkę, zazdrosną o młodych i ich figle? Może takie zachowanie doprowadzi do jakiejś tragedii, może lekarz jest zboczeńcem i trzeba go leczyć?
anonimka

- Seks rozładowuje napięcie związane z pracą. Dlatego właśnie w taki sposób rozluźniają się menedżerowie, stąd tak wiele zdrad z asystentkami. Wielu menedżerów również w czasie pracy wybiega na „numerek”, aby po godzinie wrócić do pracy z nową energią. Podobnie zachowują się też lekarze, bo oni również przechodzą duży stres w pracy. A więc takie zachowanie można wytłumaczyć z fizjologicznego punktu widzenia, z moralnego – nie bardzo. O ile jesteśmy w stanie przymknąć oko na jeden taki „wyskok” i wytłumaczyć go sobie słabością lekarza i pielęgniarki – bo jeśli są parą to nawet szpital nie jest najodpowiedniejszym miejscem do uprawiania seksu.

O tyle, jeśli ten lekarz musi uprawiać seks co godzinę i to ciągle z kimś innym, to bardzo bym się martwiła o tego lekarza. Od seksu, jak od każdej przyjemności łatwo się uzależnić, a każde uzależnienie jest szkodliwe i prowadzi prędzej czy później do tragedii. W tym przypadku to może być błąd lekarski. Seksoholizm działa jak alkoholizm. Człowiek jest w takim stanie, że uważa, iż tylko alkohol pozwoli mu funkcjonować. Tak samo jest z seksem. Jeśli taki „maraton” powtarza się na każdym dyżurze, to chyba należy powiadomić przełożonych lub porozmawiać z lekarzem, bo z pani opisu wynika, że on potrzebuje pomocy. Jest pani w trudnej sytuacji, chyba nikt na pani miejscu nie chciałby podjąć się takiej rozmowy.

Dlatego może warto znaleźć jakiegoś kolegę z pracy, któremu ten lekarz ufa. Jeśli nie, to może w szpitalu jest jakiś zakładowy psycholog, może on mógłby porozmawiać. Jeśli nie, to radzę jednak spokojną rozmowę, bez wytykania rozwiązłości, czy bycia niemoralnym, po prostu – niech lekarz idzie do specjalisty, bo to naprawdę nie jest odosobniony przypadek. Trudno mi się wypowiedzieć na temat pielęgniarek. Może lepszy byłby dla nich pan do towarzystwa, którego można sobie wynająć na godziny, a może też wpadają w uzależnienie, a może to one wykorzystują tego lekarza? A może delikatnie mówiąc są one lekkomyślne – twierdzi Joanna Pogórska, doradca personalny, psycholog.
(toy)

  • tekst na podstawie wpisu użytkowniczki na forum Wp.pl
lekarzesekspielęgniarki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (493)