Czy pracujesz w wyuczonym zawodzie?
Ksiądz po technikum budowlanym, piłkarz, który uczył się na bankiera lub rzeźnik, który zamierza pracować jako prawnik... A Ty, czy wykonujesz wyuczoną profesję?
27.10.2009 | aktual.: 28.10.2009 15:04
Ksiądz jest po technikum budowlanym, piłkarz pracuje jako bankier, a rzeźnik zamierza zostać prawnikiem. To tylko niektóre przykłady pracowników, którzy nie pracują wyuczonym zawodzie. A Ty, czy wykonujesz wyuczoną profesję?
Ksiądz, który miał być budowlańcem
Piotr, wikariusz w jednej z gdańskich parafii jeszcze 10 lat temu nawet nie myślał o kapłaństwie. Chodził do technikum budowlanego i interesował się sportem. Jak przyznaje jeszcze wtedy nie miał sprecyzowanych planów na przyszłość. Przypuszczał, że będzie murarzem lub trenerem siatkówki.
- Byłem bardzo sprawny fizycznie, lubiłem siatkówkę, piłkę nożną, chodziłem na siłownię. Ale gdy zdałem maturę, zdecydowałem że pójdę do seminarium. Koledzy zanosili się śmiechem, gdy to usłyszeli. Mówili, ty taki osiłek i do sutanny!? Potem zaczęli się martwić, twierdzili, że coś mi się pokręciło w głowie. Miałem wtedy dziewczynę! Po maturze wszystko się zmieniło. Rozeszliśmy się, a ja poszedłem do seminarium. Zdecydowałem dość nagle i spontanicznie, ale nie żałuję. Potem pracowałem w kolejnych parafiach, ale ze sportu nigdy nie zrezygnowałem. Do dziś chodzę na siłownię i mam duże bicepsy. Lubię nosić skórzane kurtki i ciemne okulary. Uczę w szkole i gdy pierwszego dnia zjawiłem się u dyrektorki, ta omal nie spadła z krzesła ze zdziwienia. Potem mi powiedziała, że myślała, że jakiś bandzior ją naszedł. Jestem słusznej postury, ważę ponad 100 kg i wyglądam jak jakiś Gołota. Ale mam też koloratkę i nie zapominam o niej - opowiada ksiądz Piotr Pyrzykowski.
Ksiądz, który miał być filmowcem
Waldemar też jest księdzem wikariuszem. Pracuje w Warszawie i początkowo sądził, że będzie pracować przy produkcji filmów. Studiował w tym kierunku. Ale na ostatnim roku, zdecydował, że zostanie księdzem.
- Mało tego, byłem, można powiedzieć, typem lekkoducha. Byłem duszą towarzystwa, lubiłem imprezy, zabawy. Chciałem pracować w show biznesie, uwielbiam filmy i wszystko, co z nimi związane. Ale na ostatnim roku, coś się załamało, zmieniło. Miałem problemy osobiste, poczułem, że chcę zostać kapłanem. Poszedłem do seminarium. Od 2 lat jestem księdzem i wiedzę filmową mogę wykorzystać w kontaktach z młodzieżą – mówi ksiądz Waldemar Dąbrowski.
Urzędniczka, która została podróżniczką
Ewa studiowała administrację, była pewna, że będzie pracować w urzędzie. Specjalizowała się w zarządzaniu funduszami unijnymi. Wybrała się na takie studia, bo bała się bezrobocia, zależało jej na stabilnej pracy urzędnika państwowego. Ale w duchu marzyła o czymś innym. Chciała podróżować. Po pięciu latach pracy jako urzędnik, rzuciła bezpieczną posadę.
- Poszłam na administrację, bo tak chcieli rodzice. I ja sama - z pobudek typowo praktycznych i racjonalnych, po prostu stwierdziłam, że będę urzędnikiem. Na studiach szło mi źle, bo nie miałam serca do przepisów i ustaw. Dostałam dobrą pracę, ale tylko dzięki tacie. W pracy byłam ciągle sfrustrowana, źle odnosiłam się do petentów. Wreszcie stwierdziłam, że to nie ma sensu. Rzuciłam pracę i przez pół roku podróżowałam z zaoszczędzonych pieniędzy. Przekonał mnie do tego mój chłopak, który jest przedstawicielem firmy turystycznej. Bez niego nigdy bym się nie odważyła. Teraz planujemy założenie własnej firmy turystycznej lub butiku, w którym moglibyśmy sprzedawać orientalne przedmioty i stroje – opowiada Ewa Landowska, z Gdańska.
Rzeźnik, który chce być prawnikiem
Tomasz wyuczył się na rzeźnika. Pracował przez dwa lata w ubojni. Potem wyjechał do Wielkiej Brytanii, jak twierdzi zdążył, przed „wielką falą emigracji”. Na Wyspach pracował w zawodzie i udało mu się nieźle zarobić. Wrócił, zrobił maturę i wybrał się na studia.
- Studiuję prawo – twierdzi Tomasz Dołęga, ma 42 lata. - – Kiedyś nawet bym o tym nie pomyślał. Wyuczyłem się na rzeźnika, bo na wsi, w której mieszkam, to był jedyny zakład pracy, a ja nie miałem pieniędzy. W Anglii udało mi się zarobić i gdy wróciłem wybudowałem dom, otworzyłem własny biznes, ale ciągle czułem się gorszy, źle wykształcony. Bez problemu zrobiłem maturę, potem poszedłem za ciosem i zdałem na prawo. Znajomi nie mogli uwierzyć! Taki skok: od rzeźnika do prawnika. Ale to możliwe, zawsze byłem bystry, tylko wcześniej nie miałem pieniędzy i nie wierzyłem w siebie. Dziś jestem najstarszym studentem na roku, ale też najlepszym – dodaje.
Piłkarze, którzy pracują w bankach
Niedawno media informowały o piłkarzach grających w reprezentacji kraju, którzy na co dzień są przedstawicielami różnych zawodów. Chodzi o jedną z najsłabszych drużyn piłkarskich na świecie, czyli reprezentację San Marino. Słowo reprezentacja jest tu jak najbardziej adekwatna, bowiem w skład teamu wchodzą nie dokładnie wyselekcjonowani piłkarze, grający na co dzień w wielkich europejskich klubach i zarabiający krocie piłkarze, ale ... zwykli obywatele, którzy pracują w swoich wyuczonych zawodach, by po pracy stój służbowy zamienić na dres i korki. W drużynie tej, która w kwietniu bieżącego roku, przyjechała do Kielc na mecz z Polską, było tylko dwóch zawodników z podpisanymi kontraktami klubowymi (gwoli ścisłości – nazwy tych klubów też niespecjalnie rzucały na kolana)! Wśród reszty zawodników można było znaleźć studentów, bankierów, urzędników państwowych, właścicieli firm. Piłkarzom San Marino nie idzie wprawdzie najlepiej (mówiąc bardzo eufemistycznie, gdyż do tej pory udało im się wygrać jeden mecz, w
Kielcach polegli aż 0:10) , nie sposób im jednak odmówić ambicji i ofiarności dla swojej małej ojczyzny.