Depresja nauczyciela

Są wykształceni i mało zarabiają. Mówią, że ich wysiłek idzie na marne. Prawie połowa belfrów nie widzi sensu swojej pracy.

Depresja nauczyciela

14.10.2009 | aktual.: 12.06.2018 14:22

Są wykształceni i mało zarabiają. Mówią, że ich wysiłek idzie na marne. Prawie połowa belfrów nie widzi sensu swojej pracy.

- Reguła jest taka, że jeśli pracownik nie lubi tego co robi, to łatwiej wpadnie w stan frustracji. Znam pracowników, którzy twierdzą, że praca to praca, nie trzeba jej lubić. Za odpowiednie wynagrodzenie są w stanie ciężko pracować w zawodzie, którego nie lubią. Gdy jednak wynagrodzenie jest mizerne? Frustracja gwarantowana. Ciężko jest też tym pracownikom, którzy nie widzą efektów pracy oraz tym, którzy są wykształceni w konkretnym zawodzie, a nie są w stanie żyć z niego. Znam artystę malarza, który popadł w depresję, bo nie mógł się realizować w wyuczonym zawodzie. Sfrustrowani są niektórzy lekarze, którzy muszą pracować ponad siły za niskie wynagrodzenie. Frustracja dopada pracowników, którzy popadają w rutynę. Cierpią z powodu powtarzalności wykonywanych czynności, np. pracownicy produkcyjni, pracujący przy taśmie w fabryce – mówi Joanna Gryman, psycholog społeczny.

Prawie połowa belfrów nie widzi sensu swojej pracy. A tylko co dziesiąty czuje się doceniony. Aby nie umrzeć z głodu, mają po dwa, trzy etaty albo udzielają korepetycji. Z powodu wypalenia zawodowego wydajność nauczycieli spada nawet o połowę.

Katarzyna Lubańska uczy religii w jednym z warszawskich gimnazjów. Kilka dni temu wystawiła stopnie wszystkim swoim uczniom. Choć rok szkolny kończy się dopiero 19 czerwca, już teraz przełącza się na tym urlopowy, jak to określa. Katechetka cieszy się z nadchodzących tygodni laby. Planuje wyjazd w góry i nad morze. Jest jednak przekonana, że nawet najdłuższe wakacje – i najlepsze atrakcje – nie pozwolą jej odzyskać dawnego zapału. Chyba że zmieni coś w sobie, w swoim nastawieniu do życia, w psychice.

- Jestem przemęczona, zestresowana, zdemotywowana – mówi ze smutkiem w głosie. - Wkurza mnie rozwydrzona młodzież, zła atmosfera w pokoju nauczycielskim, brak perspektyw. Najchętniej zmieniłabym zawód, ale nic innego nie umiem robić. Identyczną frustrację przeżywa wielu kolegów po fachu Lubańskiej. Z zeszłorocznych badań Instytutu Medycyny Pracy wynika, że aż 44 proc. belfrów nie widzi sensu swojej roboty. Prawie tyle samo (40 proc.) oświadczyło, że odczuwa nieustanny stres w pracy. Z kolei według sondażu Euridice, zaledwie 10 proc. polskich pedagogów czuje się docenionych.

Głównym powodem narastającego wśród nauczycieli zniechęcenia są niskie zarobki. Tylko jednemu procentowi belfrów powodzi się dobrze, a 34 proc. żyje skromnie lub bardzo skromnie – pokazuje badanie przeprowadzone przez Polskie Towarzystwo Socjologiczne (2005 r.).

Katarzyna Lubańska zalicza siebie do tej drugiej grupy, ledwo wiążącej koniec z końcem. Twierdzi, że po opłaceniu wszystkich rachunków (czynsz, prąd, gaz, telefon, kablówka) na życie zostają jej grosze. Codzienne zakupy robi w dyskontach, ubiera się w osiedlowym lumpeksie, tylko od wielkiego dzwonu chodzi do fryzjera i kosmetyczki. Już nie pamięta, kiedy ostatni raz była w kinie, teatrze czy na koncercie muzyki klasycznej (a podobno nauczyciel powinien być człowiekiem wysokiej kultury i stale inwestować w swój rozwój!). Zdarza się, że pożycza pieniądze od mamy, z którą dzieli małą kawalerkę na warszawskim Żoliborzu.

- Chciałabym mieszkać samodzielnie, ale jaki bank da mi kredyt hipoteczny przy tak niskich poborach? – denerwuje się Lubańska.

Dziesięć lat temu aż 80 proc. nauczycieli udzielało korepetycji. Prawie 70 proc. pieniędzy z szarej strefy edukacyjnej trafiało do 20 proc. najbardziej aktywnych i stale podnoszących kwalifikacje. W 2005 roku niemal co 10. badany brał „korki” u belfra, który uczył go w szkole. Dzisiaj dorabiających w ten sposób pedagogów także nie brakuje. Tyle że akurat pani Katarzyna nie ma takiej możliwości, bo komu są potrzebne korepetycje z religii?

- Moje marne zarobki są zupełnie nieadekwatne do włożonego wysiłku – twierdzi Lubańska. Podobnie uważa większość przedstawicieli nauczycielskiego stanu, domagając się od kolejnych rządów podwyżek. Z nikłymi rezultatami. Tymczasem wiele osób, zamiast współczuć, zazdrości im. Głównie długich wakacji. Ale także tego, że codziennie stosunkowo wcześnie wracają z pracy. Niestety, mało kto pomyśli o tym, że belfrzy w domu przygotowują się do lekcji, sprawdzają zeszyty i klasówki. Jeżdżą też na wycieczki ze swoimi klasami, czy im się to podoba, czy nie. Poza tym muszą być obecni na wszystkich radach pedagogicznych. I spotykać się z rodzicami – na wywiadówkach i dniach otwartych szkoły. W przypadku Katarzyny Lubańskiej dochodzą do tego jeszcze zajęcia z młodzieżą w kościele – rekolekcje, pielgrzymki, nabożeństwa majowe i czerwcowe oraz specjalne kursy przed bierzmowaniem.

- Wuefista organizuje szkolne zawody sportowe, matematyk, historyk, polonista – olimpiadę przedmiotową, a katecheta – Dzień Papieski lub konkurs wiedzy religijnej – tłumaczy nauczycielka. – Tak czy owak, każdy dobry pedagog jest belfrem także poza murami szkoły. I zajmuje mu to wiele, wiele godzin. Tymczasem wciąż sporo osób twierdzi, że nauczyciele nie mają prawa narzekać, bo pracują mniej niż statystyczny Polak.

Zmęczenie Lubańskiej nie wynika li tylko z czasu, który poświęca uczniom. Ani z tego, jak bardzo angażuje się w swoją pracę. Tym, co odbiera jej całą energię, entuzjazm i poczucie misji, jest szkolna agresja. Jeszcze żaden uczeń nie odważył się włożyć jej kosza na głowę, a – jak wiemy – do takich incydentów w Polsce czasami dochodzi. Natomiast już nieraz słyszała obraźliwe słowa pod swoim adresem.

Zdarzały się też pogróżki. W zeszłym roku natomiast jakiś dowcipniś włożył jej do dziennika… zużytą prezerwatywę. - Było to po lekcji, na której omawiałam stosunek Kościoła do antykoncepcji – opowiada pani Katarzyna. – Nie wiem, czemu miała służyć ta prowokacja. Przecież nikomu nie narzucam swoich religijnych i moralnych przekonań. Kto się ze mną nie zgadza, może kulturalnie przedstawić swoje argumenty albo po prostu na katechezę nie chodzić. Innym razem – wspomina Lubańska – dwóch klasowych bandziorów rzuciło się z pięściami na swojego kolegę, bo nie dawał im ściągać. Gdy krzyknęła, żeby przestali, oni nawet nie zareagowali. Zakrwawiony chłopak trafił do higienistki.

Liczba przypadków przemocy stosowanej przez uczniów wobec rówieśników i nauczycieli rośnie. I coraz trudniej powstrzymać falę agresji, zachowań aspołecznych i przestępczości w polskiej szkole. Bo autorytet belfra już nie ten co dawniej. Lubańska ujmuje to w ten sposób: role się odwróciły. Dawniej nauczyciel budził respekt, dzisiaj respekt budzi uczeń.

- Zdarza się, że przez jedną trzecią lekcji uciszam rozwydrzoną klasę – przyznaje katechetka. – Dużo energii na to idzie. Potem jestem dętka. Nie mam sił na przekazywanie wiedzy, wczuwanie się w rolę, zaciekawianie uczniów, uatrakcyjnianie zajęć. Nauczycielka już dawno straciła serce do swojej pracy. Nie widzi w niej najmniejszego sensu. Jeszcze się stara (może nawet tak samo jak dawniej), ale już bez wiary i przekonania. Bezskutecznie zmusza się do zobaczenia w szkole jakichś pozytywów.

Mimo to udaje wesołą i zadowoloną. Niecierpliwie czeka krótszego lub dłuższego wyzwolenia – weekendu, ferii, wakacji. Coraz częściej sięga po papierosa, choć wie, że katechetce nałóg ten nie przystoi. Aby się kompletnie nie załamać, bierze leki antydepresyjne. Psycholodzy taki stan nazywają wypaleniem. Mówią, że z jego powodu efektywność belfra może spaść aż o 50 proc. I dodają: grupą najwyższego ryzyka są nauczyciele z powołania – ci, którzy angażują się najbardziej, wykazują największy entuzjazm, do roboty podchodzą z sercem.

- Tak było ze mną – podkreśla Katarzyna Lubańska. – Gdy zostałam nauczycielką, myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Mogłam bez zmęczenia pracować całe tygodnie i miesiące. Nawet okropny dyrektor nie był w stanie zabrać mi satysfakcji. Ale to już nie wróci…

Chyba że zmieni coś w sobie, w swoim nastawieniu do życia, w psychice.
Janusz Sikorski

Aż 38% naszych ankietowanych twierdzi, że najbardziej sfrustrowani w pracy są nauczyciele. Zdaniem 19% głosujących – najbardziej sfrustrowani są urzędnicy, zaś w opinii 10% głosujących – pracownicy fizyczni. Ankietę przeprowadziliśmy od 2 do 7 września br, wzięło w niej udział 9 5788 osób.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)