Dlaczego nie możesz osiągnąć sukcesu?
Nasza rada jest prosta: ruszaj w pogoń za swoimi plusami, zamiast ciągle nadrabiać minusy
Ignorujesz własne atuty, predyspozycje, talenty? Koncentrujesz się zaś jedynie na swych M&M-sach, czyli mega-minusach? Witaj w klubie! Według badań większość Polaków postępuje tak samo. To znaczy – torpedujemy swój zawodowy i życiowy sukces, zużywając 99 procent czasu i energii na walkę z wadami. Już nie pozostaje nam chęci i sił na to, by rozwijać swój potencjał. Tak bardzo lękamy się ewentualnego upadku, że nawet nie próbujemy latać.
Ty też dobrze się zapowiadałeś. Przyszedłeś na świat z masą talentów. Co z tego zostało? Jak zmarnowałeś swoje zalety, okazje i szanse i zamiast stać się superbohaterem, zostałeś korporacyjnym przeciętniakiem, człowiekiem bez właściwości?
- Zaczęło się już w szkole. Byłeś świetny z rysunków, z prac ręcznych, ze śpiewu. Nauczyciele i rodzice skupiali się jednak tylko na matematyce, która szła ci wyjątkowo ciężko. Przez lata miałeś korepetycje, dzięki czemu z całkami i trygonometrią nawet dziś byś sobie poradził. Tyle że nie starczyło już czasu na kółko plastyczne i szkołę muzyczną. A nierozwijane talenty artystyczne szlag trafił. Efekt? Mogłeś zostać genialnym malarzem, wokalistą, skrzypkiem, a jesteś kiepskim, sfrustrowanym urzędnikiem w banku. 2. Nie bez znaczenia były również zwyczaje obserwowane w społeczeństwie. My, Polacy, z energią leczymy choroby, ale niechętnie stosujemy profilaktykę. Wolimy przez lata naprawiać małżeństwo, które od początku było fikcją, niż zacząć nowy, satysfakcjonujący związek z kimś innym. 3. Dołożył się też Kościół. Ksiądz na lekcjach religii mówił częściej o złu, które powinieneś w sobie zwalczać, niż o dobru, które mógłbyś w życiu czynić. W koncentracji na negatywach utwierdzała cię też praktyka spowiedzi – w konfesjonale można przecież wyznawać tylko popełnione grzechy, jakby twa szlachetność, bezinteresowność nie miały żadnego znaczenia. 4. Na studiach pokochałeś historię. Nie mogłeś jednak się jej poświęcić w wystarczającym stopniu. Musiałeś być dobry ze wszystkich przedmiotów. Bo od średniej ocen zależało, czy dostaniesz stypendium. 5. Gdy dostałeś pierwszą pracę, poszedłeś do działu personalnego na obowiązkową analizę wspomnianych M&M-sów, czyli wielkich minusów i braków. Z badań wyszło, że jesteś urodzonym sprzedawcą, mediatorem i negocjatorem, zaś do papierkowej roboty kompletnie się nie nadajesz. Dla dyrektorki HR nie był to jednak powód do zmartwień – wysłała cię na fantastyczne szkolenie z zakresu administracji i organizacji biura. Urzędasem jesteś do dzisiaj. 6. Twoi kolejni szefowie to ludzie, którzy umieją tylko krzyczeć, ganić i karać. Cieszą cię, gdy mogą przyłapać cię na błędzie. Kiedy coś idzie nie tak, nie szukają rozwiązania, lecz winnych. 80 proc. czasu poświęcają na „doskonalenie” najgorszych pracowników, a najlepszych pozostawiają bez opieki i wsparcia.
Mirosław Sikorski
Na podstawie: Ridderstrale Jonas, Wilcox Mark „Nowa energia w korporacji. Jak wprowadzać zmiany” (wydawnictwo Wolters Kluwer Polska)