Dobra passa dobiega końca?
W mijającym tygodniu kurs EURPLN znalazł się najniższej od pierwszych dni maja. W mediach pojawiły się różne, czasem kontrowersyjne opinie odnośnie takiego stanu rzeczy. Teorie sugerujące, iż złoty stał się bezpieczną przystanią są naszym zdaniem mylące. Charakterystyka rynku złotego nie zmieniła się, poprawa nastrojów odnotowana została na wszystkich ważniejszych rynkach wschodzących. Czynniki krajowe odegrały drugorzędną rolę, a w przyszłości mogą wręcz działać na niekorzyść polskiej waluty.
13.07.2012 17:17
Sytuacja na rynku złotego nie jest odosobniona. Od początku czerwca widoczny jest napływ kapitałów na najważniejsze rynki wschodzące. Podobne umocnienie jak złoty odnotował np. południowoafrykański rand, a meksykańskie peso zyskało nawet więcej. Kapitał lokowany jest na rynkach obligacji, co widać w spadających szybko premiach za ryzyko. Taką sytuację mieliśmy już w pierwszym kwartale, jednak wtedy nastroje poprawiały się na większości ważniejszych rynków. Tymczasem teraz na rynkach globalnych mamy pełen wachlarz nastrojów – pesymizm na rynkach obligacji na południu strefy euro i na rynku EURUSD, niezdecydowanie na rynkach akcji oraz optymizm na rynkach wschodzących. Powstaje zatem pytanie, czy optymizm na tych ostatnich jest do utrzymania.
Naszym zdaniem kluczowe będzie zachowanie Wall Street. Amerykański rynek akcji do tej pory uniknął większej przeceny mimo oznak spowolnienia amerykańskiej gospodarki. Jeśli słabsze dane będą się potwierdzać, presja na przecenę będzie się nasilać. Do tego w USA rozpoczynamy sezon wyników, który wobec wysokich oczekiwań rynku również stanowi zagrożenie dla koniunktury. Przecena na Wall Street zakończyłaby hossę na rynkach wschodzących i doprowadziła do osłabienia złotego. Szansą dla złotego są natomiast… Chiny. Rynek pogodził się już ze słabszymi danymi za drugi kwartał i liczy teraz na program stymulacyjny ze strony rządu. Wprowadzenie takiego programu nie jest absolutnie przesądzone – władze w Pekinie boją się o jego wpływ na ceny nieruchomości, ale gdyby nastąpiło, zapewne przynajmniej przejściowo poprawiłoby nastroje.
O ile czynniki krajowe mogły do niedawna wspierać złotego (na tle innych rynków ostatnie dane o polskim PKB, +3,5%, nadal robi dobre wrażenie), o tyle w kolejnych miesiącach mogą już szkodzić. Wymowna jest tu projekcja inflacji NBP pokazująca spowolnienie tempa wzrostu w okolice 2% w przyszłym roku. Zmianę retoryki Rady zasygnalizował już prezes NBP, sugerując, iż ma ona możliwość odpowiedzi na słabsze dane za pomocą stóp procentowych. Wyższa inflacja za czerwiec (+4,3% R/R) niewiele w tym kontekście zmienia – RPP zdaje sobie sprawę z tego, iż wzrost wynika w dużej mierze z efektu Euro2012, a kolejne miesiące przyniosą jej spadek.
W przyszłym tygodniu poznamy więcej danych z polskiej gospodarki. Najciekawsza będzie publikacja danych o produkcji (środa, nasza prognoza to +4,9%), dzień wcześniej poznamy dane z rynku pracy. Dla złotego kluczowe mogą być jednak dane z USA. Sprzedaż detaliczna (poniedziałek), produkcja przemysłowa, inflacja (wtorek) i rynek mieszkaniowy (środa i czwartek) to dane za czerwiec, ciekawsze mogą być jednak pierwsze dane za lipiec, czyli indeks Fed z Nowego Jorku (poniedziałek) i Filadelfii (czwartek), pokazujące, czy amerykańska gospodarka nadal spowalnia. Do tego dochodzi sezon wyników oraz wystąpienie Bena Bernanke w Kongresie (na deklaracje w sprawie QE3 raczej nie należy liczyć). W piątek tuż po godzinie 16.00 euro kosztowało 4,1920 złotego, dolar 3,4230 złotego, frank 3,4890 złotego, zaś funt 5,3160 złotego.
dr Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista
X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.