Dobra wiadomość dla niedzielnych turystów w Tatrach. Wozy konne nad Morskie Oko będą kursowały dłużej
Dobra wiadomość dla tych, którzy ferie świąteczne spędzają w Tatrach i wybierają się w stronę schroniska nad Morskim Okiem, ale z jakichś powodów nie są w stanie pokonać odległości ok. 8 km (od parkingu do schroniska) o własnych siłach.
26.12.2019 | aktual.: 26.12.2019 11:49
Tatrzański Park Narodowy zdecydował o wydłużeniu godzin pracy fiakrów. W okresie poświątecznym ostatni kurs fasiągów (czterokołowych wozów konnych) ze schroniska odbywać się będzie o godz. 19.
Dotychczas wozy czy sanie konne o tej porze kursowały do godz. 16.00. O ile więc decyzja dyrekcji TPN jest korzystna dla turystów, to uderzy w konie, które już dziś są przemęczone. Wprawdzie uczciwie trzeba przyznać, że zwierzęta i tak mają dziś lepiej niż jeszcze kilka lat temu, gdy przedsiębiorczy górale potrafili załadować na wóz i 30 turystów. Obecnie obowiązują ograniczenia do 12 osób na jednym fasiągu. Do tego dochodzą inne obowiązki: regularne badania koni i długi odpoczynek między kolejnymi kursami. Te wszystkie zmiany są skutkiem wypadków, do jakich dochodziło na asfaltówce w stronę schroniska. W 2009 rok padł koń Jordek., a w 2014 r. kolejny koń.
Jak przekonywał przedstawiciel TPN na łamach Wirtualnej Polski, obie śmierci nastąpiły z przyczyn zdrowotnych. Jeden koń miał mieć skręt jelit, a drugi wadę serca i podobno nie miały związku z przeciążeniem pracą.
- Ale przekaz w telewizji mówił, że go (konia Jukona – red.) zamęczono. I przez to pokutujemy do tej pory - mówi Łukasz Janczyk wyjaśniając, dlaczego dziś TPN musi "dmuchać na zimne" i coraz bardziej dbać o konie.
W górach nie wyłaczamy myślenia
Niezależnie od tego pamiętajmy, że w grudniu już po godz. 15.00 w Tatrach zapada zmrok, a jako że pogoda w górach potrafi zaskakiwać, nawet na tak prosty, asfaltowy szlak musimy być przygotowani lepiej niż gdybyśmy pokonywali go latem.
A nietypowe sytuacje (kuriozalne dla jednych mrożące krew w żyłach dla innych) już się na tym szlaku zdarzały. W 2017 r., kiedy grupa około 45 osób poprosiła służby ratunkowe o pomoc przy zejściu na dół. Negocjacje trwały długo, ostatecznie turyści zeszli samodzielnie, ale w świetle reflektorów samochodowych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl