Dorsz pod ochroną i świeża rybka prosto z...zamrażarki. Restauratorzy nadal oszukują nad Bałtykiem
Dziennikarz portalu money.pl spędził kilka dni w jednym z popularnych kurortów nadmorskich. Odwiedzał lokalne punkty gastronomiczne, a nawet zatrudnił się jako kucharz w smażalni ryb. Z jego relacji wynika, że nad polskim morzem nadal nie brakuje nieuczciwych restauratorów. - Jeśli chcemy zjeść świeżą rybkę prosto z kutra, to najlepiej iść do portu ją sobie kupić. W restauracji można liczyć na mrożone filety, na bardzo różną jakość surowców. Na świeżego dorsza nad Bałtykiem nie ma co liczyć, bo to akurat jest okres ochronny. Jeśli chodzi o przestrzeganie zasad higieny, to też się różnie zdarza. Widziałem zaplecze restauracji w namiocie, w której produkty spożywcze były kładzione bezpośrednio na chodniku, na betonie. Trzeba spełnić wszystkie wymagania tylko na początku, jak się działalność otwiera - mówił w programie "Money. To się liczy" Witold Ziomek, dziennikarz money.pl