Trwa ładowanie...

Dramat hodowców w Wielkopolsce. Całe stada do zabicia

Dramat hodowców trzody chlewnej z powiatu gnieźnieńskiego trwa. W lipcu w Ujeździe wykryto pierwsze ognisko afrykańskiego pomoru świń (ASF), co doprowadziło do prewencyjnego wybicia stad. Hodowcy zmagają się z poważnymi konsekwencjami choroby.

Hodowcy z powiatu gnieźnieńskiego mierzą się ze skutkami ASFHodowcy z powiatu gnieźnieńskiego mierzą się ze skutkami ASFŹródło: Adobe Stock, fot: MATEUSZ FELIKSIK
d3i6iq6
d3i6iq6

Jak podaje portal farmer.pl, wszystko zaczęło się 4 lipca, kiedy w miejscowości Ujazd w gminie Kiszkowo potwierdzono pierwsze w okolicy ognisko afrykańskiego pomoru świń (ASF). Sytuacja stała się na tyle poważna, że powiatowy lekarz weterynarii w Gnieźnie zdecydował o prewencyjnym wybiciu 16 stad, z czego 13 znajdowało się w Ujeździe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Są już polskie truskawki! Porównaliśmy te z bazaru i Biedronki

Jednak po wybiciu czterech stad, działania Inspekcji Weterynaryjnej zostały wstrzymane pod naciskiem wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka.

d3i6iq6

– O ile w pierwszej fazie występowania choroby rzeczywiście wszyscy szukaliśmy innego rozwiązania niż wybijanie stad (np. poddaniu ich kwarantannie), z perspektywy czasu widzimy, że być może decyzja powiatowego lekarza była słuszna. W tej miejscowości potwierdzono już bowiem 4 ogniska ASF, a mamy obecnie kolejne stado w którym wystąpiło podejrzenia choroby – mówi Remigiusz Bilski, hodowca z powiatu gnieźnieńskiego w rozmowie z portalem.

"Wiemy, że stracimy na tym rzucie"

Hodowcy mierzą się z licznymi konsekwencjami ekonomicznymi i organizacyjnymi. Chociaż mogą sprzedawać tuczniki do wybranych zakładów mięsnych, które poddadzą mięso odpowiedniej obróbce termicznej, cena za tuczniki jest znacznie niższa. – Wiemy że stracimy na tym rzucie, jednak chodzi nam już tylko o to by pozbyć się zwierząt i nie myśleć o tym, że będą one przerastały – mówi Bilski. 

Problemem jest również logistyka - rzeźnie preferują duże partie tuczników, a nie mniejsze grupy, które nie mogą być łączone w jednym transporcie.

Rolnik zauważa, że jako kraj walczą z ASF już jedenasty rok, a przy wystąpieniu choroby w nowym powiecie mają wrażenie, jakby mieli z nią do czynienia po raz pierwszy. Dodaje, że nie działają procedury, które powinny obowiązywać od lat.

Uzyskanie zgody na sprzedaż zwierząt z obszaru zagrożonego to prawdziwa ścieżka biurokratyczna zajmująca kilka dni. Po takim czasie może się okazać, że zakład mięsny nie jest już zainteresowany zakupem naszych zwierząt – mówi Remigiusz Bilski w rozmowie z portalem.

Sytuację pogarsza upał i brak miejsca dla przerastających świń, zwłaszcza w cyklach zamkniętych, gdzie rodzą się kolejne zwierzęta. Choć Inspekcja Weterynaryjna stara się uprościć życie hodowcom, ich działania ograniczają procedury.

d3i6iq6

Nieoficjalnie mówi się o mechanizmach wsparcia ze strony państwa, takich jak kredyty preferencyjne czy rekompensaty za likwidację chowu świń. Jednak brakuje rekompensat za tuczniki sprzedane po zaniżonej cenie z powodu ASF. Hodowcy obecnie tracą około 180 zł na jednym tuczniku, co tylko pogłębia ich trudną sytuację.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d3i6iq6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3i6iq6