"Dziękujemy, zadzwonimy, proszę czekać"
Zadzwonimy, damy znać mailem, na pewno się odezwiemy - ileż razy pracodawcy takimi zapewnieniami kończą rekrutację, a potem po prostu nie piszą i nie dzwonią?
29.10.2010 | aktual.: 29.10.2010 12:50
Szefowie mają w nosie kandydatów
- Denerwuje mnie ignorancja pracodawców. Byłam ostatnio na pięciu rozmowach kwalifikacyjnych w firmach, które są uznane na rynku. Wszystkie rozmowy odbyłam w tym samym tygodniu. Nie ukrywam, że bardzo zależało mi na pracy w którejś z tych firm. Pracodawca i osoby zajmujące się rekrutacją za każdym razem stwierdzili, że się odezwą. Mija już miesiąc od rekrutacji, a żaden z nich nie zadzwonił, nie przesłał też maila. Denerwuje mnie to, bo nie wiem co robić. Czy powinnam dalej czekać i jak długo? A może to znak, że się nie nadaję i powinnam wznowić poszukiwania? A jeśli dostanę już pracę i podpiszę umowę w innej firmie, a któryś z pracodawców z firm, na których bardziej mi zależy, odezwie się? Nie będę już dodawać, że jest to wyjątkowo lekceważąca postawa. Skoro ktoś poświęcił czas i przyszedł na rozmowę, to wypadałoby go poinformować o jej wynikach. Dla mnie ważną informacją byłaby nawet ta negatywna, po prostu wiedziałbym na czym stoję – mówi Anna Grzegorczuk, bezrobotna, która pracowała jako menedżer
koordynujący sprzedaż jednego z producentów wyrobów alkoholowych.
Wieczne oczekiwanie na telefon
Piotr, który od trzech miesięcy szukał pracy, twierdzi, że właśnie wskutek braku jasnej odpowiedzi, miał problemy. Był na 15 rozmowach kwalifikacyjnych i czterech pracodawców chciało go zatrudnić. Kłopot w tym, że nie powiedzieli o tym w porę.
- Minął drugi miesiąc, a ja byłem zdruzgotany. Mam kwalifikacje i doświadczenie w branży reklamowej. Po rozmowach kwalifikacyjnych nikt się nie odzywał, pomyślałem, że widać jestem tak kiepski. Wreszcie szef firmy produkującej naklejki na auta zaproponował mi pracę, miałem być kierownikiem działu zamówień. To nie była praca marzeń, ale przecież nie miałem wyboru. W dzień podpisania umowy, w gabinecie przyszłego szefa, dosłownie, gdy trzymałem długopis, by złożyć podpis, zadzwonił pracodawca z firmy, w której chciałem pracować. Podziękowałem pracodawcy, z którym już prawie zawarłem umowę. Ale muszę przyznać, że czułem się źle, tak jakbym niepoważnie potraktował tego szefa. Gdy pytałem dlaczego szef z wymarzonej firmy tak długo zwlekał, ten wyjaśnił, że tak długo u nich trwa proces rekrutacji i weryfikacji kandydatów. Gdy opowiadałem potem, o moich rozterkach, pracodawca stwierdził, że przecież zawsze mógłbym się zwolnić po kilku miesiącach i że takie jest życie. Potem jeszcze trzech innych pracodawców
zadzwoniło do mnie z ofertą, ale już pracowałem - opowiada Piotr Dołęga, specjalista od reklamy. Janusz, który szuka pracy jako magazynier jest zdruzgotany. I ma dość rozmów kwalifikacyjnych.
- Nie będę już chodził na rozmowy kwalifikacyjne, to bez sensu. Nikt do mnie nie dzwoni, nie wiem co robić. Mam niskie kwalifikacje, ale jestem pracowity, poprzedni szef był ze mnie zadowolony. A teraz trzeba się sprzedać na rozmowie, stworzyć wokół siebie jakąś otoczkę, że jest się świetnym... Tymczasem zwykłych, pracowitych, którzy nie potrafią się zareklamować, nie chcą przyjąć. Pracodawcy to oszuści, obiecują, że zadzwonią, a potem mają gdzieś kandydata. Dobre wychowanie wymaga, żeby przynajmniej spełnić obietnicę - denerwuje się Janusz Grosman, bezrobotny z Pruszcza Gdańskiego.
Mają w nosie konwenanse
Specjaliści zajmujący się rekrutacją twierdzą, że obowiązkiem pracodawcy jest poinformować kandydata o wynikach rekrutacji. Wystarczy mail lub telefon. To należy do dobrego tonu. Szef, który dba o wizerunek firmy na pewno przekaże informację.
- Od tego jest specjalista od rekrutacji. Za to firma mu płaci. Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy mam 10 kandydatów, wybieram jedną osobę, a dziewięciu innych po prostu ignoruję. To by źle świadczyło o mnie. A z drugiej strony, być może kiedyś ci kandydaci chcieliby u nas pracować, może będą potrzebni? Dziś porządny rekruter nie pozwoli sobie na taki błąd. Co jednak robić, gdy szef nie dzwoni? Jeśli zależy nam, to my powinnyśmy zadzwonić, przecież nie ma w tym nic złego. Należy zadzwonić, przedstawić się i poprosić o wyniki rekrutacji, ewentualnie należy zapytać, kiedy szef podejmie decyzję i poprosić go o telefon. Jeśli nie zadzwoni, znów zadzwońmy. Wiarygodny szef na pewno się odezwie lub wskaże termin w którym powinnyśmy oczekiwać odpowiedzi. Od jakiegoś czasu pojawiają się propozycję, by nałożyć obowiązek informowania, ale wiadomo że w grę nie wchodzi obowiązek ustawowy. Zauważyłam, że jeszcze rok temu, pracodawcy obchodzili się z pracownikiem jak z jajkiem, dzwonili, informowali. Gdy pojawił się
kryzys i znów wróciliśmy do rynku pracodawcy, szefowie mają w nosie konwenanse - wyjaśnia Jolanta Gródzka, head hunter, doradca personalny.
Krzysztof Winnicki