Egipt - inwestycje dla odważnych
Strzały na placu Tahrir, czołgi na ulicach Kairu, turyści uciekający z Egiptu - te wydarzenia obiegły świat. Ale nic to! Nieruchomości nad Morzem Czerwonym wciąż się sprzedają jak świeże bułeczki! Tak przynajmniej twierdzą pośrednicy.
- Hurghada jest zupełnie innym miastem niż Kair - zapewnia przedstawiciel jednej z firm pośredniczących w sprzedaży mieszkań na wybrzeżu Morza Czerwonego. Według niego tam jest jak w Europie - zero ryzyka.
Nasz rozmówca przekonuje, że sprzedaż nieruchomości w tym regionie Egiptu kwitnie. - Właśnie przygotowuję się do kolejnych transakcji. Owszem ruch w interesie jest nieco mniejszy, ale wciąż podpisywane są nowe umowy - przyznaje.
Czy można zarobić?
Zła wiadomość dla tych, co szukają szybkiego zysku. W związku z wydarzeniami w Egipcie tamtejsze nieruchomości wcale nie tanieją. - Jest jeden wyjątek, gdzie cena spadła o 33 proc. - precyzuje nasz rozmówca. - Deweloper budujący kompleks Florenza Khamsin Resort obniżył cenę o 33 proc. z 44 do 27 tys. dolarów - dodaje.
Norma to ceny na poziomie 370 euro za metr kwadratowy. Ale są i takie po 250 euro za metr. Niewielki apartament można kupić już za 30 tys. zł. Na przykład położony na obrzeżach Hurghady w dzielnicy Al-Ahyaa kompleks Isida Joya, oddalony od morza o ok. 500 metrów. Najtańsze 21-metrowe studio z widokiem na basen można kupić za 7800 euro!
- Może mi pan nie uwierzy, ale w ciągu dwóch lat niektóre nieruchomości podrożały o 80 proc. - przekonuje nasz rozmówca. Jako przykład podaje kompleks w ośrodku turystycznym w Marsa Alam. Tu cena podskoczyła podobno z 600 euro za mkw. do 1500 euro.
Cena zależy od lokalizacji, ważne jest, czy nieruchomość jest w pierwszej linii od brzegu morza. Czy w związku z ostatnimi wydarzeniami wzrost nadal będzie tak dynamiczny? Przedstawiciel nie ma złudzeń. - Dziś ceny są bardzo niskie - zapewnia. Według niego kupno ma jak najbardziej ekonomiczny sens. A o zyski możemy być spokojni.
Mają je między innymi zapewnić przychody z wynajmu apartamentu. Wielu deweloperów gwarantuje stopę zysku 6-10 proc. Gwarantuje, czyli kupujący dostaje tyle niezależnie od tego, czy apartament stoi pusty, czy gnieżdżą się w nim turyści. Oczywiście lokum kupujący może zarządzać sam, jednak polecane jest to raczej przy większych inwestycjach, gdy mamy 5 apartamentów i sami doglądamy spraw na miejscu. - Przy jednym apartamencie lepiej go oddać w zarząd - przekonuje nasz rozmówca.
Nie ma róży bez kolców
- Osobiście odradzam inwestorom indywidualnym kupowanie nieruchomości w Egipcie - mówi dr Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group. Jak tłumaczy, jeśli znów sytuacja stanie się niestabilna, to ceny będą spadać.
- Ja obawiałbym się kupić taką nieruchomość, nawet rok temu - twierdzi Jan Mazurek, główny analityk Investors Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych SA. - Owszem Morze Czerwone jest piękne, można podziwiać cudowne rafy koralowe, kraj posiada niepowtarzalne zabytki, świadczące o niebywałej cywilizacji i kulturze starożytnej, ale dziś jest to jednak region dosyć nieprzewidywalny. Jeśli kupować nieruchomości to tam, gdzie jest stabilny system polityczny i demokracja, bowiem jest to kosztowna inwestycja na wiele lat - przekonuje.
Czy jest na nią szansa w Egipcie? - Owszem nastąpi zmiana władzy, ale czy opozycja, która przyczyniła się do zmiany będzie w stanie wprowadzić demokratyczne przemiany? Wątpię. Nieruchomości tam to inwestycja wysoce ryzykowna. Nie odważyłbym się na lokowanie w nie kapitału, pomimo, że sezon turystyczny w malowniczych nadmorskich terenach trwa cały rok - dodaje Jan Mazurek.
jak przekonują eksperci, trudno będzie też liczyć na zysk z takiej inwestycji. - Jeśli będzie niespokojnie turyści przestaną przyjeżdżać w tamte rejony. Będą też problemy ze sprzedażą i wynajmem takiej nieruchomości - podkreśla dr Paweł Grząbka.
Według prezesa CEE Property Group na inwestowanie za granicą może sobie pozwolić ten, kto ma większe aktywa, kto jest obecny na tamtejszym rynku.
- Kupno jednej nieruchomości pod wynajem ma niewielki sens, ponieważ koszty zarządzania będą wysokie. Co innego przy kilku inwestycjach - uważa Paweł Grząbka.
A jeśli kupujemy nieruchomości za granicą na własny użytek? Tu większego ryzyka rozmówca nie widzi. - To rzecz gustu i osobistych preferencji - dodaje.
To może nad polskie morze?
- Najlepiej inwestować tam, gdzie jest podobna do naszej jurysdykcja. Lepiej wybrać nieruchomość w Polsce lub w krajach Unii Europejskiej. Nawet jeśli są one nieco droższe - twierdzi Jan Mazurek.
Na problemach krajów takich jak Tunezja czy Egipt mogą zyskać polskie ośrodki turystyczne i wynajmujące apartamenty wakacyjne.
- W porównaniu do zeszłego roku widzimy większe zainteresowanie - mówi dr Paweł Grząbka. Wzrost szacowany jest na 20 proc. Wpływ na poprawę polskiego rynku miało kilka czynników.
- Po pierwsze obawy przed pobytem w krajach egzotycznych. Po drugie koszty transportu i niestabilna sytuacja linii lotniczych. Trzecim elementem jest lepsza koniunktura gospodarcza - wylicza dr Paweł Grząbka.
Jak zauważa, że łatwiej pojechać w polskie góry czy nad polskie morze. Pociąg czy samolot, gdy jedziemy w daleką podróż, może zostać odwołany. Gdy jedziemy do polskich kurortów zawsze można wsiąść w samochód i dojechać samodzielnie.
Egipt dla odważnych
Jeśli więc ktoś nie przepada za ekstremalnym ryzykiem niech lepiej odpuści sobie inwestowanie w nieruchomości nad Morzem Czerwonym.
- Nie wierzę, by w Egipcie nagle nastała demokracja. Zmienia się po prostu władza i nie wiadomo, czy do głosu nie dojdą fundamentaliści, a ci mogą nie mieć woli poszanowania prawa własności należącego do Europejczyka. Kto wie, czy ktoś nie wpadnie na pomysł, by te prywatne nieruchomości znacjonalizować lub ograniczyć do nich dostęp turystom. Egipt to gorąca ziemia dosłownie i w przenośni - podsumowuje Jan Mazurek.