Ekspertka: filantropia czy sponsoring to nie jest CSR
Aby działania z zakresu tzw. CSR (Corporate Social Responsibility - społeczna odpowiedzialność biznesu) miały sens, muszą być bezpośrednio związane z podstawową działalnością firmy - mówi PAP Irena Pichola, ekspertka od społecznej odpowiedzialności biznesu w Deloitte.
20.06.2016 07:05
"Jeśli mówimy o branży tekstylnej, to skupmy się na zarządzaniu łańcuchem dostaw i przestrzeganiu praw pracowniczych, bo tam są największe ryzyka i odpowiedzialność tego sektora. Dla branży finansowej najważniejsza będzie odpowiedzialna sprzedaż, a np. dla firm wydobywczych ograniczanie strat dla środowiska. Społeczna odpowiedzialność biznesu nie może polegać na wsparciu domu dziecka czy zasponsorowaniu koncertu muzyki poważnej, bo wówczas mamy do czynienia po prostu z działalnością filantropijną firm, czy sponsoringiem, a to zupełnie co innego" - podkreśliła Pichola, która jest także członkinią zarządu Forum Odpowiedzialnego Biznesu.
Jak mówiła, przekonanie do tego szefostwa firm często jest jednak trudne, gdyż firmy wolą chwalić się akcjami charytatywnymi i konkretnymi inicjatywami niż zastanowić nad swoją działalnością i wprowadzić systemowe rozwiązania.
"Ponadto, zarządy firmy chcą znać bezpośrednie zyski, jakie wynikają z odpowiedzialnego działania ich spółek. Niestety to nie jest takie proste, że bycie w porządku zawsze się opłaca, szczególnie gdy cele krótkoterminowe stoją w konflikcie z długoterminowym budowaniem wartości. Próbujemy więc z firmami zdefiniować wymierne korzyści ze strategicznego zarządzania CSR i zrównoważonym rozwojem, np. pokazując, jakie ryzyko reputacyjne niesie ze sobą nieodpowiedzialne zachowanie; wystarczy przypomnieć choćby problemy Volkswagena" - mówiła ekspertka.
Jednak - jak wynika z doświadczeń - najczęstszym motywem do głębokiej i poważnej transformacji w firmie są kryzysy.
"To smutna konkluzja, ale właśnie pod wpływem kryzysu, zwłaszcza dużego, wprowadza się prawdziwe zmiany i pilnuje, by konsekwentnie je wdrażać. Z tym, że kryzys w jednej firmie to często sygnał nieprawidłowości w całej branży i ma on też wpływ na konkurentów. Tak było np. w wypadku przemysłu tekstylnego w Azji. Część firm, nauczona tym doświadczeniem, zadbała o to, żeby wprowadzić większą kontrolę w łańcuchu dostaw i zastosować właściwe standardy, mimo że wiąże się to z dodatkowymi kosztami, np. audytów. Bo lepiej mieć podwójną pewność" - mówiła Pichola.
Jak dodała, często firmy, które musiały zmierzyć się z takimi problemami, jak np. Shell czy Nike, stają się liderami, jeśli chodzi o dobre praktyki.
"Od kiedy zajmuję się odpowiedzialnym biznesem w Polsce, czyli od 15 lat, widzę ogromną zmianę na lepsze. Coraz więcej przedsiębiorstw jest zainteresowanych zrównoważonym rozwojem, ale nie wie, jak go wdrożyć w swoich organizacjach" - mówiła Pichola.
Od 2017 roku na mocy unijnej dyrektywy m.in. spółki giełdowe, banki oraz fundusze inwestycyjne, które zatrudniają ponad 500 osób i mają sumę bilansową powyżej 20 mln euro lub obroty netto powyżej 40 mln euro, będą zobowiązane do raportowania tzw. danych pozafinansowych. Chodzi m.in. o informacje na temat przeciwdziałania korupcji i łapownictwu, wpływu na środowisko naturalne (np. zarządzania energią, emisji zanieczyszczeń, zużycia wody), warunki pracy (np. sposobów dialogu z załogą, przestrzegania BHP, równouprawnienia, poszanowania praw związkowych), wpływu na lokalną społeczność oraz poszanowanie praw człowieka. Według szacunków Deloitte obowiązek ten obejmie w Polsce około 300 podmiotów.
Według Picholi dyskusja na temat społecznej odpowiedzialności biznesu coraz częściej toczy się nie wokół dobrowolności, ale prawnego uregulowania pewnych rozwiązań. Przejawem tego trendu jest właśnie unijna dyrektywa o ujawnianiu informacji pozafinansowych.
"Chodzi o to, by zachęcić firmy do kształtowania swojej strategii w tym zakresie, do wzrostu transparentności. Raportowanie pozwoli porównać wskaźniki z poszczególnych firm z danej branży i obserwować, jak się one zmieniają. Np. jeśli obserwujemy dużą firmę wydobywczą, która ma duży wpływ na środowisko i zadeklarowała, że go ograniczy, to będziemy od razu widzieli, że coś jest nie tak, jeśli to nie nastąpi. Liczę, że ta dyrektywa będzie miała rewolucyjne znaczenie dla skali zrozumienia i zainteresowania tematem odpowiedzialności biznesu" - oceniła.
"Opowiadamy o największych firmach, o standardach, ale musimy pamiętać, że szczególnie dużo do nadrobienia mają małe i średnie firmy. Z badania na reprezentatywnej grupie takich firm, które robiliśmy kiedyś na zlecenie PARP, wynikło, że np. w 60 proc. firm zarobki nie są wypłacane na czas. I to są fakty, niestety. Na pewno jest dużo do nadrobienia" - konkludowała ekspertka.