Ekspres z Biedronki poraził klienta prądem!

Ekspresy do kawy Italico sprzedawane w sieci Biedronka mogą być niebezpieczne dla użytkowników - alarmuje czytelnik Wirtualnej Polski. Praktycznie nowe urządzenie poraziło go prądem.

Ekspres z Biedronki poraził klienta prądem!
Źródło zdjęć: © YouTube | PrintScreen

25.07.2013 | aktual.: 27.07.2013 14:50

Pan Tomasz (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) zaledwie dwa tygodnie cieszył się nowym ekspresem kupionym w Biedronce za 149 zł. Urządzenie najpierw odmówiło współpracy, a potem spowodowało realne zagrożenie dla zdrowia właściciela.

- Wstałem rano i chciałem zrobić sobie kawę. Ekspres zaczął się dziwnie zachowywać, nie nalewał kawy. W pewnym momencie zobaczyłem, że wypływa spod niego woda, więc chciałem go wyłączyć. Nacisnąłem przycisk i wtedy poraził mnie prąd - relacjonuje nasz informator. - Gdyby osoba, która była ze mną zaraz nie wyciągnęła wtyczki, nie wiem jakby się to skończyło - mówi.

Kilka milionów ekspresów

"System stałej kontroli jakości produktów przemysłowych, wdrożony przez Jeronimo Martins Polska, obejmuje regularne badania produktów pod kątem ich jakości i funkcjonalności, ponadto każdorazowo przed dopuszczeniem produktu do sprzedaży są weryfikowane wszystkie dokumenty bezpieczeństwa. Również ekspres do kawy Italico został poddany stosownym testom użytkowym oraz inspekcjom jakościowym podczas procesu produkcyjnego. W związku z powyższym podkreślamy, że Klienci mogą być przekonani o bezpieczeństwie i wysokiej jakości tego produktu" - zapewnia właściciel sieci sklepów Biedronka.

Jednak pan Tomasz podkreśla, że ekspres był nowy. Dlatego od razu oddał go do sklepu i zawiadomił biuro obsługi klienta. Jego sprawę przekazano dalej i wkrótce skontaktował się z nim przedstawiciel producenta ekspresów.

- Pracownik producenta zapewnił mnie, że powołano specjalną komisję, która miała przyjechać z Włoch. Ustalono, że rzeczywiście doszło do rozszczelnienia ekspresu i wycieku na przycisk wyłącznika - mówi pan Tomasz.

"Po otrzymaniu reklamacji od klienta niezwłocznie skontaktowaliśmy się z producentem ekspresu, który oprócz potwierdzenia dokumentów bezpieczeństwa zapewnił, że normalne użytkowanie nie powinno powodować ww. zagrożenia. Niemniej jednak poprosiliśmy klienta o zwrot zakupionego produktu, w celu przeprowadzenia dodatkowych badań przekazanego egzemplarza. Produkt został następnie przekazany do niezależnej, renomowanej jednostki badawczej, w celu przeprowadzenia nie tylko dodatkowych badań technicznych, ale i testów użytkowania. Aktualnie oczekujemy na ich wyniki" - potwierdza Jeronimo Martins.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poinformował Wirtualną Polskę, że nie dostał żadnej informacji na temat potencjalnych zagrożeń ze strony ekspresu Italico. "Nie udało nam się też odnaleźć w bazie RAPEX żadnego powiadomienia dotyczącego tego produktu (mamy dostęp do zgłoszeń zatwierdzonych i dystrybuowanych przez Komisję Europejską). System RAPEX to baza produktów stwarzających zagrożenie z państw członkowskich" - czytamy w piśmie od UOKiK.

Również Jeronimo Martins zapewnia, że przypadek pana Tomasza to jedyna tego typu zgłoszona reklamacja. Nasz czytelnik dowiedział się jednak, że problem może dotyczyć również innych egzemplarzy. - Przedstawiciel producenta poinformował mnie, że sytuacja jest poważna i powinienem dać znać osobom, którym kupiłem ekspresy w prezencie, by do wyjaśnienia sprawy z nich nie korzystały - relacjonuje pan Tomasz. Dodaje, że od pracownika producenta usłyszał, że w Europie sprzedano już kilka milionów sztuk ekspresów Italico i teraz trzeba sprawdzić, czy nie ma jakiejś wady technicznej.

W Polsce też sporo się rozeszło tego sprzętu. Głównie za sprawą efektownej kampanii reklamowej, w której wystąpił aktor Paweł Deląg, ale też atrakcyjnej ceny - w Biedronce ekspresy były sprzedawane po 149 zł.

Wino na osłodę

Od ostatniego kontaktu z przedstawicielami Biedronki minęło już kilka tygodni i pan Tomasz wciąż nie wie czy ekspresy, które kupił znajomym są bezpieczne. Sam już nie chce korzystać z Italico, na jego prośbę Biedronka zwróciła mu pieniądze.

- Na osłodę dostałem list z przeprosinami i butelkę porto za 20 zł. Śmieszne... w końcu mogłem zginąć! - podsumowuje pan Tomasz.

ekspresBiedronkaawaria
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)