Fala panicznej wyprzedaży nie ominęła naszej giełdy

Po poniedziałkowym, 5,7-proc. spadku indeks WIG20 jest najniżej od przeszło trzech lat. Specjaliści twierdzą, że warszawska giełda może dalej tracić na wartości.

07.10.2008 | aktual.: 07.10.2008 09:00

Po poniedziałkowych spadkach warszawska giełda jest najniżej od przeszło trzech lat

Blisko 5,7 proc. stracił w poniedziałek indeks największych spółek WIG20. Zakończył dzień na poziomie 2218 pkt - najniższym od sierpnia 2005 roku. Indeks szerokiego rynku WIG zachowywał się niewiele lepiej. Zniżkował 5,4 proc. i zamknął się na wysokości 34 832 pkt. To nowe minimum od grudnia 2005 r.

Spadki na warszawskiej giełdzie, a także ich skala nie były żadnym zaskoczeniem. Tydzień rozpoczął się od wyprzedaży w Azji. Giełda w Tokio straciła 4,2 proc., a w Hongkongu blisko 5 proc. Inwestorzy wycofywali pieniądze, bojąc się, że przyjęty przez Kongres plan ratunkowy za 700 mld USD nie wystarczy, aby gospodarka USA uporała się z problemami.

Po kilku godzinach fala wyprzedaży dotarła do naszego kontynentu. Giełda w Moskwie trzykrotnie zawieszała notowania. Ostatecznie indeks RTS znalazł się 19,1 proc. niżej niż zamknięcie w piątek. Giełda praska zniżkowała 8,5 proc., a węgierska 5,7 proc. Wyprzedaży nie oparły się także dojrzałe rynki kapitałowe z Europy Zachodniej, np. niemiecki DAX stracił 7,1 proc., a londyński FT-SE 100 - 7,4 proc.

Odwrót od akcji

Warszawską giełdę pogrążyły w poniedziałek banki i KGHM. PKO BP potaniał o 7,8 proc., a Pekao o 6,2 proc. Najwięcej, bo aż 11,1 proc., stracił BRE Bank. Taniejąca na giełdach surowcowych miedź (kosztuje najmniej od 20 miesięcy) spowodowała odwrót od papierów Polskiej Miedzi. Walory lubińskiej firmy zniżkowały wczoraj o 10,1 proc. i kosztowały zaledwie 41,1 zł - najmniej od połowy września 2005 r. O skali wyprzedaży KGHM mogą świadczyć wysokie obroty. Przekroczyły 0,3 mld zł. Na całym rynku właściciela zmieniły papiery za 1,1 mld zł.

Pytani przez "Parkiet" analitycy nie dziwią się zachowaniom inwestorów, którzy na wyścigi pozbywają się akcji. - _ Gracze giełdowi działają w panice _ - powiedział Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM. - _ W ich nerwowych reakcjach nie doszukiwałbym się jakiejś głębi. Widząc, że rynek spada, coraz niżej chcą sprzedać papiery i trzymać gotówkę w portfelu _- dodał.

- _ Napór podaży jest bardzo duży. Popyt całkowicie się wycofał, a ewentualne podbicia są krótkotrwałe, co oznacza, że stoi za nimi spekulacyjny kapitał _- stwierdził Tomasz Jerzyk, analityk DM BZ WBK. Jego zdaniem, inwestorzy są zdezorientowani i nie wiedzą, co robić.

Spadki będą trwały

W ocenie specjalistów spadki będą kontynuowane. - _ Nie widzę żadnych powodów, żeby wieszczyć koniec bessy - _ mówił Mirosław Saj, analityk BM DnB Nord. Jego zdaniem, sytuacja jest bardzo specyficzna. - _ Jeśli na rynku rządzą emocje, a z takim scenariuszem mamy do czynienia obecnie, czynniki fundamentalne czy analiza techniczna nie mają żadnego znaczenia _- dodał.

Saj uważa, że prawdopodobieństwo, że indeks WIG20 spadnie poniżej bariery 2 tys. pkt, jest spore. - _ Inwestorzy są zapatrzeni w to, co się dzieje za oceanem. Jeśli giełda amerykańska dalej będzie zniżkować, również nasz parkiet będzie coraz niżej _ - stwierdził.

W podobnym tonie wypowiada się przedstawiciel Millennium DM. - _ Uważam, że poziom 2 tys. pkt na WIG20 będzie ważnym wsparciem, ale niekoniecznie wystarczająco silnym, żeby nie móc zostać przełamanym _ - oznajmił Materna.

Nie czas na kupowanie

W ocenie Jerzyka oczekiwania, że bessa szybko się zakończy, są płonne. - _ Mimo że rynek może być blisko dołków, nie spodziewałbym się, że gracze zabiorą się do kupowania przecenionych walorów _ - powiedział.

- _ Akcje ewidentnie nie są w modzie. Zamiast grać na giełdzie, lepiej kupić obligacje i spokojnie czekać, aż sytuacja na rynkach kapitałowych uspokoi się _- skomentował Saj. - _ Łapanie dołków to zła strategia. Kiedy na rynki wróci prawdziwa hossa, inwestorzy będą mieli bardzo dużo czasu, żeby kupić akcje i na nich zarobić _- dodał. Specjalista DM BZ WBK zaleca uważne przyglądanie się spółkom, szczególnie tym, które mają zdrowe fundamenty i niezłe perspektywy. - _ Warto zwracać również uwagę na transakcje członków zarządów. Są oni blisko tego, co się dzieje w spółkach, i wiedzą, kiedy kupować _- wyjaśnił Jerzyk.

Materna uważa z kolei, że gracze mogą powoli myśleć o zakupach. - _ Na pewno nie warto od razu wydawać całej gotówki. Akumulacja może potrwać kilkanaście miesięcy i powinna dotyczyć tylko wybranych firm. Hossa prędzej czy później wróci na parkiet i na akcjach znowu będzie można zarabiać _ - podsumował.

Przebicie wsparcia otworzyło dr ogę do kontynuacji spadków

Do wczoraj istniała nadzieja, że spadek WIG-u zostanie powstrzymany na wysokości 36 tys. pkt. Przekonanie było związane z faktem, że na tym właśnie poziomie zatrzymała się paniczna wyprzedaż akcji w czerwcu 2006 roku, przez co stał się on istotnym wsparciem z punktu widzenia analizy technicznej. Wczorajsza ucieczka inwestorów z rynków na świecie przekreśliła optymistyczne rachuby. Przebicie wsparcia to niedobra wiadomość dla posiadaczy akcji, jest to bowiem zapowiedź kontynuacji trendu spadkowego. Świadczą o tym również złe nastroje na wszystkich giełdach, w tym odwrót inwestorów z rynków wschodzących (z tego powodu na wartości tracą też lokalne waluty, w tym złoty).

Ponieważ niekorzystna tendencja jest bardzo silna, można co najwyżej spekulować na temat kolejnego poziomu docelowego, przy którym inwestorzy mogą liczyć na chwilę wytchnienia. Pewne pojęcie na temat tego, o ile jeszcze może spaść WIG w nadchodzących tygodniach, daje zasięg poprzednich dwóch fal zniżkowych. Po przebiciu poprzednich dołków z końca listopada ub.r. oraz ze stycznia br., WIG spadał jeszcze odpowiednio o 18 i 16 proc., zanim doszło do silniejszego odbicia. Jeśli taki zasięg spadku odmierzymy od przełamanego niedawno lipcowego dołka (37 508 pkt), to poziomem docelowym na najbliższe tygodnie jest 30,7-31,5 tys. pkt. Gdyby WIG spadł właśnie o tyle, znalazłby się najniżej od lata 2005 r. Tym samym całkowicie wyparowałyby zyski tych inwestorów, którzy kupowali akcje trzy lata temu.

Znaleźć też można jednak argumenty pozwalające sądzić, że tym razem skala przeceny będzie mniejsza. Średnio na ostatnich 20 sesjach (czyli w przybliżeniu w ciągu ostatniego miesiąca) dzienna zmiana WIG-u (według poziomów zamknięcia) wynosi 1,8 proc. (o tyle średnio indeks spadał lub rósł dziennie). Poprzednie fale spadkowe w ramach trwającej bessy kończyły się, gdy wskaźnik ten wzrósł do około 1,6 proc. Tym razem zmienność jest już więc wyższa. Istotne jest, że wysoka zmienność towarzyszy zazwyczaj punktowi kulminacyjnemu wyprzedaży.

Ogromna zmienność widoczna jest zwłaszcza za oceanem. W przypadku indeksu S&P 500 opisany wskaźnik przekracza 2,7 proc. Jak na amerykańskie standardy, oznacza to drastyczne rozchwianie nastrojów inwestorów. Zmienność jest większa niż nawet u dna poprzedniej bessy (w październiku 2002 roku), gdy wynosiła 2,3 proc. W powojennej historii Wall Street S&P 500 był bardziej niespokojny tylko raz - w czasie kilkudniowego krachu w październiku 1987 roku. To z jednej strony pokazuje, że szanse na szybkie znalezienie "twardego dna" są spore. Z drugiej, że obecne zjawiska na rynkach są czymś nadzwyczajnym, podobnie jak skala kryzysu w systemie finansowym w USA i częściowo w Europie Zachodniej. Przez to zachowanie rynków jest mniej przewidywalne.

Dariusz Wolak

Tomasz Hońdo

Tekst z kolumny nr 2 Gazety Giełdy Parkiet

finanseparkietbanki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)