Firmy z Łódzkiego wolą tanich cudzoziemców

Czy zbieracze pieczarek muszą mieć filipińskie paszporty, a tynki na naszych budowach powinni kłaść Turcy?

29.10.2009 | aktual.: 30.10.2009 10:48

Nie, bo równie dobrze tę pracę mogą wykonać bezrobotni Polacy. Kierując się tą zasadą urzędy pracy w Łódzkiem coraz częściej odsyłają z kwitkiem przedsiębiorców, którzy chcą sprowadzić do Polski tanią siłę roboczą z zagranicy.

20 chińskich kucharzy, 100 filipińskich zbieraczy pieczarek, 50 ukraińskich pracowników magazynowych - takie zapotrzebowanie złożyli właśnie w piotrkowskim pośredniaku lokalni przedsiębiorcy. Urząd dał im negatywną opinię.

- W ostatnich miesiącach wzrosło nam bezrobocie o ponad 40 proc., dlaczego mielibyśmy się godzić na sprowadzanie tak licznych sił z zagranicy - pyta Henryka Gawrońska, dyrektorka PUP w Piotrkowie. - Mamy zarejestrowanych operatorów wózków widłowych, kucharzy, nie brakuje też bezrobotnych, którzy mogliby zbierać pieczarki - dodaje Gawrońska.

Z kolei Urząd Pracy w Zgierzu odesłał z kwitkiem jedną z tutejszych firm budowlanych, która zgłosiła zapotrzebowanie na 10 tynkarzy ze znajomością... języka tureckiego. - Wiadomo, że do wykonywania tego zawodu nie jest potrzebny język turecki i że chodziło po prostu o sprowadzenie 10 Turków. Nie zgodziliśmy się - mówi Paweł Królewiak, szef zgierskiego PUP. Rok temu pozytywnie zaopiniował sprowadzenie aż 100 Filipińczyków do firmy Okna Rąbień. Dziś nie wie, czy postąpiłby tak samo.

W ciągu roku stopa bezrobocia wzrosła w Łódzkiem z 8,6 do 10,6 procent. W rejestrach jest już 116 tys. osób bez pracy.

Tymczasem w tym roku liczba obcokrajowców, którzy dostali zezwolenia na pracę w firmach z woj. łódzkiego, wzrosła o 16 proc. Do końca września Łódzki Urząd Wojewódzki wydał 1057 takich pozwoleń. W analogicznym okresie 2008 r. było ich 909. Najwięcej w tej grupie jest Ukraińców - 96. W naszym regionie pracują na budowach oraz w firmach informatycznych (np. w Ericpol Telcom). 96 zezwoleń wydano też Turkom - to głównie handlarze z Tuszyna. Chińczyków mamy 95. Są zatrudniani przez agencje pracy tymczasowej, które później podnajmują ich łódzkim firmom budowlanym. W czołówce są też obywatele Indii (37 zezwoleń), Mołdawii (35) i Białorusi (25).
Zezwolenia wydaje wojewoda. Do 1 lutego jego urzędnicy mieli większe możliwości kontroli, po zmianie przepisów głównie podpisują wnioski. Dziś wszystko zależy od urzędów pracy. Procedura jest taka: firma, planująca zatrudnienie obcokrajowców, zgłasza do PUP zapotrzebowanie na pracowników o konkretnych kwalifikacjach. Jeżeli urząd nie może ich zaoferować, daje zielone światło do ściągnięcia obcokrajowców.

Czy w dobie kryzysu powinno się zakazać sprowadzania cudzoziemców? Opinie są podzielone. Zdaniem eksperta rynku pracy dr. Jacka Męciny, nie ma potrzeby blokowania ich napływu. - Jeśli przedsiębiorca sprowadza maszynę z Tajwanu, to normalne, że będzie chciał inżyniera umiejącego ją obsługiwać - mówi dr Męcina. - Na naszym rynku pracy występuje niedopasowanie strukturalne. Dlatego pracownicy z zagranicy są i będą potrzebni.

Z kolei Waldemar Krenc, szef łódzkiej Solidarności, kontruje: - Trzeba chronić polski rynek pracy, szczególnie przed obywatelami spoza Unii Europejskiej. Zbyt liberalnie podchodzimy do przybyszów z krajów azjatyckich. Czy pracodawcy rzeczywiście potrzebują ich specyficznych umiejętności? Myślę, że chodzi raczej o jeszcze tańszą siłę roboczą - mówi Krenc.

Szacuje się, że Chińczyk pracujący w Łodzi jest tańszy od polskiego kolegi o 20 procent.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)