Fortuna radzi - Kwiatkowscy się nie dają
Nazywam się Fortuna. Aspirant Fortuna. Interesuję się finansami i z mojego posterunku widzę jakie problemy ludzie mają z forsą. Poprosiłem 10 rodzin z całego kraju o codzienne sprawozdania finansowe. Teraz komentuję rodzinne wydatki i podpowiadam - niczym anioł stróż - jak dobrze gospodarować domowym budżetem.
15.04.2011 | aktual.: 15.04.2011 10:43
Hej! Nazywam się Fortuna. Aspirant Fortuna. Interesuję się finansami i z mojego posterunku widzę jakie problemy ludzie mają z forsą. Poprosiłem 10 rodzin z całego kraju o codzienne sprawozdania finansowe. Teraz komentuję rodzinne wydatki i podpowiadam - niczym anioł stróż - jak dobrze gospodarować domowym budżetem.
Dzisiaj pod lupę biorę rodzinę Kwiatkowskich i radzę jak zbudować domową strategię finansową.
Budżet skromny, ale zrównoważony
Rodzina Kwiatkowskich idealnie zbilansowała swoje wpływy i wydatki: po odjęciu wszystkich kosztów z grudniowych przychodów zostało im 7,62 zł. A Kwiatkowscy nie należą wcale do zasobnych, bo żyją z niewysokiej pensji męża (1300 zł), ze świadczenia socjalnego (520 zł) i renty socjalnej (525 zł), otrzymywanej przez 20-letnią niepełnosprawną córkę, studiującą zaocznie socjologię. Kwiatkowska od urodzenia córki nie pracowała, bo musi się nią opiekować i zajmować domem.
Nie stracą na ćwiartce
Jak wiele rodzin o niedużych dochodach, również Kwiatkowscy dużo płacą za żywność. W ich przypadku to więcej niż połowa budżetu (prawie 52 proc.), czyli 1207,7 zł, co daje ponad 400 zł na osobę. Internauci w komentarzach na moim blogu wskazują, że to duża kwota na artykuły spożywcze dla trzyosobowej rodziny, a nawet ganią Kwiatkowskich za pewną rozrzutność, podając jako przykład zakup ćwiartki świni za 120 zł.
Trzeba przyznać, że spośród omawianych rodzin Kwiatkowscy znajdują się w ścisłej czołówce, jeśli idzie o wydatki żywnościowe na osobę (więcej na ten cel, bo ponad 500 zł na osobę, przeznaczali jedynie Gadomscy, ale ich przychody były znacznie wyższe). Miejmy nadzieję, że Kwiatkowscy nie marnują żywności i zużywają ją w całości. Zakupy robią prawie codziennie, a zaopatrują się w małych sklepach, bo w ich miejscowości nie ma supermarketu. Zajmuje się tym Kwiatkowska, która nie musi już każdej wolnej chwili poświęcać niepełnosprawnej córce. A zakupu ćwiartki świni nie krytykowałbym – wystarczy prosta kalkulacja: to przynajmniej 15 kg mięsa (po odjęciu skóry i kości) po 8 zł/kg. Takie ceny nie występują w supermarketach, w drobnym handlu i na bazarach, przynajmniej w moim mieście. Przechowywanie mięsa i wyrobów wędliniarskich w zimie nie wymaga nawet zamrażarki, więc raczej się to opłaca – a mięso przyda na później.
Oszczędzili na czynszu
Drugą największą pozycją w finansach Kwiatkowskich są zwykle koszty mieszkania. Jednak w grudniu wyjątkowo nie musieli płacić czynszu (512 zł), bo mieli nadpłatę z rozliczenia centralnego ogrzewania za poprzedni rok. Dlatego na mieszkanie wydali poniżej 250 zł (z czego połowę stanowiła rata za meble), czyli ponad 10 proc. budżetu. Normalnie kwota na mieszkanie przekraczałaby 750 zł, więc trzeba byłoby oszczędzać (zapewne i na żywności), żeby sprostać wszystkim obciążeniom.
W grudniu Kwiatkowscy wydali za to więcej na transport i łączność (261,25 zł, czyli ponad 11 proc. budżetu). Z tej kwoty większość to tankowanie paliwa (tylko jedno w miesiącu – za 150 zł), a reszta to opłaty za telefony i za Internet. W weekendy Kwiatkowski dowozi córkę na uczelnię, więc bez tankowania się nie obędzie, a gdy zajęcia odbywają się częściej, to i koszty paliwa rosną. Wszyscy domownicy muszą mieć komórki i – jak można wnioskować z wysokości rachunku (61,25 zł) – korzystają z nich rozsądnie.
Świąteczne prezenty kosztowały 220 zł, czyli poniżej 10 proc. całości wydatków i też mieściły się w granicach zalecanych przez internautów. Kwiatkowscy przeznaczyli 200 zł (8,5 proc. wydatków) na cele zdrowotne, czyli na dentystę i na rehabilitację. Ten koszt – przynajmniej w części – także należy potraktować jako stały ze względu na niepełnosprawność córki. Pozostałe, mniejsze pozycje w budżecie Kwiatkowskich stanowiły odzież i obuwie (prawie 120 zł) oraz środki czystości i higieny osobistej (82 zł).
Może być lepiej
Z pieniędzy, którymi dysponują obecnie Kwiatkowscy, trudno cokolwiek odłożyć. Osiągnięciem jest już sfinansowanie wszystkich bieżących potrzeb i normalne, skromne życie. W przyszłości Kwiatkowscy liczą na częściowe usamodzielnienie się córki (rehabilitacja i lata starań rodziców robią swoje…) i na to, że po studiach będzie mogła pracować. Kwiatkowska mogłaby wtedy myśleć o znalezieniu zajęcia dla siebie, przynajmniej na część etatu. Przy takim rozwoju sytuacji (i choćby niedużych dochodach obu pań Kwiatkowskich) rodzina chwyciłaby finansowy wiatr w żagle, nawet jeśli zostałoby ograniczone (albo zlikwidowane) świadczenie pielęgnacyjne dla córki.
Fortuna radzi ucieczkę
Wczoraj podczas spotkania towarzyskiego spytałem znajomych, ile tej zimy kosztowało ich ogrzewanie mieszkań lub domu. Wszyscy biadolili z sensem i bez sensu, że drogo, że ceny ukradkiem podnieśli, że gazownia stosuje sztuczki z rozliczeniem rozbijając cenę na przesył i sam gaz, i – nawet – że wpuszcza do sieci tajemnicze związki, które powodują zwiększenie obrotów licznika. Ale jedna odpowiedź podobała mi się najbardziej, etatowego pracownika pewnej instytucji, geologa z zawodu: a mnie ceny nie interesują – powiedział. One będą rosły, więc trzeba zwiększać własne dochody, żeby przed podwyżkami – nie tylko energii – uciec jak najdalej. Geolog pracuje na etacie, ale po godzinach prowadzi działalność gospodarczą i sporządza dla przedsiębiorców dokumentację techniczną umożliwiającą uzyskanie w urzędzie zgody na eksploatację wyrobisk. Ponieważ drogi się jeszcze w Polsce buduje tu i tam, więc zapotrzebowanie na jego usługi jest. Dodam, że jego praca po godzinach w żaden sposób nie koliduje z pracą etatową. Nasz
geolog woli więc poszukać pieniędzy na rynku niż taniej kupić prosiaka od chłopa… Takie podejście do życia właśnie mi się podoba i próbuję je upowszechniać na tych łamach. Namawiam do działania, do przedsiębiorczości, bo to najlepsza droga do niezależności finansowej i względnego dostatku, także w przypadku takich rodzin jak Kwiatkowscy. W ostatnich tygodniach otrzymałem sporo maili od Czytelników, którzy narzekali na stan swoich domowych finansów i szukali u mnie szybkiej recepty na poprawę swoich dochodów. Jedna z Czytelniczek zadała mi pytanie, skąd ma wziąć 2 tysiące złotych na wyjazd do sanatorium ze swoimi chorymi dziećmi. Maluchy mają kurację bezpłatną, ale ona musi za pobyt zapłacić.
Jest dużo możliwości
W takich sytuacjach raczej milczę, bo przecież nie będę namawiał do wyciągania ręki do opieki społecznej. Oczywiście w najtrudniejszym położeniu, gdy chodzi o sfinansowanie np. drogiej operacji, bez pomocy z zewnątrz trudno się obejść. Państwo zresztą to rozumie i dlatego stworzyło przepisy umożliwiające przekazywanie 1 proc. naszych podatków na organizacje pożytku publicznego, które gromadzą fundusze także dla osób oczekujących na drogą kurację. Wydaje mi się, że zrozumienie tych potrzeb w społeczeństwie jest coraz większe i podatnicy częściej deklarują odpisywanie części podatku na cele charytatywne. W naprawdę trudnych sytuacjach życiowych możemy więc szukać wsparcia w tego typu instytucjach lub oprzeć się na pomocy rodziny.
Wszystkich raczej zachęcam – także rodzinę Kwiatkowskich – do brania losu we własne ręce. Każdy z nas coś umie, coś potrafi i nawet w dobie szalonej konkurencji jest dla nas miejsce na rynku. Trzeba uwierzyć w siebie, w różny sposób zarabiać pieniądze, oszczędzać i odkładać na czarną godzinę lub na starość, bo nasze państwo będące na dorobku dostatku nam nie zapewni. W ostatnich latach pojawiło się naprawdę dużo możliwości ułatwiających choćby rozpoczęcie działalności gospodarczej. Zaryzykowałbym twierdzenie, że na wsiach i w mniejszych ośrodkach miejskich tych możliwości jest więcej niż w dużych miastach.
Szukajcie dotacji, a nie jałmużny
Na przykład, od kilku lat działa tzw. Program Rozwoju Obszarów Wiejskich, który dysponuje sporymi środkami na rozwój przedsiębiorczości. Pieniędzmi zarządzają oddziały Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa i tam należy szukać informacji o zasadach naborów konkursowych. Zwykle trzeba mieć konkurencyjny pomysł na działalność gospodarczą, napisać wiarygodny biznes plan i można liczyć na finansowe wsparcie obejmujące np. zakup narzędzi niezbędnych do rozkręcenia działalności gospodarczej.
Innym ciekawym programem finansowanym ze środków Unii Europejskiej są dotacje w wysokości 40 tys. zł na założenie działalności gospodarczej. Program działa od trzech lat, w tym roku są jeszcze środki na kolejną edycję i radzę się spieszyć, bo w przyszłości dotacji może już nie być. Unia Europejska będzie od nich odchodzić najprawdopodobniej na rzecz pożyczek. Podobnie i w tym przypadku (program w całym kraju nosi numer 6.2 POKL) preferencje mają osoby zamieszkałe na wsi i w mniejszych ośrodkach, kobiety, które wracają z urlopów macierzyńskich oraz te, które chcą się wyrwać z długotrwałego bezrobocia. Z moich obserwacji, które trwają trzy lata, a więc tyle, ile trwa program, wynika że ponad połowa znanych mi osób, które dostały dotację ciągle prowadzi działalność gospodarczą, a zatem można powiedzieć, że odniosły sukces. Dostały wędkę i potrafiły nią same złowić ryby.
Mój znajomy tak właśnie otrzymał dotację, zakupił sprzęt i prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą. Przez rok korzystał także z tzw. wsparcia pomostowego wynoszącego miesięcznie 800 zł w gotówce. Wprawdzie w ciągu tych trzech lat nie rozwinął za bardzo skrzydeł, np. nie zatrudnił nikogo na etacie, bo jak uzasadnia – z założenia – nie chce być pracodawcą. Zatrudnianie na etacie jest kłopotliwe, woli więc dawać zajęcie na podstawie umowy o dzieło lub umowy zlecenia. W ub. r. dostał kolejną dotację – tzw. bon na innowację, którym sfinansował napisanie ciekawej aplikacji komputerowej. Bon na innowację to mało znana forma dotacji, która będzie utrzymana także w 2011 r. Osoba prowadząca działalność gospodarczą może poprzez wybraną jednostkę naukową sfinansować (dotacja wynosi 15 tys. zł) jakiś innowacyjny pomysł technologiczny, marketingowy, techniczny.
Każdy na czymś się zna
Wiem, że nakłonienie kogoś długotrwale pozostającego bez pracy do podjęcia działalności gospodarczej jest trudne. Wiem, jak ciężko przestawić swoje myślenie i skłonić kogoś do wypłynięcie na szerokie wody konkurencji. Ale wiem także z doświadczenia, jakie spustoszenie czyni bierność, życiowy marazm i brak perspektyw. Dlatego zachęcam do zmiany sposobu myślenia. Bez oglądania się na pośredniaki lub na pomoc społeczną. Jeśli tylko mamy siły, bierzmy sprawy w swoje ręce. Bierzcie przykład z ludzi, którym się udało. Weźcie udział w szkoleniu, których ostatnio jest sporo, poszukajcie dotacji finansowej lub innej formy wsparcia przedsiębiorczości, np. spółdzielni socjalnej. Uwierzcie we własne siły i możliwości. Każdy z nas przecież na czymś się zna…
Szukajmy zarobku
W polskich rodzinach, szczególnie niezbyt zamożnych, wydatki na żywność, mieszkanie i transport stanowią bardzo dużą część budżetu domowego. Oczywiście, można te wydatki częściowo zmniejszać przez zaradne planowanie zakupów i przygotowywanie własnych przetworów. Bułkę z szynką, która w czasach socjalizmu w Polsce była marzeniem często trudno osiągalnym dla ludzi na dobrych posadach, dzisiaj można samemu przygotować, a kosztuje to niewiele ponad 1 zł. Choć za tę samą kanapkę w innych miejscach możemy zapłacić 3 zł, 5 zł, a nawet 8 zł. Tańsze kupowanie to dobry sposób na oszczędności.
Ale można również zrobić trochę więcej. Przedsiębiorczość gospodarstw domowych może być naprawdę znacząca. Może to być np. pielęgnacja ogródków. Przy takim zajęciu można zarobić nawet 200 zł dziennie. Czyli za piętnaście ogródków w miesiącu – już 3000 zł. Zamiast pracownika najemnego Jana Kowalskiego, lepiej to zrobić jako Profesjonalna Firma Ogrodnicza Jan Kowalski, która oferuje ciekawe metody zagospodarowania ogródków. Masę pomysłów można znaleźć choćby w Internecie – wystarczy wpisać do przeglądarki: „pomysły na ogródek” albo podobne. Do przeglądarki można też wrzucić hasło „pomysły na biznes”, bo przecież każdy potrafi coś innego. Proste działania biznesowe gospodarstw domowych często są lepszym sposobem poprawy swojego bytu niż zakładanie dużych przedsiębiorstw.
Profesor Adam Noga
Akademia Leona Koźmińskiego