Frank najsłabszy od „czarnego czwartku”. Frankowicze mogą zacierać ręce
Frankowicze mają największe powody do zadowolenia od czwartku 15 stycznia 2015 roku. Szwajcarska waluta jest we wtorek najtańsza od tego feralnego dnia. Wtedy jedna decyzja Narodowego Banku Szwajcarii zachwiała i tak już nadwyrężonymi finansami wielu polskich kredytobiorców. W ostatnich dniach wartość ich kredytów wyrażona w złotych poważnie zmalała.
17.10.2017 | aktual.: 17.10.2017 12:59
Frank zszedł w poniedziałek poniżej poziomu 3,68 zł po raz pierwszy od czasu przed 15 stycznia 2015 r., a we wtorek zbliżył się nawet do 3,67 zł. To najlepsze chwile dla frankowiczów od momentu, gdy bank Szwajcarii podjął decyzję o zaprzestaniu bronienia waluty przed wzrostami poprzez dodruk pieniądza. Dzięki tańszemu frankowi spada nie tylko rata ich kredytu, ale i wartość kapitału pozostającego do spłaty.
Notowania franka względem złotego od 15 stycznia 2015 r. (forex)
W styczniu 2015 r. okazało się, że dodruk w przypadku franka zadziałał odwrotnie, niż teoretycznie powinien. Rynki upatrzyły sobie szwajcarską walutę za „bezpieczną przystań”, więc zwiększona płynność zamiast zrazić, tylko zachęciła posiadaczy większego kapitału. Koniec sztucznego regulowania wyceną waluty okazał się zbawienny w skutkach. Rynek owszem - najpierw rzucił się na franka, ale po dwóch latach szaleństwa zaczęło wracać opamiętanie.
Zmiana zaczęła się od momentu, gdy Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) postanowił udoskonalić metodę liczenia przewartościowania franka i pokazywać ile realnie ich waluta jest warta. Rynek zaczął stopniowo pozbywać się franków w tym roku, na co wpływ miały m.in. gorsze wyniki gospodarki Szwajcarii.
Według najnowszych szacunków SNB, frank obecnie powinien być przewartościowany względem złotego jeszcze o około 7,6 proc., czyli prawie tyle samo, ile złoty nadrobił względem franka w bieżącym roku (10,2 proc.).
Oczywiście nie można mówić o zadowoleniu z obecnego stanu rzeczy tych, którzy brali kredyt w 2008 roku przy kursie zbliżonym do 2 zł, ale... trzeba się cieszyć z tego co jest.
Moc złotego nie wynika tylko z liczb podawanych przez bank Szwajcarii, ale bardziej z kondycji naszej gospodarki oraz budżetu państwa. Budżet wykazywał ostatnio nawet nadwyżkę, a gospodarka zaskakuje analityków pozytywnymi tendencjami.
- Ruch złotego częściowo tłumaczony jest utrzymaniem dobrych danych makro - wczorajszy odczyt bilansu płatniczego za sierpień przyniósł zaskoczenie w postaci deficytu jedynie 100 mln euro. Generalnie od sesji 9 października obserwujemy podtrzymanie popytu na złotego i inne krajowe aktywa - wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ, komentując osłabienie franka do złotego.
Lepsze ostatnio dane makroekonomiczne z GUS przełożyły się w poniedziałek na poprawę prognoz przez agencję ratingową Standard&Poor’s. Analitycy podnieśli tegoroczną prognozę wzrostu PKB z 3,6 do 3,8 proc., a przyszłoroczną z 3,1 do 3,5 proc., uznając jednocześnie, że deficyt finansów publicznych spadnie do bezpiecznych poziomów. I to jest główna przyczyna mocy złotego w tym tygodniu.
S&P to ta sama agencja, która półtora roku temu wywołała negatywne zamieszanie na złotym, obniżając rating Polski, głównie ze względów politycznych i zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego. Teraz będzie miała okazję się zrehabilitować. Wystarczy, że po tak dobrych prognozach poprawi w najbliższy piątek nasz rating BBB+. A przynajmniej jego perspektywę ze stabilnej na pozytywną.