Giełdy nadal czekają na poważniejszy impuls
Piątek był wyjątkowo ubogi w informacje makroekonomiczne i wydarzenia, które mogłyby nadać impetu giełdowym indeksom. Te zaś, poza nielicznymi wyjątkami nie garnęły się do większych zmian.
22.10.2010 16:52
Poza rosnącym o 1,4 proc. wskaźnikiem w Moskwie i spadającym momentami o ponad 2 proc. węgierskim BUX-em. Handel na Wall Street zaczął się także niezbyt dynamicznie. W pierwszych minutach indeksy zmieniały swoją wartość o setne części procent. Inwestorzy powiedzieli najwyraźniej „czekam”. Pewnie będą zastanawiać się przez weekend nad tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach i śledzić pertraktacje ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G20 w kwestii walutowych rozgrywek.
Polska GPW
Warszawscy inwestorzy piątkową sesję zaczęli w nienajlepszych nastrojach. Indeks największych spółek tracił 0,6 proc. a WIG zniżkował o 0,45 proc. Skala spadku wskaźników małych i średnich spółek sięgała 0,2 proc. Po kiepskim początku, ciąg dalszy był jeszcze gorszy. Już po godzinie handlu indeks największych firm szedł w dół o ponad 1 proc. Początkowo z grona jego uczestników po ponad 1 proc. zniżkowały jedynie akcje Pekao i Telekomunikacji Polskiej. Te ostatnie jednak zaczęły szybko powiększać stratę aż do ponad 2 proc. a dołączały do nich kolejne. Po ponad 1,5 proc. zniżkowały walory KGHM i PKO. Kroku dotrzymywały im papiery PZU, spadające o ponad 1 proc. a później 1,7 proc.
Przez większą część dnia sytuacja ulegała jedynie niewielkim zmianom. WIG20 poruszał się w dość wąskim przedziale 2620-2630 punktów. Byki nie były w stanie znacząco zmniejszyć skali spadku indeksu. Udał się to dopiero pod sam koniec handlu. Ostatecznie indeks największych spółek stracił 0,46 proc. a WIG zniżkował o 0,31 proc. mWIG40 zmniejszył swoją wartość o 0,04 proc. a sWIG80 wzrósł o 0,05 proc. Obroty wyniosły nieco ponad 1,1 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Czwartkowa sesja na Wall Street nie wniosła zbyt wiele do obrazu rynku, a szczególnie jego perspektyw na najbliższą przyszłość. Dane makroekonomiczne lekko sprzyjały bykom. Ale tego sprzyjającego klimatu wystarczyło jedynie na niecałe dwie godziny. Po podciągnięciu S&P500 w okolice 1190 punktów, podaż przejęła inicjatywę i zepchnęła indeks do 1170 punktów. A więc rynek przeszedł od wzrostu o niemal 1 proc. do spadku o 0,6 proc. bez żadnej widocznej przyczyny. W końcówce popytowi udało się z powrotem podciągnąć wskaźniki lekko nad kreskę. S&P500 zyskał ostatecznie symboliczne 2 punkty, czyli 0,18 proc. i utrzymał się, choć nie bez trudu, powyżej 1180 punktów.
W Azji dziś nastroje były nienajgorsze. Przeważały wzrosty. Nikkei zyskał 0,5 proc., ale trudno tu mówić o czymkolwiek innym, jak tylko niewielkim odreagowaniu niedawnych spadków. Drugi dzień z rządu utrzymują się rozbieżne tendencje między indeksami w Chinach. Shanghai B-Share, w którym znajdują się akcje dostępne dla inwestorów zagranicznych, zwyżkował o prawie 1,3 proc., zaś Shanghai Composite spadł o niemal 0,3 proc. Pewnie lokalni inwestorzy bardziej przestraszyli się skutków zaostrzenia polityki pieniężnej.
W Europie optymizmu trzeba było szukać ze świecą. Poza jego mizernymi resztkami w Atenach i Moskwie, widać go też było w Londynie, gdzie po neutralnym otwarciu indeks rósł o 0,15 proc. Tradycyjnie nerwowo zaczął się handel w Paryżu, od spadku o 0,5 proc. We Frankfurcie wskaźnik tracił rano 0,2 proc. Nastroje więc były nienajlepsze, ale skala spadków nie robiła wielkiego wrażenia. Jedynie węgierski BUX zniżkował o 1,6 proc. a momentami starał mu się dorównać nasz WIG20. Na szczęście ze słabym skutkiem. W ciągu dnia skala spadków w Budapeszcie zwiększała się do ponad 2 proc. Indeks w Sofii kontynuował tendencję spadkową, której dynamika jednak nieco się zmniejszyła.
Dziś spadek sięgał jedynie 0,7 proc. Liderami wzrostów były dziś Ateny i Moskwa, gdzie wskaźniki zyskiwały po około 1 proc. Ustępowały im nieco Madryt i Istambuł. Wczesnym popołudniem na niewielki plus udało się wyjść wskaźnikom na głównych parkietach. Pod koniec dnia znów lekko przeważały niedźwiedzie. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 i DAX zniżkowały po około 0,1 proc. a FTSE tracił niecałe 0,2 proc.
Waluty
Na światowym rynku walutowym ostatnio nieco spokojniej. Po czwartkowym powrocie nieco powyżej 1,4 dolara, kurs euro wszedł w fazę korekty. Już wczoraj wieczorem spadł w okolice 1,39 dolar a dziś przed południem nadal zniżkował, dochodząc do 1,386 dolara. Minimalnie osłabł jen, za to frank od dwóch dni dość zdecydowanie traci na wartości. Ta tendencja dziś przed południem była bardzo dynamiczna. Za dolara trzeba było płacić 0,977 franka, podczas gdy jeszcze w środę rano wystarczyło do tego 0,957 franka.
To osłabienie „szwajcara” wobec dolara natychmiast odbiło się na naszym rynku, przynosząc ulgę posiadaczom kredytów w tej walucie. Ta ulga nie zrekompensowała jednak w pełni czwartkowego umocnienia się franka. Wczoraj wieczorem trzeba było za niego płacić prawie 2,95 zł, dziś rano już tylko 2,92 zł. Jednak wobec euro i dolara nasza waluta pozostawała dość słaba. Kurs euro skoczył nawet rano do 3,975 zł i nie bardzo chciał spaść niżej. Dolar zdrożał z 2,8 zł notowanych jeszcze wczoraj, do 2,86 zł dziś rano.
Podsumowanie
Nienajlepiej kończył się nienajlepszy tydzień na warszawskiej giełdzie. Wśród europejskich i światowych rynków, nasz plasował się w gronie zamykających stawkę. Można ubolewać, że niezasłużenie, ale tak to czasem bywa. Na szczyty obecnej tendencji wzrostowej jeszcze kilka dni temu wchodziliśmy w towarzystwie Frankfurtu i Londynu, więc nie ma się czego wstydzić, a obecna korekta żadnej ujmy nam nie przynosi. Indeks największych spólek trzyma się dzielnie w bezpiecznej odległości powyżej 2600 punktów, gotowy na wszelkie wyzwania, jakie mogą się pojawić w najbliższych dniach.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance