Globalne szaleństwo zakupów
To, co działo się na rynkach akcji w USA (podobnie zresztą jak i w Europie) można określić dwoma słowami: małe szaleństwo.
02.06.2009 09:22
To, co działo się na rynkach akcji w USA (podobnie zresztą jak i w Europie) można określić dwoma słowami: małe szaleństwo.
Można też jeszcze dodać, że kierunek właściwy, ale tempo zadecydowanie zbyt szybkie. Powtarzam to, co już od pewnego czasu mówię: budujemy kolejną bańkę spekulacyjną. Tyle tylko, że możemy ją jeszcze długo budować, bo takie są rynki, a gotówka musi pracować.
Wydarzeniem poniedziałku było to, że koncern General Motors udał się pod ochronę rozdziału 11 prawa o upadłości. Pamiętać trzeba, że nie chodzi o upadłość z likwidacją i wyprzedażą części firmy. Rozdział 11 pozwala zrestrukturyzować firmę pod nadzorem sądu, a wierzyciele otrzymują część akcji (w tym przypadku 10 procent z możliwością odkupienia od państwa 15 procent po preferencyjnej cenie). Było to wydarzenie oczekiwane i wcześniej już dyskontowane, więc nic dziwnego, że reakcji nie było. A właściwie można powiedzieć, że była tyle, że pozytywna: gracze odetchnęli z ulgą, że mają ten problem już „z głowy”. Poza tym doszło do zapowiadanej zmiany w składzie indeksu DJIA. Usunięte zostały akcje GM i Citigroup, a zamiast nich pojawią się Cisco i firma ubezpieczeniowa Travelers. To bardzo się rynkom spodobało, bo nowy skład indeksu jest bardziej prowzrostowy.
Dane makro też bykom pomagały. Zaczęło się od tego, że chiński indeks PMI dla sektora przemysłowego po raz trzeci z kolei był wyższy od 50 pkt. (gospodarka się rozwija). Amerykańskie dane o przychodach/ wydatkach obywateli USA były nieco lepsze od oczekiwań. Przychody wzrosły o 0,5 proc. (oczekiwano spadku), a wydatki spadły o 0,1 proc. (oczekiwano spadku o 0,2 proc.. Bazowy wskaźnik wydatków osobistych (PCE core) wzrósł nieco mocniej niż oczekiwano, bo o 0,3 proc. Dużym plusem było to, że wzrosły (nieoczekiwanie) wydatki na konstrukcje budowlane (0,8 proc.). Istotne było to, że po raz pierwszy od sierpnia wzrosły (0,7 proc.) wydatki prywatnych inwestorów na rynku nieruchomości. Pamiętać jednak trzeba, że był to kosmetyczny wzrost. Wzrósł też indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu (z 40,1 do 42,8 pkt.). Tyle tylko, że 16 miesiąc z rzędu pozostaje pod poziomem 50 pkt, czyli gospodarka nadal się zwija. Pozytywem było jednak to, że subindeks nowych zamówień przekroczył magiczny poziom 50 pkt.
Wzrosty cen akcji i lepsze od prognoz dane makro doprowadziły do potężnego wzrostu rentowności obligacji 10.letnich. W zeszłym tygodniu taki poziom doprowadzał do wyprzedaży akcji – tym razem nikogo to nie wzruszyło. Twierdzono (też słusznie), że kapitały wychodzą z obligacji i wchodzą w akcje. Jak widać wszystko sprzyjało bykom na rynku akcji (oprócz wzrostu rentowności obligacji). Euforia, która zapanowała na tym rynku była jednak zdecydowanie przesadna. Owszem, początek miesiąca często sprzyja bykom, ale taki potężny atak byków pachnie niezdrową ekscytacją. Ożywienie gospodarcze oczywiście w końcu roku się pojawi, ale nie usprawiedliwi wzrostu ceny akcji i surowców, który do tej pory nastąpi. Zarabiać na tej bańce trzeba, ale pamiętać też trzeba, że poziom 1.010 pkt. na indeksie S&P 500 (mocny opór i drugi poziom Fibonacciego zniesienia bessy 38,2 proc. ) może na dłużej wzrosty zatrzymać.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję bardzo mocnym uderzeniem. WIG20 natychmiast wzrósł o blisko 3 procent i potem, po okresie stabilizacji nadal rósł zbliżając się do oporu na 1.900 pkt. Tym razem najmocniejszy był tak odstający ostatnio sektor bankowy. Liderem były jednak akcje TVN. W sektorze surowcowym też jednak odnotowywaliśmy spore wzrosty cen akcji. Dopiero koło południa przyszło uspokojenie połączone z delikatną realizacją zysków.
Po pobudce w USA i przed publikacją amerykańskich danych makro WIG20 znowu ruszył na północ. Po publikacji pierwszego zestawu raportów WIG20 rósł już o 4 procent, mimo że w danych nie było nic nadzwyczajnego, a rynki europejskie nie reagowały. Potem obserwowaliśmy już tylko nieprzytomne ciągnięcie indeksów „na siłę” z końcowym akcentem na fixingu, który doprowadził do przełamania oporu na poziomie 1.900 pkt. Wszystko wyglądało doskonale, ale obrót był stanowczo niesatysfakcjonujący – zbyt mały – a wzrost zbyt duży. Jednak u nas tak często bywa, że mały obrót daje początek poważnemu ruchowi.
WIG20 w maju odpoczywał, indeksy na całym świecie rosły toteż nie ma w tym nic dziwnego, że w ciągu jednej sesji nadrobiliśmy część opóźnień. Podobnie zresztą (6,2 proc.) wzrósł czeski indeks PX-50 (na Węgrzech nie było sesji). Problem jednak w tym, że takie naruszenie oporu przez WIG20 nie jest jeszcze sygnałem kupna (na indeksie WIG już jednak jest). To jest tylko naruszenie i potrzebne jest wiarogodne potwierdzenie z dużym obrotem.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi