Harujemy, zapożyczamy się. Byle święta były bogate
Polacy wydadzą w tym roku na prezenty gwiazdkowe ponad 7,5 mld zł - wylicza TNS OBOP. Niektórzy w grudniu idą do dodatkowej pracy, by na nie zarobić. Inni biorą pożyczki i mówią, że jakoś się to spłaci - liczy się, by niczego nie brakowało na świątecznym stole.
07.12.2009 | aktual.: 07.12.2009 12:54
Czterdziestolatek wyda najwięcej
Okazuje się, że aż 89% Polaków zamierza w tym roku obdarować swoich najbliższych. Statystyczny Polak wyda na ten cel 277 zł. Łącznie wydamy o niemal miliard zł więcej niż przed rokiem – informuje TNS OBOP. Najwięcej na świąteczne prezenty mają zamiar wydać osoby w wieku 40-49 lat (314 zł), mieszkańcy miast powyżej 500 tys. mieszkańców (332 zł), osoby na stanowiskach kierowniczych i specjaliści (386 zł), prywatni przedsiębiorcy (417 zł). Młodzież (15-19 lat) wyda średnio na upominki po 115 zł, rolnicy po 123 zł, studenci po 156 zł – podaje instytucja.
"Będę pracować we wszystkie soboty"
Żeby dorobić na święta wielu Polaków bierze dodatkowe godziny w pracy, są tacy, którzy pracują w soboty. Mówią, że "harują specjalnie z myślą o świętach".
- Poprosiłem szefa, żebym mógł popracować w sobotę, bardzo zależy mi na dodatkowej gotówce. Zarabiam 1,3 tys. zł, jestem magazynierem, moja żona nie pracuje, wynajmujemy mieszkanie, mamy troje dzieci. Żeby jakoś spędzić święta, muszę więcej pracować, za pracę we wszystkie soboty grudnia (oprócz świątecznej) dostanę ok. 800 zł. W przyszłym miesiącu, za to, będę miał mniej pracy, tak się umówiłem z szefem – twierdzi Grzegorz Hryniewskicz, z Płocka.
"Pracuję do późnych godzin nocnych"
- W supermarketach jest teraz gorączka, kasjerki ledwo dają radę. Ja nie narzekam, bo za pracę w nadgodzinach dostanę premię. Bardzo czekałam na ten grudzień, żeby zarobić więcej. Jestem sama, nie mam rodziny. Moje koleżanki, które rodziny mają, są jednak przerażone. Mówią, że nie będą więcej pracować. Ale i tak wiadomo, że będą musiały, w naszym supermarkecie jest teraz więcej czynnych kas, pracujemy dużo dłużej niż w poprzednim miesiącu – opowiada Ania, kasjerka z Gdańska, na rękę otrzymuje 1,5 tys. zł, liczy na przedświąteczną premię w wysokości 500 zł.
"Biorę pożyczkę na duży procent"
Tomasz Gralik, przedstawiciel handlowy z Lublina, też planuje dużo wydać na święta. Ale jak mówi, nie ma możliwości dorobić. Dlatego weźmie pożyczkę.
- Kłopot w tym, że jestem w dość trudnej sytuacji materialnej, mam już trzy kredyty i bank odmówił mi pożyczki. Dlatego zdecydowałem, że zgłoszę się do jednej z firm, które udzielają pożyczki na większy procent. Już sprawdzałem, nie będzie problemu. Na święta przyjeżdża rodzina z zagranicy i chciałbym dobrze przed nią wypaść. Wiem, że ryzykowne są tego typu pożyczki, ale wiem też, że w styczniu będę mógł ją spłacić, bo kroi mi się nowy kontrakt. Dlatego zupełnie się nie martwię. Ile wydam na święta? Myślę, że około 2 tys. zł. Moja żona jest nauczycielką, mamy dwoje dzieci w wieku szkolnym – mówi Tomasz Gralik.
"Dla mnie choinki to jedyny czas na zarobek"
- Hoduję świerki z myślą o sprzedaży przed świętami. Właściwie cały grudzień do świąt pracuję na targowisku, od rana do godziny 20. Dzień w dzień, w soboty i niedziele też. Jem tylko kanapki, mam kawę w termosie. Najgorzej będzie w tygodniu przez Wigilią, już poprosiłem rodzinę o pomoc w tych dniach. Ale cóż, trzeba się przebiedzić, potem w święta sobie odpocznę. Choinki kosztują u mnie, w zależności od wielkości, od 80 zł do 350 zł. Przed Wigilią będę też miał ryby na straganie. Nie wiem jeszcze, ile dokładnie będę brał za kilogram – mówi Tadeusz Naymann, z Krakowa, w ubiegłym roku zarobił na sprzedaży choinek 9 tys. zł.
"Pracuję w grudniu po 10 godzin"
- Chciałabym przygotować święta za ok. tysiąc złotych. Do tego chcę kupić prezenty za 500 – 600 zł. Mam liczną rodzinę, która zjedzie się na święta. No cóż, dla mnie to duża kwota, dlatego poprosiłam szefa o dodatkowe godziny. Siedzę codziennie w pracy 10 godzin, teraz jest koniec roku i więcej pracy – mówi Patrycja, fakturzystka z Jeleniej Góry.
"Idę na Wigilię do Caritasu, nie stać mnie na święta"
Teresa, emerytka również z Lublina, mówi, że ma tak małe świadczenie, że około 20 każdego miesiąca musi pożyczać.
- Nie stać mnie na prezenty i na jakąś szczególną wieczerzę. Mieszkam sama, pójdę do Caritasu na Wigilię. Potem może wpadnie córka z zięciem i wnukami. Ugoszczę ich skromnie. Nie byłoby problemu, ale w listopadzie zachorowałam i teraz muszę kupować drogie leki. Pożyczam na nie, czasem dostaję jakieś pieniądze z opieki społecznej – mówi Teresa Rylska, emerytka z Lublina, ma 69 lat, otrzymuje emeryturę w wysokości 1,2 tys. zł, na same leki w ubiegłym miesiącu zapłaciła 800 zł.
Polacy co roku się zadłużają z myślą o świętach. Za niektórymi dług ciągnie się jeszcze wiele miesięcy. Nadal kierujemy się zasadą „zastaw się a postaw się”. Chociaż nie stać nas na wystawne świętowanie, powtarzamy, że liczy się bogata wigilia, cudowne prezenty, a o tym, ile to kosztowało, pomyślimy później.
- Tak, ciągle jesteśmy ogromnie krótkowzroczni, chcemy dobrze wypaść przed rodziną, dać im świetne prezenty, o spłacie pożyczki myślimy w nowym roku. Mówimy, że to wyjątkowy czas i pieniądze się nie liczą. Chociaż wiemy, że niektóre firmy proponują szemrane pożyczki i tak je bierzemy. Mówimy, że jakoś się zarobi lub jakoś się skombinuje pieniądze na spłatę rat. Ale wielu właśnie w tym miesiącu szuka innych możliwości zarobku lub dorobienia. Pracują na targowiskach, najmują się w supermarketach, sprzedają lub promują jakieś produkty w przebraniu Mikołaja. Znam przypadek pracownika budowlanego, który załatwił sobie chorobowe na trzy tygodnie, po to, by wyjechać za granicę, by tam dorobić na budowie. Mówił, że musiał, bo chciał zrobić prezenty dzieciom. Ma sześcioro pociech – twierdzi Joanna Pogórska, doradca personalny, psycholog.
Krzysztof Winnicki