I już po wzrostach

Szalone wzrosty obserwowane na początku tego tygodnia na światowych rynkach akcyjnych i towarowych, będące odpowiedzią na masowe działania rządów i banków centralnych na całym świecie mające na celu poprawę fatalnego stanu sektora finansowego, odeszły już w siną dal. Inwestorzy bardzo szybko zdyskontowali możliwość poprawy kondycji instytucji finansowych oraz płynności na rynkach i zaczęli się ponownie zamartwiać się słabnącą globalną gospodarką i powiązanymi z tym słabymi prognozami wyników spółek.

I już po wzrostach
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | TANNEN MAURY

15.10.2008 | aktual.: 15.10.2008 15:01

To, że na światowe rynki powróciły z dużym impetem obawy o recesję było już wyraźnie widać po przebiegu wtorkowej sesji w USA. Indeks S&P500 stracił na wartości co prawda niewiele, bo jedynie 0,53 proc., ale z jego subindeksów na plusie zakończyły tylko spółki finansowe (+6,42 proc.) oraz telekomunikacyjne (+1,22 proc.). Reszta sektorów znalazła się pod wodą, a motorem spadków był IT (-3,9 proc.). To, że w tym ostatnim było bardzo słabo widoczne było też w zachowaniu indeksu Nasdaq Comp., który obsunął się we wtorek o 3,54 proc. Bieżące kiepskie prognozy zysków nie dotyczą jednak tylko i wyłącznie sektora IT, ale także branży konsumenckiej, co pokazały wyraźnie wczorajsze złe doniesienia z PepsiCo i przecena walorów tej spółki o prawie 12 proc.

Obraz

O recesji w szczególności w odniesieniu do amerykańskiej gospodarki mówi się często i gęsto. Konsensus na razie jest taki, że chyba zdaniem wszystkich recesja w USA będzie, lub już jest. Różnice dotyczą jedynie czasu jej trwania. Wczoraj Nouriel Roubini, 50-letni profesor ekonomii, który to przewidział kryzys finansowy już w 2006 r. mówił, że recesja będzie najgorsza od 40 lat, potrwa od 18 do 24 miesięcy, bezrobocie wzrośnie do 9 procent, a ceny domów obsuną się o kolejne 15 proc. Z kolei Janet Yellen, szefowa oddziału Fed w San Francisco powiedziała, że recesja w USA już jest. Nieco bardziej „optymistyczny” był Fed Paul Volcker, który mówił co prawda, że recesja w USA jest niemal nieunikniona, ale dodawał też, że nie potrwa ona długo. Trudno zapomnieć też o poniedziałkowych słowach Billa Gatesa, kiedy to przewidywał, że stopa bezrobocia może ustanowić swój szczyt na poziomie 9 proc. (drugi Roubini?) oraz to, że gospodarka USA zmierza w kierunku "całkiem znaczącej recesji".

Dziś obawy o recesję i to nie tylko w USA, ale i innych gospodarkach, zebrały swoje żniwo na początku w regionie Azji i Pacyfiku (-1,3 proc.), a potem przeniosły się na rynki europejskie. O godz. 13:30 indeks DJ Stoxx 600 tracił na wartości 2,75 proc., a największy minus, ponad 10 proc. zaliczały spółki surowcowe. W tym samym czasie kontrakty terminowe na indeks S&P znajdowały się 0,79 proc. pod kreską.

Spółki surowcowe w Europie traciły, bo problem dalszych perspektyw rozwoju globalnej ekonomii widoczny też jest oczywiście na rynkach towarowych. Choć wczoraj w USA listopadowe kontrakty na ropę w pewnym momencie zyskiwały nawet 4,48 proc., to dzień zakończył się na 3,15 proc. minusie (78,63 USD/bar.). Mocno utemperowane zostały także grudniowe terminowe ceny miedzi z +9,38 proc. maksymalnie do +3,55 proc. na koniec dnia. Traciło też złoto. Dziś ropa i miedź w dużym odwrocie (o godz. 13:30 futuresy na ropę – 2,86 proc., a te na miedź -4,80 proc.), ale inwestorzy kupują kontrakty na złoto (o godz. 13:30 +1,01 proc.), kruszec uważany od dawien dawna za bezpieczne schronienie na trudne czasy.

Sytuacja na GPW tak jak wczoraj jest swoistego rodzaju kalką tego co dzieje się na Zachodzie, no może tym razem bardziej przerysowaną, bo i spadki są u nas większe niż w Europie. Indeks WIG20, który we wtorek zyskał na wartości 4,11 proc. (2098,30 pkt), m.in. dzięki znakomitej postawie KGHM-u (+19,35 proc. w ślad za zwyżkującą miedzią), dziś o godz. 13:30 idzie w dół o 4,15 proc. (2011,21 pkt) i biorąc pod uwagę sytuację na światowych rynkach nie powinno chyba dziwić to, na czele peletonu spadkowiczów znajdują się dwa banki (Genin i BRE), a także wspomniany już wyższej KGHM. Tak dla pocieszenia przecena w Warszawie jest i tak mniejsza niż w Pradze, Budapeszcie i Moskwie – bo np. na tych dwóch ostatnich rynkach BUX i RTS tracą ponad 7 proc.

Kto wie, może nastroje na rynkach zdołają poprawić choć nieco najnowsze wieści z największego amerykańskiego banku JPMorgan Chase. Jego zysk w III kwartale co prawda spadł o 84 proc. do 527 milionów dolarów, czyli 11 centów na akcję, ale na rynku spodziewano się straty w wysokości 18 centów na akcję.

Komentarz sporządził:
Marek Nienałtowski
Główny Analityk Rynków Finansowych
Goldenegg – Niezależni Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)