Ile zarabiają katecheci?

Katecheta z 5-letnim stażem zarobi 2-2,5 tys. zł brutto, tyle co „zwykły” nauczyciel

Ile zarabiają katecheci?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

19.05.2011 | aktual.: 19.05.2011 13:26

W tym roku mija 20 lat od powrotu religii w mury szkolne. Jak wygląda dzisiaj status tego przedmiotu? Co o nim myślą nauczyciele, uczniowie, rodzice, sami katecheci?

Ciężka praca katechety

Tego ukryć się nie da: religia w szkole budzi kontrowersje. Przyczyną, między innymi, są finanse i ich relacje z podległością zawodową. Księża uczący w szkole są opłacani z budżetu. Ich zwierzchnikiem jest dyrektor szkoły, ale… nie do końca. Nie może on na przykład zrezygnować z usług słabego katechety bez zgody biskupa. Czy to zgodne z regułami demokracji? – takie pytanie słychać w szkołach coraz częściej.

Poza tym nauczycieli religii obowiązują te same zasady, co ich kolegów, regulowane m.in. przez Kartę Nauczyciela. Zasady te dotyczą także zarobków. Oznacza to na przykład, że katecheta z 5-letnim stażem zarobi 2-2,5 tys. zł brutto, tyle co „zwykły” nauczyciel. Na jego pensję „składają się” wszyscy podatnicy, również innowiercy i ateiści.

Uczniowie religię bardzo często lekceważą. Sygnały o tym dochodzą ze szkół, a również i z mediów, które zwietrzyły temat. Uczniowie uderzają w to, co dla duchownych kłopotliwe. Potrafią spytać księdza, czy uprawia seks, bawić się na lekcji prezerwatywą. Każą się tłumaczyć z wypowiedzi ojca Rydzyka, z afer obyczajowych wstrząsających Kościołem. Dla uczących księży i katechetów doświadczenie pedagogiczne bywa drogą przez mękę.

Religia czy wuef – co ważniejsze?

Co o swojej pracy myślą oni sami? Otwarci na młodzież zapaleńcy zdarzają się wśród nich niezbyt często. Częściej bywa tak, jak w przypadku młodego katechety z woj. pomorskiego, który zwierza się: – Czas spędzany na lekcjach w liceum to dla mnie prawdziwe godziny grozy. Rozmawiam może z dwiema, trzema osobami. Z resztą nie umiem nawiązać kontaktu – przyznaje samokrytycznie. – Uczniowie nudzą się, czytają gazety, wychodzą, rozmawiają. Czuję, że nie jestem dla nich partnerem do rozmowy. Niestety, nie mogę zrezygnować z nauczania. Zasady panujące w Kościele nie dają mi takiej możliwości. Prawo do rezygnacji z uczenia mają jedynie katecheci świeccy. Nauczyciel z 15-letnim stażem, uczy w gimnazjum, zgodził się na anonimową wypowiedź: - To, co powiem, wynika wyłącznie z moich obserwacji. Księża są ze szkołą związani luźno. Nie rozumieją jej problemów. Spóźniają się na lekcje, puszczają uczniom filmy, aby czas minął. Katechetki bywają wymagające. Księża to luzacy. Stawiają piątki i chcą mieć wszystko z głowy.
Młodzieży raczej nie rozumieją. Zastanawiam się, czego nauczyli się w seminariach o realiach współczesnej polskiej szkoły? Co o niej wiedzą, gdy zjawiają się po raz pierwszy w jej murach?

Jego koleżanka, pracuje w liceum, wcześniej w podstawówce, również zastrzega anonimowość: - Religia w szkole podstawowej, zwłaszcza w najmłodszych klasach, to straszna rzecz. MEN tego nie kontroluje od strony merytorycznej, bo jest to w gestii parafii, czyli proboszcza. Katechetki uczą dzieci jakichś rzeczy kompletnie dla nich nie do pojęcia, każą wkuwać je na pamięć. Bardzo często się zdarza, że najmłodsze klasy nie mają wychowania fizycznego, albo tylko jedną godzinę. I to w tzw. złotym wieku motoryki dziecięcej, kiedy dziecko dużo się rusza! Ale religii – dwie godziny, obowiązkowo. Nie mogę o tym mówić, zbyt mnie denerwuje ten temat!

Jak tego uczyć, na Boga?

Na wsiach czy w młodszych klasach księża wciąż mają pewien posłuch. W miastach, w liceach sytuacja się zmienia coraz wyraźniej. Młodzi ludzie odwracają się od religii. Bywają przypadki, że wypisywanie się z tego przedmiotu nabiera masowego charakteru. Uciekają przed nim całe klasy.

Jak jednak uczyć tego przedmiotu w dzisiejszych czasach? Przekaz zawarty w Biblii w oczach współczesnej młodzieży w dużej mierze przestał być aktualny. Kogo można straszyć dziś diabłem, zaciekawić historią Jonasza w brzuchu wieloryba albo żony Lota zamienionej w słup soli? Może jedynie najmłodsze dzieci pozostają pod wrażeniem tego typu opowieści. Psychologowie podpowiadają: alternatywą mogłaby być postawa księdza czy katechety, umiejącego znaleźć z dziećmi i z młodzieżą wspólny język. Doradzającego im w kłopotach, wysłuchującego zwierzeń. Zdobywającego się na luz. Wspominany przez „Politykę” w raporcie „Samotność katechety” dominikanin głosił na przykład, że „Jezus jest zajebisty”. Takie słowa mogły szokować, to prawda. Należy mu jednak oddać, że potrafił dotrzeć do młodych serc i umysłów. Młodzież go lubiła. Niestety, jego metody pedagogiczne nie znalazły uznania u przełożonych. Zakonnik szybko przestał uczyć.

Reakcji zwierzchników nie wywołała natomiast postawa katechetki, którą opisuje jeden z uczniów gimnazjum: - Jedna z lekcji religii. Otwierają się drzwi, wchodzi katechetka. Blada twarz wzniesiona ku górze, przymknięte oczy. W uniesionych rękach krzyż. Woła przejmującym głosem: „Wyznajcie swoje grzechy!”. Klasa patrzy jak na kosmitkę. Jak tu się porozumieć z kimś, komu najwyraźniej zawód nauczyciela pomylił się z inkwizytorem? Uczniowie coraz dobitniej wypowiadają swoje stanowisko. Interesuje ich religia, ale jako dziedzina wiedzy, nie jako zbiór formułek, dogmatów i historyjek. Widać tutaj, że ich oczekiwania rozmijają się coraz wyraźniej z postawą nauczycieli tego przedmiotu. Czy znalezienie kompromisu będzie możliwe?

Tomasz Kowalczyk/MA

wynagrodzeniakatechetaile zarabiają
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (119)