Ile zarabiają psychologowie?

Wśród przedstawicieli tego zawodu są osoby osiągające niemalże status celebrytów.

Ile zarabiają psychologowie?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

27.03.2013 | aktual.: 28.05.2018 14:59

Wśród przedstawicieli tego zawodu są osoby osiągające niemalże status celebrytów. Wypowiadają się w mediach, udzielają wywiadów, doradzają na forach, jak żyć. Psycholog o naprawdę dużej renomie może zarobić nawet 10 tys. zł za odbywające się w weekend szkolenie.

Możliwości jest wiele, pieniędzy mniej

W dużej korporacji psycholog zarobi 6, 7 tys. Niekoniecznie akurat jako psycholog – może pracować w dziale public relations czy też zarządzać zasobami ludzkimi. W szkole – tyle co nauczyciel, maksymalnie niespełna 3 tys. zł brutto. W pomocy społecznej jeszcze mniej. Średnie zarobki psychologów nie przekraczają 2,5 tys. zł. Wielu przyzwoite gaże osiąga dopiero po zatrudnieniu się w kilku miejscach i dodatkowo po otwarciu własnego gabinetu.

Stawka psychologa prowadzącego gabinet, w zależności od renomy, doświadczenia, miejsca, kształtuje się w przedziale od 80 do 150 zł za godzinę terapii. To stawka brutto. Od niej trzeba odjąć czynsz, ubezpieczenia, podatki. Zostaje 50 – 100 zł netto. W tej sytuacji wszystko zależy od liczby klientów. Dobry specjalista będzie miał ich dużo, słaby się nie utrzyma. Normalna sytuacja, którą regulują prawa rynku.

Tak naprawdę jednak działanie pod własnym szyldem na początku zawsze stanowi ryzyko. Nie wiadomo, czy terapeuta się sprawdzi. Czy zapał do pracy i podejście do pacjentów spotka się z pozytywnym odzewem drugiej strony.

- Wzajemne relacje psychologa z pacjentami to złożona, delikatna kwestia – zauważa Paweł Brzeziński, psycholog, terapeuta z Gdyni. – Są pacjenci, którzy w życiu nie pójdą do psychologa – kobiety, inni z kolei unikają terapeutów płci męskiej. Są też tacy, którzy ufają wyłącznie terapeutom starszym. W nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich ważny może okazać się każdy szczegół. Jedno jest pewne: otwieranie gabinetu zaraz po studiach nie ma sensu. Brak doświadczenia, a również młody wygląd - te czynniki nie wróżą sukcesu.

Dlaczego lubimy psychologię?

Psychologia ciągle mieści się w czołówce najchętniej wybieranych kierunków. Średnio 15, 20 osób na jedno miejsce – taka konkurencja sprawia, że dostać się na te studia nie jest łatwo. Sześć lat temu na UMCS i UW liczba kandydatów dochodziła nawet do 30 na jedno miejsce.

Analitycy rynku pracy straszą: po tych studiach będzie coraz trudniej o zatrudnienie. Rynek nasyca się nierównomiernie, są jednak takie regiony, na przykład krakowski, gdzie stawianie na psychologię to poważne ryzyko. Liczba terapeutów jest tam już wystarczająca.

Na korzyść psychologów przemawia jednak fakt, że tak naprawdę same studia są jedynie czymś w rodzaju punktu wyjścia na szerokie pola zawodowe. Nie jest tak, jak np. choćby w mylonej niekiedy z psychologią psychiatrii, gdzie wybrany kierunek zdecydowanie określa zawód. Psycholog nie musi prowadzić terapii, nie musi leczyć. Już na studiach dokonuje wyboru specjalizacji. Może kształcić się w kierunku psychologa klinicznego czy psychologa szkolnego, ale równie dobrze – jako doradca personalny, trener osobowościowy, negocjator czy też psycholog penitencjarny.

Po studiach osoby z dyplomem psychologa trafiają do gabinetów i poradni. Ale równie dobrze mogą pracować w urzędach, szkołach, placówkach samorządowych, mediach, reklamie. Wybór jest szeroki, co nie znaczy, że łatwy. Widmo bezrobocia zagląda nowym absolwentom coraz częściej w oczy – podobnie jak w przypadku innych kierunków o profilu humanistycznym.

Same studia psychologicznie nie starczają do prowadzenia terapii. W tym zawodzie jest konieczne ukończenie i ciągłe szkolenie w szkole psychoterapii. Zawód psychoterapeuty to stały rozwój i praca nad sobą. Konieczna jest także regularna superwizja (konsultacje terapeuty z innym specjalistą, mającym certyfikat tzw. superwizora). Z czego wynika niesłabnąca popularność psychologii? W 2005 r., w wypowiedzi cytowanej przez „Pierwszy Portal Rolny”, rzecznik UW Artur Lompart zgadywał, że chodzi być może o rosnące zainteresowanie kondycją człowieka. Dodawał też: - Młodzi ludzie myślą, że psychologowie będą wkrótce niezbędni społeczeństwu.

Studiuję tu, gdyż nie wiem, co robić

Czy tak jest rzeczywiście? Niewątpliwie tempo życia sprawia, że coraz częściej cierpimy na nerwice, depresje, alkoholizm i inne schorzenia, które sprawiają, że ratunku szukamy w gabinetach terapeutów. Ale przyczyny „pędu na psychologię” mogą być różne. – Niektórzy wybierają ten kierunek sądząc, że zdobyta wiedza pomoże im w uporaniu się z własnymi problemami – mówi Paweł Brzeziński.

- Inni rzeczywiście są zainteresowani konkretnym zagadnieniem. Od samego początku wiedzą na przykład, że po dyplomie będą pracować z dziećmi lub z więźniami. Są też naturalnie tacy, którzy kompletnie nie mają pomysłu na życie i idą na psychologię, żeby przeczekać. Wydaje im się, że tam będzie łatwo, minie parę lat, a później się zobaczy.

Ci ostatni jako terapeuci kariery raczej nie zrobią. Psycholog musi bowiem odnaleźć swój sposób na terapię – uważa Paweł Brzeziński. Po jakimś czasie będzie wiadomo, czy to działa, czy jego metoda pracy z pacjentami przekłada się na wyniki. Jeśli tak, to znaczy, że nadaje się na terapeutę. Jeśli nie, może szukać w innej dziedzinie. Studia psychologiczne to jedynie baza, na której każdy w odmienny sposób może budować swoją karierę.

TK,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (61)