Impas, dołek, katastrofa… Trwać czy wiać?

Nie walcz z każdym napotkanym kryzysem. Konsekwentnie realizuj dobre przedsięwzięcia, a z niewłaściwych rezygnuj – bez poczucia klęski i wstydu. Pamiętaj, że twój upór często jest godny lepszej sprawy.

Impas, dołek, katastrofa… Trwać czy wiać?
Źródło zdjęć: © thinkstock

24.08.2011 | aktual.: 24.08.2011 16:46

_ Bądź konsekwentny; do celu zdążaj wytrwale, bez oglądania się wstecz; skoro powiedziałeś A, powiedz i B; jak już coś rozpocząłeś, doprowadź to do końca; nigdy się nie poddawaj; tylko mięczak się wycofuje; każdy odwrót to porażka. _

Każdy zna doskonale taką śpiewkę

Ludzie, którzy to mówią, zapewne chcą dla nas jak najlepiej. I w większości sytuacji naprawdę mają rację. Wiadomo: kto często rezygnuje i zmienia plany, ten do niczego w życiu nie dojdzie. Trudności są po to, aby je pokonywać, a nie by dezerterować bez podjęcia walki.

Konsekwencję wychwala m.in. Tadeusz Żychiewicz – w swojej książce „Cnoty i nie-cnoty” (wydawnictwo Znak) przedstawia ją jako nieodzowny warunek każdej solidnej roboty i każdego sensownego przedsięwzięcia. Bez konsekwencji nigdy nie dojdziemy do satysfakcjonującego rezultatu, a przeciwnie – możemy napytać sobie wiele biedy. Przykłady, które przytacza autor? Brak konsekwencji w należytym suszeniu surowca drzewnego daje odstające futryny i spaczone ramy. Bez ścisłego trzymania się zaleceń lekarza niepotrzebnie przedłużamy czas powrotu do zdrowia. Ale to nic w porównaniu ze skutkami niekonsekwencji chirurga – jeśli żelazny program operacji nie jest realizowany punkt po punkcie aż do ostatniego szwu, szanse na to, że pacjent przeżyje, maleją.

Nie bądźmy jednak fanatykami konsekwencji. Nieumiarkowane windowanie jej na piedestał to nieporozumienie. Konsekwencja raz pomaga, a innym razem szkodzi. O czym świadczy między innymi historia słynnego ponaddźwiękowego samolotu Concorde. Posłuchajcie.

Concorde był wspólnym francusko-brytyjskim pomysłem. Niestety, chybionym – przynajmniej z punktu widzenia ekonomii. Maszyna zużywała potworne ilości paliwa, miała mały zasięg i niewiele miejsc dla pasażerów. Zanim samolot zaczął przewozić ludzi, gruchnęła wiadomość, że Amerykanie stworzyli nowego Boeinga. Nie było wątpliwości, że konstrukcja made in USA jest dużo lepsza od Concorde’a. Mimo to Paryż i Londyn podjęły decyzję o kontynuowaniu projektu. Ze względu na poniesione nakłady. I dumę, która nie pozwalała przyznać się przed jankesami do porażki.

Po dziś dzień mówi się w psychologii o efekcie Concorde’a. Zjawisko polega na tym, że brniemy w bezsensowne przedsięwzięcia tylko dlatego, że tak wiele w nie zainwestowaliśmy – pieniędzy, czasu, wysiłku, uczuć, energii.

Ofiarą efektu Concorde’a jest na przykład lojalny pracownik notorycznie pomijany przy awansach. Wierzy, że za lata poświęceń dostanie wreszcie wymarzone stanowisko, bo mu się ono należy jak psu kość. Nie składa więc wypowiedzenia, tylko pracuje z jeszcze większym oddaniem. Aż do czasu, gdy firma go wyeksploatuje do reszty i wymieni na nowszy model. Wtedy biedak zrozumie, że postawił na niewłaściwego konia. Jednak będzie już dla niego za późno na zmianę. - Jeżeli poczujesz, że jesteś w dole, najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to… odłożyć łopatę – mówi Warren Buffet, jeden z najbogatszych ludzi na świecie.

- Nie warto tkwić w ślepym zaułku z powodu poniesionych kosztów – wtóruje mu guru zarządzania Seth Godin. W jego poradniku „Dołek – czyli kiedy brnąć, a kiedy rezygnować” (wydawnictwo Helion) znajdziemy historię Michaela Crichtona, który porzucił medycynę dla czegoś tak niepewnego jak pisarstwo. Mężczyzna ukończył Harvard Medical School i zrobił doktorat w Salk Institute for Biological Studies, co gwarantowało mu wspaniałą karierę lekarza lub naukowca. Jednak nie miał ochoty kroić ludzi. Nawet najbardziej spektakularny sukces w tej dziedzinie nie stałby się dlań źródłem satysfakcji. Crichton postanowił nie poświęcać reszty życia czemuś, czego nie lubi, tylko dlatego, że skończył Harvard i odbył stypendium doktoranckie. Dlatego zrezygnował. A to, że przyjaciele wzywali go do opamiętania, nie robiło na nim specjalnego wrażenia. Rzucił medycynę i zaczął życie od nowa. Jako autor książek – bestsellerowych, jak się później okazało. Jeśli on zdobył się na odwagę, dlaczego my nie mielibyśmy spróbować? Uczeni
przeprowadzili eksperyment z małpą. Zwierzak miał wyjąć śliwkę ze słoika o bardzo małym otworze. Trzymając smakołyk, nie był jednak w stanie wyciągnąć łapy. A puścić zdobyczy nie chciał. Nawet wówczas, gdy badacze położyli obok inny owoc. W końcu małpa zaczęła uderzać słojem w swoją głowę coraz mocniej i mocniej. Choć bardzo ją to bolało, nie zamierzała przestać. Czy nam to czegoś nie przypomina? Mamy dosyć szefa, firmy i wykonywanego zawodu, który okazał się kompletną pomyłką, ale żeby odejść – co to, to nie. Za wiele zainwestowaliśmy w swoją karierę. Wpadliśmy w pułapkę konsekwencji. Lęk przed utratą tego, co z takim trudem zdołaliśmy już zdobyć, nie pozwala nam sięgać po rzeczy, które naprawdę mogłyby wypełnić szczęściem nasze serca.

Mirosław Sikorski/JK

sukcesporażkamotywacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)