Inwestorzy przystąpili do wakacyjnej wyprzedaży akcji

Poniedziałkowy marazm na giełdach i wakacyjne nastroje nieoczekiwanie przekształciły się w gwałtowną niechęć do posiadania akcji.

Inwestorzy przystąpili do wakacyjnej wyprzedaży akcji
Źródło zdjęć: © Gold Finance

29.06.2010 | aktual.: 29.06.2010 17:01

Poniedziałkowy marazm na giełdach i wakacyjne nastroje nieoczekiwanie przekształciły się w gwałtowną niechęć do posiadania akcji.

Co gorsza, ciężko dostrzec konkretne powody tej nagłej zmiany nastawienia inwestorów. Trudno za taki uznać gorszy niż się spodziewano odczyt indeksu wskaźników wyprzedzających dla chińskiej gospodarki, czy wzrost kosztu ubezpieczenia długów Hiszpanii. W przypadku Chin mamy do czynienia raz z obawami o przegrzanie gospodarki, to znów ze strachem przed jej spowolnieniem. Grecko-hiszpańskie niepokoje będą aktualne z mniejszym lub większym natężeniem przez najbliższe co najmniej 2-3 lata, podobnie jak obawy związane ze spowolnieniem dynamiki wzrostu europejskiej gospodarki w wyniku wprowadzania drastycznych programów oszczędnościowych. Dziś wszystkie te strachy pospołu zajrzały w oczy inwestorów na wszystkich światowych giełdach. Rozmiaru klęski byków dopełnił fatalny odczyt wskaźnika zaufania amerykańskich konsumentów, którego wartość była aż o 10 punktów niższa, niż się spodziewano. Indeksy na Wall Street traciły na początku handlu po ponad 2 proc.

Polska GPW

Wtorkowa sesja na warszawskim parkiecie zaczęła się od umiarkowanego spadku indeksów. WIG20 tracił na otwarciu nieco ponad 0,8 proc., a wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 0,6 proc. Jednak nastroje błyskawicznie się pogorszyły i już po pierwszej godzinie handlu oba indeksy podwoiły skalę strat. Nieco lepiej było na rynkach małych i średnich spółek. sWIG80 początkowo zyskiwał nawet 0,4 proc. Z czasem i tam sielanka się skończyła. Fatalna atmosfera na głównych giełdach europejskich wciąż ciążyła na naszym parkiecie. Wskaźnik największych firm w najgorszym momencie tracił 2,4 proc. i po spadku poniżej 2300 punktów nie był w stanie wrócić powyżej tego poziomu. W gronie największych firm trudno było znaleźć te, które traciły mniej niż 1 proc. Najmocniej trzymały się akcje PGNiG i PZU. Liderami spadków były walory PKN Orlen, tracące chwilami ponad 3 proc., a dorównywały im papiery Pekao. Tylko nieznacznie w tyle zostawały akcje KGHM, o ponad 2 proc. taniały papiery PKO. W końcówce sesji przecena jeszcze się
nasiliła. Ostatecznie WIG20 zniżkował o 2,62 proc., WIG stracił 2,12 proc., wskaźnik średnich firm zmniejszył swoją wartość o 1,17 proc., a sWIG80 o 1,28 proc. Obroty wyniosły 1,3 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Poniedziałkowa sesja na Wall Street nie przyniosła żadnych rozstrzygnięć. Dow Jones zniżkował o symboliczne 0,05 proc., S&P500 spadł już mniej symbolicznie - o 0,2 proc. Przebieg notowań był dość nerwowy, indeksy wielokrotnie zmieniały kierunek ruchu, ale niewiele z tego wynikało. Niedźwiedzie mogą być zadowolone, zaznaczając swoją niewielką przewagę w końcowym bilansie, a byki są szczęśliwe, że nie doszło do głębszej przeceny. Decydujące starcie nastąpi prawdopodobnie pod koniec tygodnia, po ogłoszeniu danych dotyczących sytuacji na rynku pracy.

Na amerykańskie rozstrzygnięcia nie czekały giełdy azjatyckie, na których dominowały dziś pokaźne spadki. Nikkei stracił 1,27 proc. w reakcji na znacznie gorsze niż się spodziewano dane dotyczące bezrobocia, które zwiększyło się nieoczekiwanie do 5,2 proc. oraz produkcji przemysłowej, która równie niespodziewanie zmniejszyła się o 0,1 proc. O 0,7 proc. zmniejszyły się także wydatki gospodarstw domowych. Na drodze indeksu w kierunku dołka z początku czerwca zielone światło pali się więc coraz bardziej intensywnie. Na chińskiej giełdzie mieliśmy do czynienia z tąpnięciem największym od kilku miesięcy. Shanghai B-Share zniżkował o prawie 5,1 proc., zaś Shanghai Composite stracił 4,3 proc. Do czerwcowego minimum brakuje im już bardzo niewiele. Na tym tle sięgający 2,3 proc. spadek wskaźnika w Hong Kongu, czy 1 proc. zniżka na Tajwanie nie robią już większego wrażenia.

Wtorkowa sesja na głównych giełdach europejskich zaczęła się od spadków sięgających 1,4-1,6 proc. Okazało się to jedynie przygrywką do przeceny, która w przypadku indeksu we Frankfurcie swoje apogeum osiągnęła już po pierwszej godzinie notowań. Wówczas DAX tracił 2,5 proc., zbliżając się do poziomu 6000 punktów na odległość zaledwie dwóch „oczek”. Paryski CAC40 spadał systematycznie aż do wczesnego popołudnia, gdy strata sięgała 3 proc. Stosunkowo lepiej radził swoje FTSE, zniżkujący o 2 proc. Spośród giełd naszego regionu w spadkach przodował moskiewski RTS, tracący 3,3 proc. Budapeszt ze spadkiem o 1,6 proc., czy Sofia, zniżkująca o 0,1 proc. wyglądały przy tym jak oazy spokoju. Liderem niepokoju był natomiast parkiet w Madrycie, gdzie spadek przekraczał wczesnym popołudniem 3,5 proc. W ciągu dnia nie było widać śladu prób obrony byków przed mocno dla nich niekorzystnym rozwojem sytuacji. Wręcz przeciwnie, po kiepskich informacjach o nastrojach amerykańskich konsumentów indeksy jeszcze mocniej poszły w
dół. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 tracił 3,8 proc., DAX zniżkował o 3,3 proc., a FTSE o 2,5 proc. W Madrycie zniżka przekroczyła 4,5 proc.

Waluty

Dobra passa wspólnej waluty chwilowo dobiegła końca. W poniedziałek kurs euro zjechał z 1,239 do 1,228 dolara, czyli o ponad centa bez żadnej próby korekty i obrony. Dziś ta tendencja była kontynuowana z niemal identyczną dynamiką. Wczesnym popołudniem euro wyceniano na 1,218 dolara, czyli o kolejnego centa niżej. W ciągu niecałych dwóch dni wspólna waluta straciła prawie 1,7 proc., docierając do poziomu najniższego od połowy czerwca. Konkretnych powodów przeceny euro, poza niepewnością i niechęcią do ryzyka, nie widać. Na fali jest dolar, a przede wszystkim frank i jen.

Te nastroje były mocno odczuwalne na naszym rynku. Frank nadal zyskiwał, choć już z mniejszą dynamiką, bijąc kolejne kilkunastomiesięczne rekordy. Za „szwajcara” trzeba było dziś płacić 3,12-3,14 zł. Kurs dolara dotarł do poziomu 3,42 zł, a do niedawnego rekordu z początku czerwca brakuje mu jeszcze 10 groszy. Euro, po porannym wyskoku do poziomu 4,17 zł, w ciągu dnia taniało o 1-2 grosze. Słabość naszej waluty było widać jedynie na początku dnia. Później dostrzegalne były nieśmiałe próby obrony, a w każdym razie można mówić o powstrzymaniu przeceny. Biorąc pod uwagę fatalne nastroje na światowych rynkach finansowych można to uznać za spore osiągnięcie.

Podsumowanie

Nasz indeks największych spółek zrobił dziś zdecydowany krok w kierunku dołka z 25 maja. Wówczas WIG20 dwukrotnie obronił się przed spadkiem poniżej 2260 punktów. Wszystko wskazuje na to, że byki przed taką próbą staną po raz trzeci. W nieco lepszej sytuacji jest wskaźnik szerokiego rynku oraz mWIG40. Za to indeks najmniejszych firm jest już na etapie pogłębiania minimum z lutego. Dziś w pierwszych minutach notowań do lutowego dołka niebezpiecznie zbliżył się S&P500. Jeśli sytuacja na światowych giełdach w najbliższym czasie się nie poprawi, może nas czekać kolejna fala spadków. Jedyna nadzieja w piątkowych danych z amerykańskiego rynku pracy. Do czasu ich publikacji nerwówka gwarantowana.

Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance

| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)