Jak łowcy głów handlują CV
Fachowcy, którzy nie szukają pracy i tak zapraszani są na rozmowy kwalifikacyjne. Nie wiedzą nawet, że ich życiorysami i adresami handlują łowcy głów.
11.05.2010 | aktual.: 11.05.2010 12:14
Head - hunterzy prześcigają się w dostarczaniu życiorysu odpowiedniego rekruta. Prowizję za realizację zlecenia dostanie ten, kto prześle CV kandydata najszybciej. Często wyszukują sobie kandydata, przygotowują jego CV, a następnie przedstawiają je pracodawcy - klientowi. Pracownik nic o tym nie wie. Dopiero, gdy szef wstępnie zaakceptuje kandydaturę, łowcy głów rozpoczynają proces nakłaniania pracownika do zmiany pracy. Jeśli nawet pracownik nie chce słyszeć o przeniesieniu się do innej firmy, łowca i tak już zainkasował zaliczkę.
- Niestety tak robią nieuczciwi head - hunterzy, wskutek takich nieprawidłowości szybko tracą miejsce na rynku. Zdarza się i tak, że handlują życiorysami. Gdy przykładowo ich klient odrzucił kandydatury, łowcy sprzedają aplikacje innemu łowcy, który przedstawi je swojemu klientowi. W ten sposób CV staje się towarem obracanym wiele razy i na różne sposoby. Pracownik zaś jest całkowicie nieświadomy tego, co dzieje się z jego danymi osobowymi - twierdzi head-hunter, prosi o anonimowość.
"Ofiarami" łowców są najczęściej menedżerowie. Tacy, o których specjaliści od rekrutacji dużo wiedzą. Informacje o nich krążą wśród firm rekruterskich. Dlatego trudno mówić w ich przypadku o ochronie danych osobowych.
- Oczywiście obrót danymi osobowymi wbrew woli ich właściciela jest przestępstwem. Ktoś złapany na gorącym uczynku, np. przechowujący w mieszkaniu CV, może liczyć się z poważnymi konsekwencjami prawnymi. Nikt z łowców nie przyzna się do handlowania aplikacjami, ale i tak wszyscy wiedzą, że ten proceder jest popularny. Dlatego warto korzystać z usług sprawdzonych firm, a nie "szemranych" specjalistów - dodaje head-hunter.
(toy)