Jak znalazłem autora pewnego systemu lotto

"Zarób 5400 zł miesięcznie! Jeśli interesuje Cię system przynoszący gwarantowany zysk, to nasze rozwiązanie z pewnością Cię zainteresuje" - maila z takim tekstem wysłał do mnie Polski System Lotka. Matematycy mówią jednak wprost: systemu na tę grę liczbową nikt nie wymyślił i nie wymyśli. No, może poza jedną osobą...

Jak znalazłem autora pewnego systemu lotto
Źródło zdjęć: © Totalizator Sportowy

06.11.2012 | aktual.: 06.11.2012 14:23

"Zarób 5400 zł miesięcznie! Jeśli interesuje Cię system przynoszący gwarantowany zysk, to nasze rozwiązanie z pewnością Cię zainteresuje" - maila z takim tekstem wysłał do mnie Polski System Lotka. Matematycy mówią jednak wprost: systemu na tę grę liczbową nikt nie wymyślił i nie wymyśli. No, może poza jedną osobą...

Albo mam do czynienia z Pitagorasem naszych czasów, albo za Polskim Systemem Lotka kryją się zwykli oszuści, którzy matematykę i ludzi próbują oszukać jak Marcin P. i spółka. Pierwszy problem z systemem jest taki, że firma, która mi go proponuje, siedzibę ma w Kostaryce. Nieco specyficzne miejsce na sprzedaż systemu do gry w polskiego lotka.

Druga sprawa, która mnie nurtuje: po co ktoś, kto rozbił bank i opracował system gry w lotka, chce jeszcze zarabiać? Filantrop? Wątpię, bo za swój system życzy sobie SMS-em 23,37 zł. Trzecia sprawa to liczba systemów, jakie sprzedawane są w internecie. Dr Google podpowiada, że proponuje je ponad 41 mln stron!

A przecież w mailu od Polskiego Systemu Lotka napisano wyraźnie: "Ponad 6 milionów Polaków regularnie gra w Lotto. Zaledwie ułamek procenta zajmuje się tym zawodowo i odnosi sukcesy w postaci wygranych". No to jak stron jest 41 mln, grających 6 mln, to ten ułamek procenta jest nieco duży. Stwierdzam, że ktoś zamiast systemu lotto chce mi jednak wepchnąć zwykły system argentyński.

Matematycy coś knują

Dzwonię do Uniwersytetu Warszawskiego, słynącego w okresie międzywojennym z polskiej szkoły matematycznej, a dziś ze studentów wygrywających konkursy informatyczne. Proszę biuro prasowe uczelni o kontakt z jednym z ich matematyków. Niestety, po kilku godzinach miła pani informuje mnie, że żaden z ich specjalistów nie znajdzie dla mnie 10 minut na telefoniczną rozmowę.

Myślę sobie, że rok akademicki w pełni, więc rzeczywiście nie mają czasu. Po chwili nachodzi mnie jednak refleksja. A może to wielkie oszustwo? W końcu we wtorek w Lotto ma pęknąć 50 mln zł, a budżet całego UW to 700 mln zł. Matematycy mają więc jedyną taką szansę, by porządnie zarobić. Siedzą teraz i szukają sposobu na wielkie loteryjne pieniądze.

Dzwonię na Uniwersytet Jagielloński. Po 15 minutach znajdują dla mnie matematyka, który chce ze mną porozmawiać - dr. Krzysztofa Ciesielskiego. Pytam, czy mądre głowy w Krakowie nie pracują teraz nad swoim systemem. Matematyk się śmieje i stwierdza, że jego koledzy po fachu dziś raczej nie grają, bo wiedzą, na czym to polega.

- Jest tylko jeden sprawdzony system na to, by wygrać. Obstawić wszystkie kombinacje liczb, a jest ich blisko 14 mln. Inaczej nikt nie będzie pewny sukcesu. Niestety, taki system ma ten minus, że trzeba na to wydać niemal 42 mln zł. Na plusie w przypadku kumulacji zostaniemy więc tylko wtedy, gdy nikt poza nami nie wygra. A na to gwarancji nie da nam nikt - tłumaczy dr Ciesielski.

Dyskretnie przypominam jednak, że są jeszcze wygrane z trójek, czwórek i piątek.
- A ile płacą za piątkę? W uproszczeniu niech będzie to 5 tys. zł. Takich piątek trafimy 258. Ile na tym zarobimy? 1,29 mln zł. Co to za pieniądze przy kuponach puszczonych za 42 mln zł? - szybko zbija mój argument matematyk.

Cały czas jednak nie wierzę, że nie da się zwiększyć szans na wygraną. No bo przecież we wtorkowym losowaniu raczej nie padną liczby, które zostały wylosowane w sobotę. No i mało prawdopodobne, że maszyna Lotto wybierze ciąg liczby taki jak np. 1,2,3,4,5,6. Znów pudło.
- Prawdopodobieństwo trafienia tych liczb jest takie samo jak każdej innej kombinacji złożonej z naszych szczęśliwych numerków. Każdy układ sześciu liczb ma takie same szanse na trafienie - mówi.

Poproszę zakład na chybił-trafił albo na samo trafił

Intuicja podpowiada, że moja szczęśliwa 13 (dzień urodzin córki), 16 (numer w dzienniku w liceum), 18 (numer w dzienniku w podstawówce), 22 (dzień urodzin), 28 (mój wiek), 43 (wiek jednego z członków rodziny) dają mi większą szansę na wygraną 50 mln zł niż inne przypadkowe. Sprawdzam więc, jaka była częstotliwość padania tych liczb na stronie internetowej Lotto. Dane pochodzą z okresu od 1957 roku do ostatniego losowania. W zasadzie zgadzają się słowa matematyka. Z jednym małym "ale". Moje liczby padały mniej więcej po około 650 razy każda. Tylko 43 wylosowano jedynie 578 razy. Przypadek?

- Rzucił pan trzy razy monetą i trzy razy wypadła reszka. Jak jest szansa, że za czwartym razem wypadnie reszka? Cały czas taka sama: 50 proc. - odpowiada dr Ciesielski.

Poszukałem w internecie. Rzeczywiście w Mini Lotto, czyli dawnym Express Lotku, 3 stycznia 1979 roku i w następnym losowaniu 10 stycznia padło pięć identycznych liczb.

- Nie ma żadnej gwarancji, że pan wygra - mówi mi sprzedawca programu Lottomania. Jego aplikacja podpowiada, jakie liczby padały ostatnio i na przestrzeni lat, jak zadbać o to, aby nie wypełnić kuponów tylko parzystymi liczbami, no i pomaga grającym systemem wydrukować kilkadziesiąt czy kilkaset kuponów.

Twórca Lottomanii swojego imienia i nazwiska ujawnić nie chce. Mówi, że sam w Lotto gra, ale na razie szóstki nie trafił. A jakby trafił, to i tak program by sprzedawał. Tylko w dzień przed kumulacją poszło kilkanaście licencji. Każda za 69 zł.
- Sprzedaję program, który stara się pomóc grającemu w analizie losowań i wypełnianiu kuponów. Nie obiecujemy gruszek na wierzbie, nie jest to magiczna kula - mówi wprost.

Jego zdaniem system do złamania Lotto nie istnieje. Dlaczego więc w internecie jest ich w sprzedaży tak dużo? Dr Ciesielski twierdzi, że to kwestia spania w liceum na lekcjach matematyki.

- Nie mamy możliwości prawnych, by tego typu oferty blokować czy zakazywać ich sprzedaży. Walczymy z nimi dopiero wtedy, gdy ktoś zaczyna w swoich działaniach reklamowych wykorzystywać nasze logotypy - tłumaczy Jarosław Tomaszewski z biura prasowego Totalizatora Sportowego.

Choć więc szansa na wygraną w kumulacji jest jak 1 do 13 983 816, to i tak jestem pewien, że tym razem wylosowane zostaną moje liczby i to ja zgarnę całą pulę. 50 baniek jest już podzielonych. Najpierw oddam 5 mln zł podatku ministrowi finansów - on wygrywa zawsze, choć nigdy nie gra. I to jest dopiero system!

Obraz
© (fot. WP.PL)
prawdopodobieństwolottototolotek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)