Jesteśmy skazani na rozwój

Tylko 20 procent ludzi może pracować na 80, a gospodarka będzie się rozwijać. Te 80 procent to jednak wcale nie szczęśliwcy, ale ludzie... wykluczeni. To tylko hipoteza czy realny scenariusz? Rozmawiamy z prof. Tomaszem Michalskim z Katedry Ubezpieczeń Gospodarczych Szkoły Głównej Handlowej.

Jesteśmy skazani na rozwój
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

22.07.2010 | aktual.: 19.02.2014 08:39

Czy podwyższenie wieku emerytalnego to naprawdę konieczność?
Prognozy demograficzne są złe. W 2005 r. na tysiąc osób w wieku produkcyjnym przypadało 241 w wieku poprodukcyjnym. W 2030 r. ma to być już 462, a 20 lat później - 750. Trend jest bardzo niekorzystny.

Co zatem należy zrobić?
Określić granicę wieku emerytalnego i powiedzieć ludziom: chcecie pracować dłużej, to pracujcie. Taką koncepcję przedstawiali w II turze wyborów podczas debat obaj kandydaci na prezydenta. Rzecz w tym, że gospodarka nie gwarantuje sześćdziesięciolatkom pracy. Co z tego, że mężczyźni mogą pracować do 65. roku życia, a kobiety do 60.? Pracodawcy zwalniają ludzi, zanim wejdą oni w okres ochronny, a więc 4 lata przed ustawowym wiekiem emerytalnym. Dlatego muszą pojawić się rozwiązania systemowe, zachęcające firmy do zatrzymywania pracowników, np. ulgi składkowe dla pracodawców zatrudniających pracowników w okresie ochronnym. Z drugiej strony należałoby wprowadzić elementy dyscyplinujące pracownika. Nie można dopuścić, by pracownik podczas okresu ochronnego stosował wobec pracodawcy elementy hazardu duchowego i nie przykładał się do obowiązków, bo i tak jest nieusuwalny.
W Polsce tylko 17 procent mężczyzn i 33 procent kobiet przechodzi na emeryturę w wieku emerytalnym lub później. Średni wiek emerytalny w przypadku kobiet to 56,7 lat, a w przypadku mężczyzn 58 lat. Ustawowo to 60 i 65 lat.

Trybunał Konstytucyjny uznał, że niższy wiek emerytalny dla kobiet nie dyskryminuje pań. Rzecznik praw obywatelskich, który skierował sprawę do rozpatrzenia, mówił, że skoro kobiety krócej pracują, to otrzymują niższe świadczenia niż mężczyźni.
W składzie Trybunału to właśnie kobiety najmocniej opowiadały się za podniesieniem wieku emerytalnego. Praca to nie jest kara! Nawet jeśli wiek emerytalny zostałby podniesiony, a ludzie wciąż byli zwalniani, zwłaszcza ci z grupy wiekowej 50+, to świadczenia emerytalne dla większości byłyby pewnie tylko nieco wyższe. Odnotowalibyśmy wzrost bezrobocia, a przy zasiłku dla bezrobotnych nie odprowadza się składki na emeryturę.

*Jak podniesienie wieku emerytalnego przełoży się na finanse państwa? *
To ratunek dla budżetu. Chodzi o zmniejszenie długu publicznego. Ludzie pracują dłużej, a krócej pobierają emeryturę. Przesunięty zapewne byłby też okres ochronny [rys. 1 oraz rys. 2]. Przy braku pomysłu na tworzenie miejsc pracy w grupie 50+ znaczna część osób przechodziłaby na bezrobocie, tzn. byliby zarejestrowani jako osoby w wieku produkcyjnym bez pracy. Po wydłużeniu ustawowego wieku emerytalnego nie nabywaliby jeszcze uprawnień emerytalnych. Państwo płaciłoby im zasiłki i zapomogi zamiast emerytur. Dla budżetu to istotna różnica. Jak obliczyłem dla 5,08 mln osób urodzonych w latach 1951 - 1959, tzn. części pierwszego powojennego wyżu demograficznego, w ciągu czterech lat na każdym emerycie oszczędności sięgają od 50 tys. do 54 tys. zł. Łącznie oznacza to kwotę nawet 7,5 mld zł rocznie.

Obraz

Inne kraje w Europie też chcą podwyższać wiek emerytalny. A czy są przykłady odwrotne? *
W RPA mężczyźni pracowali do 65. roku życia, kobiety pięć lat krócej. Jak słyszałem podczas jednej z konferencji, w ramach zrównywania wieku emerytalnego obniżono go mężczyznom. Tłumaczono, że młodsze społeczeństwa są bardziej innowacyjne. Tam jest jednak zupełnie inna sytuacja, nie polecałbym tego rozwiązania w Polsce.
*
Jakie konsekwencje może mieć starzenie się społeczeństwa dla gospodarki? Chiny w tej chwili pędzą. Co będzie, gdy tamtejsze społeczeństwo się zestarzeje? Efekty polityki jednego dziecka zatrzymają ten kraj?

Rozwinięta gospodarczo regiony będą produkować dobra. Czy odstąpią je biednym? Wszystko jest kwestią podziału. W XVIII wieku Thomas Malthus przekonywał, że dla wzrastającej liczby ludności zabraknie jedzenia (teoria Malthusa). Życie pokazało, że nie miał racji. Kiedyś 20 procent ludzi korzystało z tego, co pozostałe 80 procent wyprodukowało. Te proporcje się zmieniają - będzie na odwrót. W XXI wieku przy takim, jak obserwujemy, tempie postępu technologicznego 20 procent zdolnej do pracy populacji może utrzymać rozwój świata i gospodarki - to wniosek, jaki sformułowano podczas konferencji w San Francisco 14 lat temu. Ale utrwalona proporcja 20:80, tzn. 20 procent korzysta z tego, co 80 procent wyprodukowało, jest mocno zakorzeniona.

Czyli nie jesteśmy skazani na biedę?
Oczywiście, że nie. Jesteśmy skazani na rozwój. Zapewnią go postęp technologiczny, który może wypchnąć z rynku pracy dużą liczbę osób, i wysoka aktywność zaledwie 20 procent ludzi. Co tu jest niebezpieczeństwem? To, że 80 procent społeczeństwa może poczuć się wykluczona. Dopóki człowiek pracuje, to czuje się potrzebny, potem bywa różnie.

*W Polsce marzeniem jest szybkie pójście na emeryturę. Pan straszy wyobcowaniem. *
To koncepcja konferencyjna. Zbigniew Brzeziński w San Francisco tę liczną grupę wyobcowanych określił jako "tittytainment" [red. złożenie ang. słów "cycki" i "rozrywka"]. Według niego konieczne będzie utrzymywanie części społeczeństwa w letargu, by uniknąć objawów niezadowolenia. Jak wspomniałem, bardziej obawiam się utrwalonej koncepcji 20:80 w sferze podziału. Fetyszyzujemy kwestię demograficzną, może zresztą i słusznie na obecnym etapie, ale w perspektywie na czoło wysunie się sprawa podziału dóbr.

*A w krótszym okresie czy imigranci mogą pomóc w uzdrowieniu naszego systemu? Gdybyśmy się stali tak gościnni jak Wielka Brytania, Francja czy Niemcy, czy miałoby to istotne przełożenie na finanse publiczne? *
Po części tak, wszystko zależy od skali.

A który system emerytalny panu podoba się najbardziej?
Szwedzki. Szwedzi mają emeryturę gwarantowaną liczoną od wieku i lat pobytu w ich kraju. Świadczenie to jest uruchamiane w systemie, gdy świadczenie z emerytury repartycyjnej i kapitałowej okażą się zbyt niskie. Tylko że oni są krajem zasobnym. Ale ja chciałbym podkreślić, że system szwedzki był konstruowany prawie równolegle z polskim, stąd jest zbliżony do naszego, do którego nie mam dużo uwag. Nie podoba mi się tylko rozwiązanie II filara. Jak można pobierać bardzo wysokie dochody i prowizje za nieefektywne gospodarowanie publicznymi środkami, a przy okazji ukrywać zarobki tych, którzy są odpowiedzialni za efektywność? Należy podkreślić, że są to zarobki uzyskiwane z obligatoryjnie odprowadzanych prowizji od składek a więc żaden otrzymujący te dochody nie wkłada swego kapitału. Dla mnie jest to sprzeczne z wszelkimi procedurami optymalizacyjnymi oraz zasadami ekonomii.

Rozmawiała Katarzyna Izdebska
Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)