Karty obciążą ci konto
Polaku, szykuj pieniądze. Dla kogo? Dla banków! Wszystko przez... malejące opłaty interchange. Bo to, że stawki spadną, jest już niemal przesądzone. W Sejmie czeka kilka projektów ustawowego ich zmniejszenia, a Visa i MasterCard same zaproponowały, że je zredukują.
18.04.2013 | aktual.: 22.04.2013 16:07
Problem jednak w tym, że za obniżenie prowizji naliczanej sklepom - za to że mogą akceptować płatności kartami - zapłacą Polacy. Tu gra toczy się o blisko 1,5 mld zł (dane za 2011 rok).
- Banki są uprzywilejowane od początku przemian ustrojowych. Z tego powodu nie przejmują się specjalnie tą całą wojną o interchange. Dlaczego? Bo mają wystarczająco dużo instrumentów do tego, by powetować sobie straty na klientach - powiedział WP.PL Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.
Zresztą już teraz mamy na rynku coraz mniej kont darmowych. Standardem stało się, że banki nie naliczają nam opłat, jeśli spełnimy określone warunki. Sęk w tym, że w ten sposób nie płacimy im bezpośrednio, ale do woli pozwalamy im na sobie zarabiać.
- Rzeczywiście, przychody z opłat interchange są ważnym źródłem dochodów dla banków. To widać zresztą po konstrukcji ofert; bankowcy coraz częściej zachęcają, by każdy klient był aktywny, zmniejszają wtedy opłaty. Chcą, by jak najwięcej klientów miało u nich główny rachunek - objaśnia niezależny analityk Paweł Majtkowski.
Jego zdaniem nie będzie to polegać na tym, że wszystkie banki podniosą nam opłaty za korzystanie z konta. - Po prostu znajdą inny sposób, by na nas zarobić - tłumaczy.
Najprawdopodobniej zmienią sposób sprzedaży kart. Do tej pory obniżały lub całkiem znosiły opłaty za plastik, jeśli dokonywaliśmy określonej liczby transakcji lub opiewały one na spore kwoty. Teraz banki mogą się z tego wycofać. Wynika to z tego, że jeśli dostajesz teraz zwrot części wydatków dokonanych za pomocą karty, to tak naprawdę otrzymujesz z powrotem swoje pieniądze, które wcześniej wydałeś w sklepie. Nawet jeśli banki nie zdecydują się na podwyżki opłat, to będziemy musieli liczyć się z podobnymi ograniczeniami.
Nieco innego zdania jest współautor raportu "Interchange. Ekonomiczne i prawne uwarunkowania ustawowej regulacji" Jan Byrski.
- Wydaje się, że jeżeli nastąpiłby w przyszłości jakiś wzrost kosztów ponoszonych przez klientów na rzecz banków, na przykład w związku z wydaniem karty lub prowadzeniem rachunku, to nie można ich przekładać bezpośrednio na obniżkę interchange. Przede wszystkim dlatego, że banki konkurują między sobą takimi opłatami i muszą uwzględniać reakcję klientów na zwiększenie obciążeń - podkreśla.
Jego zdaniem wnioski płynące z zachowania Bank of America, który ze względu na konieczność obniżenia stawek interchange (tzw. poprawka Senatora Durbina) podniósł opłaty za prowadzenie konta, a w konsekwencji klienci zbuntowali się i masowo zaczęli rezygnować z jego usług, są oczywiste. - Poza tym niektóre banki (m.in. PKO BP)
zajęły już stanowisko, że obniżka interchange nie powinna przełożyć się na wzrost opłat bankowych - dodaje Byrski.
W Polsce obowiązują obecnie jedne z najwyższych stawek interchange w Europie. Średnio dla karty debetowej jest to 0,9 proc., zaś dla karty kredytowej aż 1,1 proc. wartości transakcji. Średnia unijna to odpowiednio 0,7 proc. i 0,8 proc. Aż 99 proc. rynku jest kontrolowana przez dwie organizacje płatnicze - Visę i MasterCard. Sklepy nie mają zbyt dużego wyboru i jeśli chcą przyjmować płatności kartami, to muszą przystać na ich warunki.
Do tej pory przedstawiciele firm uczestniczących w tym duopolu przekonywały, że wysokie stawki są koniecznością, ponieważ w Polsce jest mały rynek płatności bezgotówkowych, więc wystawcy kart ponoszą duże koszty.
Tymczasem strona domagająca się obniżenia stawek twierdziła, że nie ma co się dziwić małej liczbie punktów obsługi, skoro opłaty są wysokie. W całym kraju tylko 20 proc. sklepów przystąpiło do rozliczeń bezgotówkowych. Dla pozostałych koszty są zbyt duże. Właśnie z powodu wysokich opłat wielu z tych, którzy honorują płatności kartami, umieszcza informacje, że płatność jest możliwa od pewnej kwoty - zwykle 10 czy 20 zł. Zabezpiecza to ich przed ponoszeniem strat na małych transakcjach. W wielu sklepach, w których można płacić kartami, przerzuca się opłatę na klientów i wlicza się koszty w ceny produktów.
Ostatecznie sprawa opłaty interchange zostanie najprawdopodobniej rozstrzygnięta przez parlament. Bo chociaż wystawcy kart się ugięli, to od osiągnięcia porozumienia akceptowanego przez wszystkich jest daleko. W środę 17 kwietnia do sejmowej Komisji Finansów Publicznych trafiły projekty ustaw w tej sprawie.
- Wszystkie cztery projekty poselskie i projekt senacki podążają w tym samym kierunku. Chodzi o zdynamizowanie wzrostu obrotu bezgotówkowego poprzez ustawową obniżkę opłaty interchange. Metody do osiągnięcia tego celu są różne, jak i też sama ingerencja w wysokość tej prowizji - twierdzi adwokat Jan Byrski, wspólnik w Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, adiunkt, Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Ekonomiści twierdzą, że opłaty interchange trzeba obniżyć jeszcze z jednego powodu. Z analiz Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wynika, że wysokie opłaty za korzystanie z systemu płatności bezgotówkowych prowadzą do wzrostu poziomu cen i tym samym zawyżają inflację.