Każdy pretekst pomaga bykom

Wtorkowe zachowanie rynku amerykańskiego było zaskakująco mocne. Teoretycznie można znaleźć powody dla dużych wzrostów indeksów, ale są to powody co najmniej nieprzekonujące.

Każdy pretekst pomaga bykom
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

06.10.2010 | aktual.: 06.10.2010 10:22

Jedną z wymienianych przyczyn zwyżki była nieoczekiwana decyzja Banku Japonii, który obniżył stopy z 0,1 proc. do przedziału 0,0 – 0,1 proc. Dodatkowo Bank Australii nie podniósł stóp, a oczekiwano, że je podniesie. Inwestorzy potraktowali te decyzje jako zapowiedź szerszej akcji prowadzonej przez banki centralne, a przede wszystkim przez Fed. Pomógł w tej interpretacji Charles Evans, szef Fed w Chicago, stwierdzając, że Fed powinien znacznie zwiększyć poluzowanie ilościowe (QE).

Jakoś nikomu nie przeszkadzało to, że indeks ISM dla sektora usług wzrósł we wrześniu mocniej niż oczekiwano (z 51,5 do 53,2 pkt.). Wzrosły również subindeksy rynku pracy (50,2 pkt.) i nowych oczekiwań (54,9 pkt.). Zazwyczaj gracze na publikację tego indeksu reagują dość wstrzemięźliwie (mimo, że to ponad 80 proc. gospodarki). Po prostu jest to dość młody indeks. Tym razem zareagowano entuzjastycznie, nie zauważając, że lepsze dane zmniejszają, a nie zwiększają prawdopodobieństwo akcji Fed. Nawiasem mówiąc twierdzę, że ta akcja nic gospodarce nie pomoże, chociaż rzeczywiście może zwiększyć inflację.

Rynek akcji od początku sesji błyskawicznie rósł. Po przełamaniu dwutygodniowego oporu na poziomie 1.149 pkt. do kupujących dołączyli się technicy. Jak widać ani nasz ani amerykański rynek nie poczekały z przełamaniem oporów (co zakładałem) do rozpoczęcia sezonu raportów kwartalnych. To wcale nie jest pozytyw. Jeśli indeksy tak mocno rosną przed sezonem wyników to zwiększa się prawdopodobieństwo rozpoczęcia korekty w środku tego sezonu.

Na GPW początek wtorkowej sesji był standardowy. Po kiepskiej sesji w USA indeksy spadły, a WIG20 przez chwile nawet wrócił pod 2.620 pkt. Bardzo szybko jednak nad ten kluczowy poziom wrócił i zaczął się tuż nad nim stabilizować, ale widać było, że byki na serio chcą się oddalić od naruszonego w poniedziałek oporu. Dopiero pobudka w USA zwiększyła nacisk popytu. Byki miały ułatwioną sytuację. Rosnące kontrakty na amerykańskie indeksy poprawiały nastroje w Europie. Rosnące z kolei europejskie indeksy szybko przekładały się na zwyżkę WIG20. Zakończyliśmy sesję rozsądnie, bo wzrostem jedynie o 1,26 proc. Daleko nam było do niezdrowej, amerykańsko – europejskiej euforii. I bardzo dobrze, bo euforie często kończą zwyżki.

Sesja postawiła (z punktu widzenie analizy technicznej) kropkę nad i. WIG20 wybił się z półrocznego kanału trendu bocznego i z trójkąta, co zapowiadać powinno wzrost w okolice 3.000 pkt. być może z przystankiem w okolicach 2.750 pkt. Dlaczego podkreślam, ze to wskazania AT? Otóż dlatego, że każde wypadnięcie trupa z szafy (na przykład rozlanie się szerzej problemu braku jednoznacznego określenie właściciela przejmowanych domów w USA) natychmiast taki rajd by załamało. Najważniejsze jest jednak to, że dopóki WIG20 nie wróci pod 2.620 pkt. to mocny sygnał kupna będzie obowiązywał.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)