KHW pracuje nad prawie bezzałogową ścianą wydobywczą
Jeszcze w tym roku w jednej z należących do
Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) kopalń: "Mysłowice-Wesoła"
lub "Staszic" ma ruszyć niemal bezzałogowa, sterowana
automatycznie ściana wydobywcza. Dzięki temu praca górników będzie
bezpieczniejsza.
_ Tym projektem wracamy do pomysłu, którego realizacji kilka lat temu musieliśmy zaniechać w kopalni "Śląsk". Paradoksalnie upływ czasu zadziałał na korzyść, bo pojawiły się w tym zakresie nowe, bardziej funkcjonalne i lepiej dopasowane do warunków na dole rozwiązania _ - powiedział PAP prezes KHW, Stanisław Gajos.
Nad wdrożeniem takich rozwiązań pracuje w holdingu specjalny zespół, wspierany przez konsorcjum firm. Prezes ma nadzieję, że przynajmniej w jednej z kopalń uda się wdrożyć projekt jeszcze przed końcem roku. Bezzałogowe ściany mają być zastosowane tam, gdzie zagrożenie dla górników jest największe, a jednocześnie koszty wydobycia węgla, z powodu panujących w danym rejonie warunków, są wysokie.
_ W tonie węgla koszty pracy są największą pozycją, więc jest to także pomysł na ograniczenie tych kosztów. Ale to przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa - zdecydowanie chcemy ograniczyć liczbę ludzi i czas ich przebywania w strefach o największym zagrożeniu _ - wyjaśnił prezes.
Nowe rozwiązanie ma polegać na zastosowaniu w ścianie wydobywczej sterowanego zdalnie całego kompleksu ścianowego - kombajnu górniczego, przenośnika, obudowy zmechanizowanej i innych urządzeń. Wówczas możliwe byłoby znaczące ograniczenie liczby pracujących w zagrożonym rejonie górników.
_ Ludzie wchodziliby w ograniczonej liczbie, na ograniczony czas, do ściśle wyznaczonych czynności technologicznych, natomiast sam kompleks będzie sterowany zdalnie, z dyspozytorni. Technika umożliwia dziś sterowanie z każdego niemal miejsca _ - powiedział Gajos.
Przypomniał, że polskie górnictwo sięga po węgiel coraz głębiej, a to oznacza potęgowanie podziemnych zagrożeń. Stąd konieczność ograniczania pracy ludzi tam, gdzie zagrożenia te są największe i występują wspólnie. Według prezesa, nowe rozwiązania pozwolą na zastąpienie nawet 30-osobowej obsady ściany zaledwie kilkuosobową obsługą.
Przedstawiciele produkujących górnicze kombajny Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych (ZZM), które uczestniczą w konsorcjum pracującym nad projektem w KHW, przekonują, że zdalne sterowanie w górnictwie możliwe jest już od dawna, a współczesne kombajny są "naszpikowane" elektroniką. To głównie systemy sterowania oraz zdalnego monitorowania i nadzorowania pracy kombajnów. Konstruktorzy mają nadzieję, że również w polskim górnictwie takie rozwiązania staną się z czasem standardem.
W nowej hali produkcyjnej ZZM powstała dyspozytornia, gdzie docelowo będą przekazywane informacje z kopalń, umożliwiające stałe nadzorowanie pracy kombajnów. Na ich podstawie będzie można zdalnie sterować maszynami, na bieżąco analizować sytuację i - w razie potrzeby - stawiać właściwe diagnozy. W ten sposób, przez internet, będą monitorowane kombajny pracujące w różnych częściach świata.
_ Dzięki systemowi transmisji sygnału bezpośrednio z kombajnu do naszych służb serwisowych będziemy mogli przeciwdziałać awariom. Chodzi o to, by nie doprowadzać do zatrzymania kombajnu, bo przy dzisiejszym modelu kopalń, które bazują na kilku ścianach, zatrzymanie kombajnu i ściany to olbrzymia strata _ - wyjaśnia prezes ZZM, Andrzej Meder, podkreślając znaczenie takiego systemu dla serwisowania polskich kombajnów za granicą.
_ Cały czas dążymy do tego i taki jest nasz cel, że w przyszłości będziemy produkować urządzenia praktycznie bezobsługowe. To podobna droga, jaką przeszedł przemysł samochodowy. Np. kiedyś samochód miał kilkadziesiąt punktów do smarowania. Dzisiejsze samochody nie mają takich punktów w ogóle. Podobną drogę przejdą w przyszłości także górnicze kombajny _ - uważa Meder.
Kilka lat temu KHW przygotował do uruchomienia bezzałogową ścianę wydobywczą w kopalni "Śląsk", obecnie połączonej z katowicką kopalnią "Wujek". Jak powiedział Gajos, kompleks pozytywnie przeszedł testy, ale projekt sparaliżował proces zamówień publicznych. Odwołania przetargowe trwały tak długo, że w nieczynnej ścianie wzrosło zagrożenie pożarowe i trzeba było ten rejon odizolować od pozostałej części kopalni.