Trwa ładowanie...

Komu emigracja już się nie opłaca?

Znam ludzi, którzy w tym lub w przyszłym roku zlikwidują całkiem dobrze prosperujące firmy za granicą i wrócą do Polski – mówi Artur Ragan z Work Express

Komu emigracja już się nie opłaca?Źródło: thinkstock
d2vujhl
d2vujhl

W ciągu ostatnich dwóch lat, do kraju mogło wrócić około pół miliona rodaków pracujących za granicą. To jednak bardzo szacunkowe dane, eksperci niejednoznacznie interpretują dane związane z powrotami. Na razie, resort pracy przygotowuje na ten temat szczegółowe informacje w oparciu o narodowy spis powszechny.

Przypadki osób, które po powrocie nie dostosowały się do polskich realiów, nie należą jednak do rzadkości. To osoby, które wyemigrowały tuż po studiach i na emigracji pracowały np. fizycznie, poniżej swoich kwalifikacji. Gdy wróciły do Polski i zaczęły szukać pracy w zawodzie, bardzo się rozczarowały. Szefowie wytykali im brak doświadczenia. Dla wielu pracodawców emigracja to swego rodzaju dziura w życiorysie, o której nie warto nawet mówić podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Ale przecież są i tacy, którzy na emigracji się dorobili.

O tym, czy Polacy będą wracać, rozmawiamy z Arturem Raganem, specjalistą ds. PR Work Express, agencji, która przeprowadza rekrutacje pracowników w kraju i za granicą.

– Czy obserwujecie wzmożone powroty emigrantów?

- Nasilenie powrotów było widać na początku kryzysu w 2008 roku. Obecnie ta tendencja trochę osłabła i jest stabilna, ale ponownie będzie się nasilać, bo kraje do niedawna potrzebujące pracowników z zagranicy, chcą ograniczać dostęp do swoich rynków pracy. Taki trend widać np., w Irlandii i Holandii. Sporą część emigrantów „zagospodaruje” niemiecki rynek pracy, który jest w stanie wchłonąć praktycznie każdego, kto ma konkretny fach w ręku i jest gotów uczyć się niemieckiego. Liczba wolnych miejsc pracy według Bundesagentur fur Arbeit (Federalna Agencja Pracy) wyniosła w maju ponad 400 tysięcy. Są to jednak oferty dla fachowców.

d2vujhl

- Kto najczęściej wraca?

- Wracają najczęściej ludzie, którzy po prostu mają dość życia z prac dorywczych. Jakkolwiek są one tam lepiej płatne i pozwalają się utrzymać – nie dają poczucia stabilizacji a warto przypomnieć, że tej stabilizacji zaczyna potrzebować pokolenie, które osiadło np. na Wyspach Brytyjskich zaraz po akcesji. Ówczesny 22-latek był w stanie mieszkać w ósemkę w dwupokojowym mieszkaniu, ale teraz – widząc na horyzoncie swoje 30 urodziny – chciałby je obchodzić we własnym domu. A o to niełatwo, jeśli nie ma się stałego źródła dochodu.
Wracają też ci, którzy od początku realizują pewien plan ekonomiczny. Osobiście znam ludzi, którzy w tym lub w przyszłym roku zlikwidują całkiem dobrze prosperujące firmy, założone w krajach Europy Zachodniej kilka lat temu i wrócą do Polski. Powód? Właśnie kończą budowę swojego wymarzonego domu w rodzinnej, polskiej miejscowości. Nigdy nie planowali osiedlenia się na stałe za granicą. Z drugiej strony - nie wykluczają ponownego wyjazdu zarobkowego za kilka lat, ale już przy mniejszej presji ekonomicznej.

- Jak te osoby odnajdują się na naszym rynku?

- Różnie z tym bywa. Najłatwiej jest tym, którzy dobrze wykorzystali kilka lat emigracji i podnieśli swoją wartość na rynku pracy, np. nauczyli się dobrze miejscowego języka, szczegółowo zaznajomili się z konkretną branżą na kilku rynkach europejskich lub poznali w praktyce kulturę biznesową któregoś z krajów Unii. Aktualnie, dla naszego klienta z Katowic szukamy większej liczby pracowników, biegle władających angielskim i francuskim. Takie osoby radzą sobie na polskim rynku pracy dość dobrze.
Najtrudniej jest tym, którzy wracają bez przygotowania. Są do tego zmuszeni sytuacją rodzinną bądź innymi okolicznościami, uniemożliwiającymi znalezienie źródła dochodów za granicą. Wracają nie znając dobrze obecnych, polskich realiów i licząc, że „w międzyczasie na pewno się poprawiło”. Zaczynają szukać pracy w Polsce i szybko przekonują się, że pod wieloma względami są kandydatami drugiej kategorii. Najczęstszym źródłem frustracji jest poziom zarobków. Trudno przyzwyczaić się do życia za dwukrotnie niższą pensję, gdy koszty życia zbliżone są do obowiązujących w krajach Europy Zachodniej.
Z drugiej strony, pracodawcy poszukujący np. handlowca, z góry zakładają, że skoro kandydat za podobną pracę w Leeds dostawał 900 funtów, to będzie w Polsce oczekiwał takiego samego lub zbliżonego wynagrodzenia. I często w ogóle nie chcą brać pod uwagę kandydatów ze stażem za granicą.

- Emigranci po powrocie otrzymują pracę zgodną z kwalifikacjami? Czy może jednak trafiają na bezrobocie?

- Są zatrudniani, bo mimo wszystko praca za granicą to sprawdzian osobowości. Jeśli ktoś dał sobie radę przez kilka lat na obcym gruncie, to można przyjąć, że nie boi się wyzwań i jest mobilny.
Na początku, często są zmuszani do podejmowania pracy poniżej kwalifikacji, bo większość nie wykorzystała pobytu na Zachodzie na podnoszenie swojej, zawodowej wartości . Wielu zrazi się do polskiego rynku pracy i ponownie wyjedzie do tego samego kraju emigracji, licząc na wyrobione kontakty i znajomość. Nie znam statystyk, ilu „na ojczyzny łonie” trafia na bezrobocie, ale wiem, że spora część, wobec perspektywy polskiego zasiłku, wybierze ten zagraniczny. Dość często podczas rozmów rekrutacyjnych w ostatnich latach słyszeliśmy: „tam ciągle mam prawo do zasiłku, za który spokojnie przeżyję”.

AK

d2vujhl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2vujhl