Komu zabraknie emerytur
Pomysł rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zmniejszenia składki przekazywanej przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do Otwartych Funduszy Emerytalnych, nad którym obecnie pracuje Sejm RP, nie jest nowy. Śmiało można nawet podejrzewać, że jest stary jak sama reforma emerytalna, wprowadzona niedawno, bo w 1998 roku.
25.03.2011 | aktual.: 25.03.2011 17:54
Już wtedy zgłaszano wiele zastrzeżeń do sposobu przekazywania składek oraz do sposobu ich inwestowania przez OFE, bowiem fundusze zostały ograniczone w sposobie inwestowania pozyskanych pieniędzy i w efekcie ponad 90 proc. ich inwestycji stanowią obligacje skarbu państwa oraz akcje na regulowanym rynku giełdowym, większość pozostałej części natomiast stanowią inwestycje w bankowe papiery wartościowe. Takie same inwestycje poczynić mógłby każdy sam, bez płacenia czasem znacznej prowizji OFE. Choć jednak od roku 1998 kilkakrotnie próbowano zmienić system emerytalny, to nie starano się zmieniać sposobu inwestowania pieniędzy przez fundusze. Podobnie nikt niestety nie proponuje, by pieniądze inwestowali sami podatnicy.
Z ZUS wyszły do ZUS powrócą
Pierwszy raz na poważnie przymierzano się do zmniejszenia składki płaconej do OFE w roku 2006 – ówczesna minister pracy Anna Kalata proponowała, by emerytury z II filaru (czyli OFE) wypłacał ZUS. Wzbudziło to szereg zastrzeżeń podobnych w wymowie do obecnych argumentów przeciw odbieraniu składki przekazywanej do OFE, jednak Robert Gwiazdowski, ówczesny prezes rady nadzorczej ZUS w odpowiedzi na te argumenty przytomnie zauważył: „Proszę pamiętać, że 60 proc. środków, które wpłynęły z ZUS do OFE, z powrotem wróciło do ZUS. Stało się to dlatego, że fundusze wykupiły obligacje Skarbu Państwa, a ten zrobił z otrzymanych pieniędzy dotację na wypłatę bieżących emerytur. Tak niestety działa ten system, z czego ubezpieczeni nie zdają sobie sprawy”. Natomiast pytany, czy inwestycje w obligacje nie są najlepszym zabezpieczeniem przyszłych emerytur dosadnie wyjaśniał: „Stwierdzenie, że obligacje państwowe są świetną lokatą, to dyrdymały! W przyszłości to podatnicy zapłacą za te obligacje, więc de facto to podatnicy będą
płacili odsetki od pieniędzy, które już raz przekazali”. W dalszej części wywiadu dla portalu Money.pl Gwiazdowski podkreślił, że na wypłacane obecnie emerytury pracują obecnie zatrudnieni, że – mówiąc prościej – ZUS nie ma żadnych zgromadzonych pieniędzy i gdy zabraknie mu wpływów od pracowników, zabraknie również emerytur. A przyszłość i wysokość emerytur zależy jedynie od tego, ile będzie młodych ludzi na nie pracujących.
O kubek wody i kromkę chleba
Gdy ruszała reforma OFE i fundusze konkurowały ze sobą o zapisy młodych ludzi, czyli o ich składki, w mediach prezentowano reklamy przedstawiające radosne pary emerytów, żyjące wygodnie z emerytury zgromadzonej w II i III filarze. Czy reklamy te nie miały statusu oferty i czy zatem nie powinny być podstawą do roszczeń – tym bardziej że przecież określone roczniki zostały zmuszone do zawarcia umowy z jednym z funduszy i mogły tylko wybrać, któremu chcą przekazywać wypracowane pieniądze? Podobnie zastanawiać się można, czy najnowszy rządowy projekt odbierający niemal 70 proc. z dotychczas kierowanej do OFE składki i przekazujący ją do ZUS nie jest złamaniem umowy zawartej z podatnikami, choć bowiem projekt rządowy zapewnia, że pozostająca w ZUS część składki będzie księgowana na osobnych kontach, wiadomo, że chodzi o to, by tymi pieniędzmi ZUS mógł obracać, gdyby było inaczej, mógłby je przecież oddać OFE. „Przecież nie ma tych pieniędzy! Dlatego od samego początku mówię o środkach, a nie pieniądzach” -
wyjaśniał zresztą już przed 5 laty Robert Gwiazdowski, we wspomnianej rozmowie dla portlau gospodarczego. Gdzie są pieniądze i kto za ich brak odpowie nie jest pewne, prawdopodobne jest za to, że życie przyszłych emerytów może być trudne i biedne, a liczyć będą mogli jedynie na pomoc najbliższych – dobrze, by mieli dzieci, które podadzą im kubek wody i kromkę chleba.