Kowalscy i de Maizière są w Niemczech oczywistością
Niemcy przeżywają największy od dziesięcioleci migracyjny boom. Krótko przed wyborami do PE prezydent Niemiec Joachim Gauck wskazał na jego blaski i cienie
23.05.2014 | aktual.: 23.05.2014 10:26
Byłoby „dziwacznym” wyobrażenie, że może istnieć coś takiego jak „homogeniczne, zamknięte i niejako jednobarwne Niemcy”, powiedział Joachim Gauck podczas uroczystości wręczania paszportów nowym (naturalizowanym) obywatelom Niemiec. Uroczystość taka odbywa się tradycyjnie w siedzibie prezydenta Pałacu Bellevue w Berlinie.
Gauck przyznał, że imigracja wzbudza emocje i niesie z sobą potencjał konfliktów. Dlatego nie można przemilczać też problemów. A problemy istnieją: tworzenie się gett, przestępczość wśród młodzieży, patriarchalne struktury, homofobia. Trzeba o tych problemach mówić otwarcie, upomniał Gauck. Zamiast jednak spierać się, które problemy są „w niedopuszczalny sposób” dramatyzowane albo bagatelizowane, powinno się skupiać energię na ich rozwiązywaniu.
Trzy dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego komentatorzy postrzegają słowa prezydenta jako apel do polityków, by większą uwagę poświęcali troskom społeczeństwa. Przemilczanie oczywistych problemów jest pożywką dla populistów, obecnych także w Niemczech. Przykładem jest eurosceptyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD)
.
Niemcy też emigrowali
Gauck wezwał do rozsądku i obiektywizmu w dyskusji na temat imigracji. - Coraz częściej będą jej towarzyszyły konflikty, ale nie dlatego, że integracja przebiega coraz gorzej. Wręcz przeciwnie, ponieważ przebiega z coraz większym powodzeniem – powiedział prezydent.
Odwołując się aktualnej dyskusji wokół rzekomego nadużywania przez imigrantów z krajów UE świadczeń socjalnych, Gauck przypomniał historię niemieckich emigrantów. Setki tysięcy Niemców szukały szczęścia na obczyźnie i wielu z nich nazwano by dzisiaj „imigrantami biedy” albo imigrantami ekonomicznymi”, podkreślił prezydent Niemiec.
Ale Niemcy znają też z przeszłości odwrotne sytuacje, kiedy imigranci witani byli z otwartymi rękami. Nie bez powodu tyle w Niemczech nazwisk polskiego czy choćby francuskiego pochodzenia. – Kowalcy i de Maizières są u nas dzisiaj taką oczywistością, że prawie już nie pamiętamy, jak stawali się swojakami – podsumował Joachim Gauck.
DW / Elżbieta Stasik
red. odp.:Barbara Cöllen