Kraje UE nie chcą otworzyć rynku usług, choć muszą
Swobodne świadczenie usług w Unii Europejskiej pozostaje na razie tylko na papierze. Dwie trzecie krajów członkowskich, w tym Polska, nie wdrożyło do swojego prawa dyrektywy usługowej, znoszącej bariery, a termin minął w ubiegłym roku. W poniedziałek na wniosek Komisji Europejskiej sprawą zajmą się unijni ministrowie gospodarki.
27.02.2010 | aktual.: 27.02.2010 18:23
Przepisy gwarantują, że polscy hydraulicy, budowlańcy, polskie kosmetyczki i firmy oferujące usługi mogą wyruszyć na podbój unijnego rynku. Oczywiście na razie tylko w siedmiu krajach, bo pozostałe opóźniają wprowadzenie dyrektywy. Jest wśród nich także Polska, która w przeszłości walczyła o swobodę świadczenia usług na terenie Wspólnoty. A to oznacza, że i do nas nie mogą przyjeżdżać usługodawcy z innych krajów.
Minister finansów Jacek Rostowski przyznaje - nie zdążyliśmy wdrożyć przepisów, ale nadrabiamy zaległości. - Jest źle, że jesteśmy opóźnieni. Byłoby oczywiście lepiej, gdybyśmy je szybciej wprowadzali - dodaje. Za niewdrożenie unijnych przepisów teoretycznie grozi procedura o naruszenie prawa. Ale Komisja Europejska wstrzymuje się z decyzją - mówi w rozmowie z Polskim Radiem jej rzeczniczka Chantal Hughes. - To jest bardzo skomplikowana dyrektywa. Na razie rozmawiamy z unijnymi rządami, więc wszystko w swoim czasie - dodaje.
Takie procedury o naruszenie prawa zwykle trwają bowiem latami. Komisja Europejska woli więc na razie naciskać na kraje członkowskie w nadziei, że silna presja zdopinguje je do jak najszybszego wdrożenia przepisów.
Po wprowadzeniu tej dyrektywy w całej Unii, usługodawcom będzie łatwiej przede wszystkim rozpoczynać działalność w innym kraju, bo zagwarantowano między innymi uproszczenie formalności. Przepisy nie otwierają jednak w pełni rynku usług, bo zostały z nich wyłączone między innymi usługi zdrowotne, firm ochroniarskich i agencji pośrednictwa pracy.