Kredytobiorcy zapłacą mniej. Dzięki Węgrom i ... wyborom

Wkrótce niższe raty kredytów walutowych! Senatorowie PSL chcą złożyć projekt likwidacji spreadu walutowego. Aby nie tracić czasu przed wyborami, zmiany chcą podczepić do procedowanych ustaw dotyczących programu "Rodzina na swoim".

Kredytobiorcy zapłacą mniej. Dzięki Węgrom i ... wyborom
Źródło zdjęć: © AFP

14.06.2011 | aktual.: 15.06.2011 14:50

Spread to różnica pomiędzy kursem kupna waluty przez bank a ceną po jakiej sprzedaje się ją kredytobiorcy. W niektórych bankach wynosi ona nawet kilkanaście procent, przez co rata kredytu może być wyższa od kilkudziesięciu do nawet 150 zł.
- W polskim systemie prawnym muszą funkcjonować rozwiązania chroniące polskie rodziny przed dodatkowymi kosztami kredytów arbitralnie narzucanymi przez banki - mówi wicepremier Waldemar Pawlak, który od blisko pół roku zapowiadał koniec spreadów.

Zapowiedzi likwidacji opłaty pojawiły się już w zeszłym roku. Jednak do szybszej pracy nad zmianami zmobilizowały PSL zamrożenie kursu walut przez Węgry oraz zbliżające się wybory. Że to walka o głosy wyborców-kredytobiorców nie kryją nawet wysoko postawieni politycy ludowców.
- Oczywiście, że chcemy, aby spready zostały zlikwidowane jeszcze przed wyborami - mówi Wirtualnej Polsce wiceminister gospodarki Mieczysław Kasprzak. - Przecież dziś setki tysięcy Polaków, często młodych małżeństw z dziećmi płaci przez to coraz wyższe raty. Chcemy się temu przeciwstawić - dodaje.

Aby się to udało jeszcze w tej kadencji, PSL znalazł sprytny sposób. Nie będzie pisania nowej ustawy ani przygotowywania nowego projektu, który musiałby przejść przez wszystkie etapy legislacyjne. Zmiany zostaną wprowadzone do procedowanych już projektów ustaw o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania (chodzi o program "Rodzina na swoim") oraz ustawy Prawo bankowe. Propozycję już 15 czerwca mają zgłosić senatorowie ludowców.

PSL chce wprowadzenia dwóch rozwiązań. Pierwsze w zasadzie już funkcjonuje: kredytobiorca będzie mógł przynieść do banku ratę w walucie obcej, tzn. zamiast 1800 zł przyniesie 555 franków szwajcarskich. Zmiana polegałby na tym, że nie trzeba będzie podpisywać kosztownego aneksu do umowy. Banki liczą sobie za jego przygotowanie nawet kilkaset złotych. Druga propozycja to zastąpienie spreadu średnim kursem walut NBP lub średnim kursem wszystkich banków. Obie opcje pozwolą na zaoszczędzenie kilkudziesięciu złotych, a kredytobiorca będzie mógł wybrać jego zdaniem korzystniejszą.

Obraz
© (fot. / Open Finance)

Pomysł nie podoba się oczywiście bankom, bo pozbawi ich dodatkowego źródła dochodów oraz zmusi do zmian w strategiach biznesowych. Część z nich sprzedawała bowiem kredyty z niższą niż konkurencja marżą i/lub prowizją, ale liczyła na dodatkowe korzyści z ukrytych spreadów (ich wysokość dowolnie kształtują zarządy banków). Według szacunków Ministerstwa Gospodarki rocznie wszystkie banki zarabiają na tej opłacie nawet do 1,5 mld zł.

Eksperci mają mieszane odczucia. Zdaniem analityka Expandera Pawła Majtkowskiego nie należy łączyć chęci likwidacji spreadu z zamrożeniem kursu franka. Na Węgrzech chcą pomóc kredytobiorcom. W Polsce naliczanie kursu sprzedaży waluty przez banki powinno być po prostu ucywilizowane, tak by zaciągając pożyczkę można było znać jej koszt. Niższe raty dla już posiadających kredyty to pewnego rodzaju przyjemny efekt uboczny.

- Po pierwsze nowe kredyty nie stanieją. Banki ukrytą dotychczas opłatę będą musiały wliczyć w inne bardziej widoczne koszty pożyczki, takie jak marża czy prowizja. Już dziś stosują różne sztuczki i starają się dodatkowo zarobić na przykład na ubezpieczeniach. Zyskają więc tylko ci, którzy kredyty w walucie już mają - uważa analityk Expandera.

Kilka dni temu były szef Komisji Nadzoru Finansowego, a obecnie doradca prezesa NBP Wojciech Kwaśniak podał, że tylko we franku szwajcarskim kredyty spłaca 700 tys. Polaków.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)