Trwa ładowanie...
kredyt
14-10-2008 07:48

Kredyty będą drogie i tylko z dużym wkładem własnym

W tym tygodniu może się okazać, że wielu Polaków nie będzie już stać na kredyt hipoteczny. Dotyczy to szczególnie ludzi młodych, którzy planują zakup swojego pierwszego mieszkania. Komisja Nadzoru Finansowego ma wysłać do banków list z pisemnymi wskazaniami i oczekiwaniami dotyczącymi zdolności kredytowej.

Kredyty będą drogie i tylko z dużym wkładem własnymŹródło: wp.pl
d3ybq2w
d3ybq2w

Z wypowiedzi Stanisława Kluzy, szefa KNF, dla telewizji TVN CNBC wynika, że banki powinny żądać od klientów od 25 do 30 proc. wkładu własnego.

Według Marcina Jańczuka, analityka Metrohouse, tak wysoki wkład własny może poważnie przyhamować rozwój rynku nieruchomości. _ Biorąc pod uwagę obecne ceny mieszkań w dużych miastach, to kredytobiorca będzie musiał mieć co najmniej 100 tys. zł wkładu własnego. Znacznie zmniejszy to szanse zakupu mieszkań wśród osób młodych, które dopiero zaczynają pracę zawodową i zakładają rodziny. Te osoby na pewno nie dysponują taką kwotą _ - mówi Mariusz Jańczuk. Dla przykładu, w Warszawie mieszkanie o powierzchni 60 mkw. kosztuje około 500 tys. zł. Przy 30-procentowym wkładzie własnym kredytobiorca musiałby dysponować oszczędnościami w wysokości 150 tys. zł. Takiej kwoty nie zaoszczędziły nawet osoby, które przez ostatnie kilka lat pracowały w Irlandii czy Wielkiej Brytanii.

Tak więc obostrzenie kryteriów przyznawania kredytów spowoduje jeszcze większy zastój na rynku nieruchomości. _ Nawet jeśli deweloperzy zaczną obniżać ceny, to i tak niewiele to pomoże. Skończy się na tym, że firmy przestaną budować, bo nie będzie popytu. Podobna sytuacja będzie na rynku wtórnym _ - uważa Marcin Jańczuk. Dodaje, że trochę zwiększy się popyt na mieszkania najtańsze, w najniższym standardzie wykończeniowym, które są usytuowane w najgorszych lokalizacjach. Według bankowców takie ograniczenie warunków otrzymania kredytu jest niepotrzebne. Podobnego zdania jest Andrzej Topiński, główny ekonomista Biura Informacji Kredytowej.

d3ybq2w

_ W polskim systemie bankowym nie ma żadnych objawów kryzysu, a spłacalność kredytów wygląda dobrze. Mamy jednak do czynienia z kryzysem zaufania. Banki weszły w taką fazę, w której sprzedają więcej kredytów, niż pozyskują depozytów, dlatego już zaostrzają politykę kredytową. Klientom trudniej jest uzyskać kredyt, a tymczasem przemysł budowlany właśnie kończy to, co rozpoczął budować w okresie prosperity _ - mówi Andrzej Topiński.

Dlatego właśnie możliwości wprowadzenia aż tak dużych obostrzeń obawiają się deweloperzy. Żaden z nich nie chce jednak wypowiadać się oficjalnie, bo każdy głos narzekania może podważyć zaufanie do ich firm. Najbardziej ostrożni są przedstawiciele spółek notowanych na giełdzie. Wprawdzie mają z czego obniżać cenę, bo w ciągu czterech lat ich zyski ze sprzedawanych mieszkań wzrosły ponad dwukrotnie. Jeszcze w 2004 r. na metrze kwadratowym mieszkania w największych polskich miastach zarabiali około 1600 zł. Przy obecnych cenach mają około 3500 zł zysku z mkw. Jednak biorąc pod uwagę obecny zastój na rynku, kiedy mieszkania czekają na klientów, prognozy wyników deweloperów nie wyglądają już tak różowo. Może im także brakować pieniędzy na kolejne inwestycje. Również oni mogą mieć problemy z dostępem do kredytów.

Deweloperzy mają nadzieję, że wypowiedź przewodniczącego KNF, to tylko straszenie i banki nie wprowadzą aż tak radykalnych obostrzeń. To rozłożyłoby całą branżę budowlaną. A według szacunków nadal brakuje około 3 mln mieszkań. Z analiz wynika, że jeśli kredytobiorcy musieliby dysponować 30-procentowym wkładem własnym, to blisko połowa klientów takiej pożyczki by nie dostała. W tej chwili kwota zadłużenia w bankach z tytułu kredytów hipotecznych to prawie 136 mld zł. Z czego 77,7 mld zł stanowią kredyty we frankach szwajcarskich. Jak podkreśla Andrzej Topiński, udział kredytów z opóźnieniem w spłacie powyżej 30 dni wynosi 1,4 proc. To niewiele. Również kwota kredytów hipotecznych w stosunku do PKB, w porównaniu do światowych standardów, jest niewielka. Wynosi 12,5 proc. Ostatnio notujemy więcej pytań ze strony banków. Widać, że dokładniej sprawdzają wiarygodność swoich klientów - mówi Mariusz Hildebrand, prezes Biura Informacji Gospodarczej "InfoMonitor".

Mało tego, wiele instytucji już wprowadziło obostrzenia, głównie w relacji kwoty kredytu do wartości nieruchomości. Na taki krok zdecydował się DomBank (do 90 proc.). Millennium i BZ WBK też wprowadziły konieczność udziału 10-procentowego wkładu własnego, ale tylko dla kredytów udzielanych we frankach. W przypadku Santander wkład musi wynosić aż 35 proc. W tym tygodniu lista takich banków może się znacznie wydłużyć.

Henryk Sadowski
NaszeMiasto.pl

d3ybq2w
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ybq2w