Kredyty we frankach to błąd

O rezolucji euro parlamentarzystów, ale też zmianach w polskim prawie i prowadzonych postępowaniach mówi Adam Jasser, prezes UOKiK.

Kredyty we frankach to błąd
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

15.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:57

W styczniu wchodzi w życie nowelizacja ustawy antymonopolowej, Urząd rozpoczął kampanię zachęcającą przedsiębiorców do wcześniejszego ujawnienia swojego uczestnictwa w nielegalnych porozumieniach. Czy widać efekty?

Nie komentujemy na bieżąco zgłoszeń do programu łagodzenia kar, takie informacje prezentowane są w rocznym sprawozdaniu lub w konkretnych decyzjach.

Poprzez kampanię chcieliśmy dotrzeć do jak największej liczby przedsiębiorców by przypomnieć, że 18 stycznia wchodzą nowe, ostrzejsze przepisy anty-kartelowe. Jedną ze zmian są kary finansowe dla osoby kierującej firmą zaangażowaną w kartel. Dlatego do 18 stycznia można mówić o „okienku" aby skorzystać z łagodniejszych przepisów. Uczestnicy karteli, którzy chcieliby wraz z nowym rokiem rozpocząć działalność z czystym kontem, powinni rozważyć zgłoszenie się do urzędu. Warto przy tym przypomnieć, że nowe prawo wydłuża również okres przedawnienia w sprawach antymonopolowych do 5 lat, co zwiększa prawdopodobieństwo wykrycia przez nas zmowy lub innych niezgodnych z prawem działań nawet po ustaniu takiej działalności.

Niektóre organizacje przedsiębiorców krytykowały pomysł odpowiedzialności osobistej menedżerów ale my zachęcamy, żeby te organizacje skupiły się na tym by przekonywać przedsiębiorców aby tworzyli efektywne systemy kontroli wewnętrznej i zgodności aby nie dochodziło do naruszeń prawa konkurencji. Z doświadczeń innych krajów ale także dobrze zarządzanych firm w Polsce wynika, że jeżeli to nie jest osobisty priorytet członków zarządu, te tzw. programy compliance istnieją tylko na papierze. W niektórych przypadkach są wręcz rozumiane jako instrukcja obchodzenia prawa antymonowego. Takie podejście prędzej czy później prowadzi do konfliktu z prawem i surowych kar finansowych. Dotąd takie kary ponoszone były przez firmy, a zatem akcjonariuszy, a od teraz będą one mogły dotknąć także kierownictwa.

W grudniu wchodzi w życie ustawa rozszerzająca z kolei katalog praw konsumenta, także w zakresie handlu internetowego. Już dzisiaj wiele e-sklepów ma problem z dostosowaniem się do obowiązującego prawa. Po tak dużych zmianach czy realna jest lawina skarg na ich łamanie?

Mamy świadomość, że do zmiany prawa konsumenckiego wszyscy muszą się przystosować. Dzięki staraniom UOKiK i Posłów z Komisji Gospodarki udało się wydłużyć vacatio legis tej ustawy do 6 miesięcy, więc wydaje się, że to powinno wystarczyć. Od miesięcy prowadzimy akcję informacyjną na ten temat. Będziemy monitorować rynek i eliminować ewentualne naruszenia przepisów mając nadzieję, że w tych pierwszych miesiącach obowiązywania przede wszystkim zwrócenie uwagi doprowadzi do szybkiej korekty w działaniu przedsiębiorcy. Nasza naczelna zasada to usuwanie nieprawidłowości z rynku, a nie gnębienie przedsiębiorców. Natomiast co do zasady zwiększanie ochrony konsumentów jest dobre dla konkurencji, a zwłaszcza uczciwej konkurencji, rozumianej jako działanie na rynku tylko w sposób fair. Na tym etapie rozwoju Polski i przedsiębiorczości wolnorynkowej powinniśmy zadbać o uczciwość kupiecką czyli przestrzeganie dobrych obyczajów w relacji z dostawcami, partnerami i klientami. Łamanie praw konsumentów prowadzi do zakłóceń
na rynku i szkodzi konkurencji - ci którzy grają fair tracą udział w rynku. Będziemy energicznie się temu przeciwstawiać.

Producenci elektroniki jednak boją się nowego przepisu mówiącego iż po drugiej awarii sprzęt nie będzie już naprawiany tylko musi zostać wymieniony na nowy, w efekcie czego zniknie z rynku wiele serwisów.

Najpierw trzeba sobie zadać pytanie czy taka ilość serwisów miała sens i czy celem obrotu było przeprowadzanie jak najwięcej napraw czy tylko na minimalnie niezbędnym poziomie. Logiczną konsekwencją podejścia producentów AGD byłoby stwierdzenie, że po to produkuje się towary gorszej jakości, żeby wykształcił się rynek napraw.

Ja jednak podzielam opinię, że elementem uczciwości kupieckiej jest produkcja sprzętu takiej jakości, żeby kilka lat pracował bez awarii. Nie kupuję również argumentu, że to się odbije na cenach. Konkurencja jest ostra, tyle że teraz firmy będą w większym stopniu konkurowały także jakością m.in. poprzez zwiększenie żywotności sprzętu. Proszę zauważyć, że mamy cały rynek „dodatkowych gwarancji" na produkty AGD, więc de facto ich koszty są elementem ceny dla konsumenta.

Czy w sprawie polisolokat można spodziewać kolejnych rozstrzygnięć na miarę ostatnich - ponad 50 mln zł kary na cztery instytucje.

To jest kolejny przykład szwankującej uczciwości kupieckiej i to w sektorze gospodarki, który powinien być filarem zaufania publicznego. Wiele produktów na rynku finansowym, zwłaszcza łączących cechy ubezpieczenia na życie z produktami inwestycyjnymi, było nieprzejrzystych i przy ich sprzedaży ryzyka nie były jasno tłumaczone konsumentom. Tysiące osób, często niezamożnych, w ten sposób utraciły oszczędności.

Tam, gdzie stwierdziliśmy łamanie prawa przy sprzedaży tych produktów nałożyliśmy kary. Prowadzimy 24 dalsze postępowania, które niebawem mogą przynieść kolejne decyzje stwierdzające naruszenia. Ale skala tego zjawiska jest taka, że postanowiliśmy wspólnie z Rzecznikiem Ubezpieczonych, Ministerstwem Finansów i Komisją Nadzoru Finansowego ucywilizować ten rynek poprzez mocniejsza regulację. Komitet Rady Ministrów przyjął w czwartek założenia ustawy, która przewiduje na przyszłość możliwość odstąpienia od umowy ubezpieczeniowej z elementem inwestycyjnym w terminie 60 dni od dnia otrzymania od zakładu ubezpieczeń pierwszej informacji o wysokości świadczeń przysługujących z tytułu zawartej umowy, po minimalnym koszcie dla ubezpieczonego. Dla osób które czują się pokrzywdzone już zawartymi umowami, regulacja przewiduje możliwość przeprowadzenia postępowania mającego na celu pozasądowe rozstrzygnięcie sporu przed Rzecznikiem Ubezpieczonych. Udział zakładu ubezpieczeń w postępowaniu będzie obowiązkowy. To
oczywiście nie zamyka drogi do sądowego rozwiązania sporu ale tworzy dodatkową drogę dochodzenia sprawiedliwości.

Czy podobnym problemem nie są także osoby z kredytami hipotecznymi w walutach obcych?

Uważamy, że w oferowaniu kredytów w obcych walutach też mogły wystąpić przypadki wprowadzania klientów w błąd co do skali ryzyka walutowego. Niemniej tu mamy inny problem - jak oddzielić tych, którzy faktycznie zostali „wmanewrowani" od tych, którzy o ryzyku wiedzieli, ale podjęli je za cenę wówczas lepszych warunków czy większego metrażu mieszkania, które mogli dzięki temu kupić. Każde branie na siebie zobowiązania na 20-30 lat to nie powinna być decyzja pochopna. To nie zmienia faktu, iż krytycznie oceniamy to, że banki ten produkt oferowały przeciętnym Kowalskim. W żadnym kraju rozwiniętym nie funkcjonują kredyty hipoteczne w obcej walucie, bo tworzy to ryzyko systemowe dla sektora bankowego i dla klientów. Do nas ta prawda dotarła dopiero po kryzysie.

Pojawiły się niektóre mocno kontrowersyjne pomysły na rozwiązanie tej sytuacji choćby autorstwa ZBP.

Propozycje te sprowadzają się do tego, żeby sektor publiczny przejął koszty tego, że banki prowadziły nieostrożną politykę kredytową. Czyli zyski pozostają w sektorze prywatnym, straty i nieszczęścia ludzkie przeniesiemy na sektor publiczny. W mojej ocenie, jest to nie do końca przemyślana propozycja, sprawiająca wrażenie, że część sektora bankowego nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności. A przecież były instytucje finansowe, które ze względu na ryzyko nie udzielały kredytów walutowych, nawet kosztem utraty udziałów w rynku i pomimo presji akcjonariuszy! Jaka ma być dla nich lekcja z tego? Że bank przestrzegający uczciwości kupieckiej ma tracić udział w rynku, a ten co zyskał udział w rynku dzięki jeździe po bandzie uniknie konsekwencji, bo przerzuci koszt na podatników? Przychodzi na myśl tytuł filmu „Niemoralna propozycja".

Górnictwo też budzi nie lada kontrowersje, a branża po raz kolejny oczekuje wsparcia środkami publicznymi - czy to już pomoc publiczna, zasadność której przecież ocenia UOKiK?

Jasno określają to przepisy unijne, pomoc jest możliwa tylko jeśli ma służyć restrukturyzacji czyli w konsekwencji wygaszaniu działalności kopalń, które nie mają szans na rentowność. Wszyscy mają świadomość, także górnicy, że Komisja pod tym kątem bada legalność każdej pomocy publicznej. Wbrew temu co się słyszy w debacie, górnicy wiedzą, że nierentowne, źle zarządzane kopalnie są skazane na kłopoty. Bo przecież rynek węgla jest otwarty na konkurencję a kwestii bezpieczeństwa energetycznego nie da się oddzielić od kwestii konkurencyjnego przemysłu węglowego i konkurencyjności całej polskiej gospodarki. Dlatego, jeżeli chodzi o politykę państwa w tym sektorze warto byłoby konkurencję zwiększać. Zarówno pomiędzy polskimi podmiotami, jak i dopuszczając do tego sektora nowych inwestorów. W tym sensie sektor górnictwa w Polsce ma przyszłość z korzyścią dla pracujących w nim ludzi, konsumentów i całej gospodarki.

Czy na rok przed wyborami ktoś zdecyduje się na zamykanie kopalń?

To mit, że nierentowne kopalnie trzeba wygaszać masowo i natychmiast. To można zrobić etapami, przy uwzględnieniu działań osłonowych wspartych pomocą publiczną. Na to zezwala prawo unijne. Ważne, żeby na końcu tego procesu, środki publiczne zwróciły się podatnikom w postaci niższych cen węgla i energii oraz dochodów podatkowych od dobrze funkcjonujących przedsiębiorstw.

Firmy handlowe mówią, że konsolidacja rynku jest konieczna, ale duże przejęcia są niemożliwe ponieważ firmy boją się kupować rywali. Powód to realny brak zgody UOKiK bądź wiele dodatkowych warunków z jego strony.

Badania Komisji Europejskiej pokazują, że choć w ostatnich latach w Polsce konsolidacja handlu przebiegała szybko, jednak nie doprowadziło to do osłabienia konkurencji na rynku. Z punktu widzenia konsumentów jest to też trend korzystny, bo nie cierpi na tym wybór i różnorodność produktów.

Co do dalszej konsolidacji trudno mówić hipotetycznie, każda sprawa jest analizowana pod kątem pozycji rynkowej.

Czy niepokoi Pana nadmierna ekspansja niektórych firm?

Prawo konkurencji ekspansją się nie zajmuje, na tym polega wolność gospodarcza, że firma może się rozwijać w ramach przewidzianych prawem. Niektóre państwa wprowadziły regulacje ograniczające ekspansję w ramach choćby wizji handlu w danym kraju.

My możemy tylko sprawdzać czy ktoś nie nadużywa pozycji dominującej bądź czy w ramach transakcji jej nie uzyska.

W telekomunikacji też mówi się o konsolidacji - czy przy czterech graczach taka transakcja będzie możliwa z punktu widzenia UOKiK?

Zaznaczam, że nie mamy informacji iż podmioty na tym rynku planują konsolidację, trudno więc mówić o transakcjach hipotetycznych. Natomiast kwestia konsolidacji telekomów jest gorącym tematem w kilku krajach UE, gdzie takie próby są. Toczy się tam debata czy po okresie liberalizacji i skupieniu się organów regulacyjnych na otwieraniu rynku i zaostrzaniu konkurencji, teraz nie przyszedł moment aby ją może nieco powściągnąć ponieważ branża wymaga ogromnych inwestycji.

Temat jest mocno kontrowersyjny, przykład to zgoda KE wydana Telefonice na przejęcie jednego z niemieckich operatorów, oczywiście pod pewnymi warunkami. Wiele urzędów antymonopolowych uznało tę decyzję za nieoptymalną, ponieważ dotychczasowy model silnej konkurencji był dobry zarówno dla konsumentów jak i zmuszał firmy do większej innowacyjności. Dyskusja będzie trwała, podzieleni są sami regulatorzy - przedstawiciel brytyjskiego urzędu uznał, że istnienie czterech operatorów na rynku jest nadal korzystne. W innych krajach jednak padają głosy, że zmiany są możliwe.

Dyskusja toczy się również w kontekście unijnym a to dlatego, że ambitne cele Agendy Cyfrowej skłaniają niektórych do konkluzji, że wymagają one rozluźnienia rygorów konkurencji. UOKiK podziela w tym względzie stanowisko unijnego urzędu antymonopolowego, czyli Dyrekcji Konkurencji KE, że odpowiedzią na wyzwania stojące przed branżą telekomunikacyjną nie jest mniej konkurencji, ale więcej.

Jak zatem oceniać trwającą aukcję na częstotliwości? Może państwo powinno je zostawić i na ich bazie stworzyć system, który faktycznie zgodnie z Agendą Cyfrową da wszystkim Polakom dostęp do sieci do 2020 r. Kto ma to za państwo zrobić?

Aukcja twa, więc nie będziemy tego komentować. Ważne jest, i to podnosiliśmy w konsultacjach dotyczących rozdysponowania nowych częstotliwości, by ten proces wpisywał się w strategię państwa utrzymania konkurencji na tym rynku by konsumenci i cała gospodarka skorzystały na niej. By sprzedaż dobra publicznego jaką są częstotliwości nie mógł nadmiernie zakłócić konkurencji, a wręcz przeciwnie -- ją wzmacniał. Bez względu na wynik aukcji, UOKiK będzie ten rynek monitorował i w ramach swoich ustawowych kompetencji reagował na ewentualne szkodliwe posunięcia z punktu widzenia konkurencji i konsumentów.

Europosłowie wywołali burzę przyjmując rezolucje wzywającą do podziału Google. Czy ma to sens?

Zacznijmy od tego, że Komisja Europejska czyli urząd antymonopolowy UE, negocjuje z Google zmianę wielu stosowanych przez firmę praktyk, co ma dać w efekcie zapobiec praktykom ograniczającym konkurencję.

KE jest doskonale ocenianym na świecie urzędem antymonopolowym, ma świetny track-record decyzji w skomplikowanych przypadkach naruszania konkurencji, a ta rezolucja trochę jakby sugerowała, że Komisja sobie nie radzi. Ewentualny podział Google to byłaby operacja przeprowadzana za pomocą siekiery, tymczasem to narzędzie powinno być absolutną ostatecznością. Zwłaszcza wobec firmy, która zdobyła pozycję nie dzięki temu, że była zasiedziałym monopolistą, tylko dzięki innowacyjności i pro-konsumenckiemu nastawieniu. Tygodnik „the Economist" napisał, że armaty przeciwko Google to ochrona nie konsumentów, ale firm, które mają kłopot z nadążaniem za zmianami na rynku. Sprawa nie jest aż tak prosta, ale tym bardziej należy pozwolić Komisji działać z rozwagą i bez presji.

Co do zasady podział firmy jest możliwy na gruncie prawa antymonopolowego w Europie i innych jurysdykcjach, ale stosowany w wyjątkowych okolicznościach. Można to też osiągnąć poprzez regulacje, ale zwłaszcza tam gdzie rynku jeszcze nie ma. Tak się to robiło w Polsce przy demonopolizacji sektora energetycznego czy bankowego na wczesnych etapach transformacji. W sektorze telekomunikacyjnym sprzedaż monopolu odbyła się zanim rynek został faktycznie zliberalizowany i jak pamiętamy w konsekwencji regulator tego rynku rozważał w pewnym momencie podział dominującego przedsiębiorstwa. Ale nawet w tym przypadku osiągnięto pożądany stan konkurencji za pomocą dialogu, warunków i zobowiązań, a nie siekiery.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)