Kryzys! Niemcy pogrążą całą Europę

Ekonomiści są zgodni, strefa euro weszła w fazę kryzysu. Obecny kwartał
przyniesie ujemny wzrost gospodarczy. W następnym będziemy mieli do
czynienia z recesją, której poddadzą się także pozostałe kraje UE.
A my znów będziemy zieloną wyspą.

Kryzys! Niemcy pogrążą całą Europę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

25.11.2011 | aktual.: 25.11.2011 13:24

Wszystkie publikowane dane w ostatnich miesiącach rysowały przed Europą nieciekawą perspektywę ekonomiczną. Ostatnie dni dowiodły, że kryzysu gospodarczego i recesji Stary Kontynent nie uniknie.

Fatalne informacje ekonomiczne dodatkowo przypieczętowała nieudana aukcja niemieckich obligacji. Dla analityków był to szok, gdyż własnych papierów dłużnych nie była w stanie sprzedać państwo będące ostoją i gwarantem wiarygodności całej strefy euro.

Na ostre hamowanie unijnych gospodarek wskazywały już opublikowane przez Eurostat dane o PKB za drugi kwartał. Wówczas gospodarki jeszcze rosły, lecz ich dynamika nie przekraczała 0,2 proc. Kolejne informacje nie dały złudzeń co do tego, że będą się kurczyć.

Wskaźniki wyprzedzające koniunkturę jasno zarysowały scenariusz najbliższych zdarzeń. PMI dla przemysłu w strefie euro (sondujący aktywność gospodarczą w przemyśle) w listopadzie kolejny raz z rzędu był poniżej 50 pkt, czyli poziomu ożywienia. Tym razem spadł do 46,5 pkt, w stosunku do 47,1 w październiku i był zarazem niższy od oczekiwań analityków. Jeszcze gorsze dane przyniosło badanie zamówień dla przemysłu. Spadek wyniósł 6,4 proc. i był dwukrotnie słabszy od prognoz.

- Dane makroekonomiczne, szczególnie wskaźniki wyprzedzające wskazują, że mamy kryzys w Europie. Na koniec roku powinniśmy spaść poniżej psychologicznej bariery zerowego wzrostu PKB - mówi Paweł Cymcyk, analityk ING Investment Management.

- Ostatni dzień potwierdził, że z dużym prawdopodobieństwem możemy mówić o tendencjach recesyjnych. Na południu Europy to już fakt - dodaje Andrzej Halesiak, szef Departamentu Analiz Banku Pekao.

Zasadniczym problemem, który obecnie ciągnie Europę w dół, jest kryzys zadłużenia oraz brak zaufania do gospodarek państw unijnych. Odbija się to na kondycji instytucji finansowych. Wiele dużych banków posiada papiery wartościowe państw zagrożonych niewypłacalnością. To skutkuje obniżonymi ratingami i większą ostrożnością w pożyczaniu sobie pieniędzy. Kredytów jest mniej, są droższe, a to hamuje aktywność gospodarczą. Z resztą w obecnym klimacie przedsiębiorcy raczej nie palą się z rozwijaniem działalności.

- Problem w tym, że obecnie to nastroje decydują o tym, co dzieje się na rynku. Dane fundamentalne mają drugorzędne znaczenie - komentuje Paweł Cymcyk.

- Do ujemnego wzrostu w ogromnej mierze przyczynia się kryzys długu. Bardzo negatywnie oddziałuje na atmosferę na rynkach. Mamy tutaj do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym; gorsze dane makro to gorsza sytuacja na rynku długu. A to podważa zaufanie do państw i gospodarek, co pogarsza wskaźniki makro - wyjaśnia Piotr Bielski, analityk BZ WBK.

Gdy niepewność przenosi się do centrum strefy euro, o dobra atmosferę jest jeszcze trudniej. Na niewypłacalność Grecji i kolejne obniżki ratingu długu Portugalii i Węgrom do poziomu śmieciowego rynek od pewnego czasu był przygotowany. Jednak zeszłomiesięczne informacje o zagrożeniu perspektywy ratingu Francji i Niemiec musiało inwestorami wstrząsnąć. W środę dostaliśmy dowód, że kryzys dotarł do centrum. Niemcy nie sprzedały swoich obligacji.

- Jeśli nieudana aukcja niemieckich obligacji nie była wydarzeniem jednorazowym i w kolejnych miesiącach sytuacja się powtórzy, wówczas możemy mieć do czynienia z początkiem bardzo poważnego kryzysu. Takiego jak po upadku Lehman Brothers - zapowiada Andrzej Halesiak.

- Dotychczas zarówno rządy jak i banki centralne nie dopuszczały do takiej sytuacji. Starały się wzmacniać instytucje finansowe, a także wspierać pozostałe kraje strefy euro, aby nie doprowadzić do szoku i paniki na rynku. W konsekwencji mieliśmy do czynienia ze stopniowym i łagodnym osłabieniem gospodarczym - mówi Paweł Cymcyk.

Jak dodaje, musimy pamiętać, że samochód nazywany Europą jedzie na silniku niemieckim. - To nasi zachodni sąsiedzi są wciąż gwarantem wiarygodności gospodarki europejskiej. Mam nadzieję, że niepowodzenie niemieckiej aukcji to jedynie presja na wyższe oprocentowanie.

Jeśli okaże się, że rynek rzeczywiście stracił zaufanie do największej gospodarki Europy, to nadchodząca recesja może być znacznie głębsza i dłuższa niż wynika to z dotychczasowych prognoz. Te mówią o recesji trwającej dwa kwartały. Dodatni wzrost gospodarczy powinien pojawić się na powrót z początkiem drugiego kwartału przyszłego roku.

Tendencji tej podda się większość gospodarek europejskich, także spoza strefy euro. Już w trzecim kwartale zerowy wzrost odnotowały Czechy i Bułgaria. Wyjątkami będą kraje bałtyckie oraz Rumunia, a także kraje odrabiają duże straty PKB z poprzednich lat.

Przewidywania odnośnie Polski są zgodne, unikniemy recesji, lecz spowolnienie dotknie także naszą gospodarkę.

- Musimy pamiętać, że kryzys w strefie euro nie będzie miał bezpośredniego przełożenia na sytuację w Polsce. Jego efekty nie będą odczuwalne od razu - tłumaczy Agnieszka Durlik z Krajowej Izby Gospodarczej.

I rzeczywiście, gdy wskaźniki wyprzedzające w całej Europie pikują w dół, ostatni PMI dla przemysłu w naszej gospodarce wzrósł. Jak podał bank HSBC wskaźnik ten za październik wzrósł do poziomu 51,7 pkt, gdy miesiąc wcześniej był o 1,5 pkt niższy.

- Gdyby nie Zachód, to sytuacja Polski w przyszłym roku byłaby dużo lepsza. Moglibyśmy utrzymać 4-procentowy wzrost gospodarczy - uważa Piotr Bielski.

Według niego w przyszłym roku nasza gospodarka będzie się rozwijać w tempie 2,7 proc. Ignacy Morawski z Polskiego Banku Przedsiębiorczości szacuje wzrost PKB na poziomie 2,5 proc. Jednak zasadniczy wpływ na poziom naszego wzrostu zależeć będzie od tego, jak bardzo będą nam ciążyć problemy całej Europy.

zadłużeniestrefa eurodług
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)