Kto dostanie w tym roku podwyżkę?
Ekonomiści co roku usiłują przewidzieć, w jakich branżach i o ile wzrosną nasze płace. W tym roku prognozy przewidują widoczny wzrost zarobków. W niektórych branżach nawet o 15 proc. Ilu z nas to jednak zauważy? Razem z płacami wzrosną przecież i ceny.
25.03.2011 | aktual.: 25.03.2011 14:22
Kto dostanie więcej?
Najwięcej powinni zyskać informatycy i pracownicy dobrze obeznani z obsługą komputera. Także handlowcy i pracownicy marketingu sprawnie poruszający się po Internecie. W przypadku tych pracowników podwyżka płacy może przekroczyć 10 procent.
Eksperci przewidują sięgający 15 proc. wzrost płac budowlańców, transportowców i pracowników przemysłu. Według portalu pracuj.pl, już teraz w niektórych firmach pracownicy zarabiają nawet o 7 proc. więcej niż przed rokiem.
Do najgorzej płatnych zawodów będą zaliczać się profesje sprzątających, ochroniarzy i kasjerów w supermarketach. Tu od lat nic się nie zmienia. Ten rok również nie będzie należał do wyjątków.
Wzrost zarobków jest wypadkową kilku czynników: m.in. poziomu inflacji, liczby specjalistów w danej branży, ilości inwestycji. Niestety, często lepsze zarobki dla jednych wiążą się ze wzrostem wydatków dla drugich. Tam, gdzie specjalistów ubywa, na przykład wskutek otwarcia obcych rynków pracy, ci, którzy pozostali, mogą negocjować wyższe ceny za swoje usługi. Wzrost płac może też w dużym stopniu zniwelować inflacja, która według szacunków analityków w najbliższym czasie osiągnie 4 proc.
Znowu za granicę?
Jednym z czynników, które według ekonomistów wpłyną na wzrost płac, może być odpływ fachowców do otwierających swój rynek pracy Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Eksperci szacują, że za pracą może tam wyjechać z Polski do 400 tys. osób.
Ale sami Niemcy nie spodziewają się napływu polskich pracowników. Według Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej, za pracą do tego kraju wyjedzie najwyżej 200 tys. Polaków, i to w ciągu kilku lat. Między innymi dlatego, że niemiecki rynek nie jest dla każdego. Za zachodnią granicą potrzebni są przede wszystkim ludzie dobrze wykształceni: lekarze, pracownicy branży IT, oraz mogący wykonywać prace takie jak sprzątanie czy opieka nad osobami starszymi. Niemcy nie ukrywają też, że zależałoby im przede wszystkim na osobach gotowych do pracy na terenie byłego NRD. To rzecz jasna nie odpowiada wielu Polakom, widzącym szansę dla siebie raczej w zachodnich, bogatych landach.
Nie ma więc raczej mowy o takim odpływie siły roboczej, jak w przypadku Anglii i Irlandii kilka lat temu. Również dlatego, że Polacy już teraz są obecni na rynku pracy za Odrą. Niemieckie przepisy można było obejść, wystarczyło chociażby założyć własną firmę. Jeśli więc polski rynek nie odnotuje po 1 maja widocznego odpływu pracowników na Zachód, a rozwój gospodarki nie przyspieszy, to wzrost płac może „pożreć” inflacja. I zarabiając nieco więcej, będziemy mogli kupić tyle samo, a może i mniej.
Budżetówka już nie tak bezpieczna…
Nie należy też zapominać o branżach, w których na podwyżki w tym roku nie będzie pieniędzy. To oczywiście tzw. budżetówka, w której na wysokość płac mają wpływ decyzje rządowe. Już w ubiegłym roku podwyżki na państwowych posadach nie przekraczały poziomu inflacji. Wyjątek stanowili tu nauczyciele, którzy otrzymali podwyżki sięgające 7 proc.
Jeszcze gorsza wiadomość dla pracowników administracji to rządowe plany redukcji etatów. Miałaby ona doprowadzić do zmniejszenia liczby stanowisk pracy o 10 proc. Zamiary rządu spotykają się ze zdecydowanym sprzeciwem. Obecna sytuacja oznacza jednak, że sfera budżetowa, która dotąd dawała w miarę pewną posadę, dziś również przestała być bezpieczna. O reorganizacji w tej dziedzinie mówi się też w innych krajach europejskich. Główna przyczyna: trzeba oszczędzać, gdzie się da. W Polsce reorganizacja na pewno nie obejmie policji, a także straży pożarnej i służb granicznych.
…a dyplom mniej ważny
Jeszcze nie tak dawno na wysokość podwyżek duży wpływ miało wykształcenie. Ten czynnik nie jest już dzisiaj tak ważny. Dyplom licencjata czy magistra nigdy nie był gwarancją na znalezienie dobrze płatnej posady. Zwiększał najwyżej szanse. Teraz jednak absolwenci mogą w ogóle mieć kłopoty z zatrudnieniem. Dotyczy to przede wszystkim dziedzin takich jak kultura czy oświata.
W ostatnich dwóch latach wzrost wynagrodzeń w skali roku nie przekraczał 2 procent. Jeśli optymistyczne prognozy ekspertów się sprawdzą, podwyżki płac w 2011 roku osiągną poziom sprzed światowego kryzysu. Na ile jednak można im wierzyć? Ekonomiści coraz częściej przyznają, że ich przewidywania wymagają stałej weryfikacji.
tk/JK