Kto nie ryzykuje – żałuje

Być odważnym, mieć swoje zdanie, stawiać się szefowi to samobójstwo? Wręcz przeciwnie. Nie asertywność, ale jej brak jest powodem wielu zawodowych katastrof

Kto nie ryzykuje – żałuje
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

14.06.2010 | aktual.: 14.06.2010 14:28

Być odważnym, mieć swoje zdanie, stawiać się szefowi to samobójstwo? Wręcz przeciwnie. Nie asertywność, ale jej brak jest powodem wielu zawodowych katastrof. Żeby na rynku pracy przetrwać, musisz podejmować ryzyko. Codziennie!

Co było przyczyną tragedii smoleńskiej? Oficjalnej odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie ma. Raz po raz pojawia się jednak wątek presji wywieranej na załogę samolotu. W rezultacie piloci, choć wiedzieli, że maszyna za chwilę runie na ziemię, nie zrobili nic, by temu zapobiec.

Czy takie samobójcze zachowanie czegoś nam nie przypomina? Czy w podobny sposób nie postępujemy z własną pracą i karierą? Czy nie dostajemy czasem wielu sygnałów wskazujących na rychłą katastrofę, lecz zamiast się bronić, zastygamy w strachu, bezradności i niedziałaniu?

Czujemy na przykład, że szef tyran nas nie lubi i zrobi wszystko, by się nas pozbyć z firmy. Wolimy jednak płakać nad sobą, niż ratować się przed bezrobociem. A możemy przecież zawczasu poszukać sobie lepszej pracy, w której będziemy doceniani, a nie szykanowani. Jest też inne, prostsze rozwiązanie – zwrócić się o pomoc do przełożonego wyższego rangą czy do związków zawodowych. Lub zagrozić despotycznemu menedżerowi, że jeśli nie zaprzestanie dyskryminacji, to spotkamy się z nim w sądzie. Taki mały szantaż zwykle wystarczy, by nabrał do nas szacunku. Albo słyszymy bez przerwy docinki koleżanek i kolegów z biura. Możemy na te złośliwości nie reagować. Udawać, że jest OK. Ale wtedy fundujemy sobie wrzody na żołądku, depresję, przedwczesną siwiznę. Niekontrolowany wybuch gniewu, który być może położy kres naszej karierze (kto nie umie zarządzać własnymi emocjami nie może zarządzać ważnym projektem czy zespołem ludzi). Lepiej zacząć wrednym typom odpłacać pięknym za nadobne, stosując technikę zaciętej płyty.
Polega ona na przyjęciu jednego, niezmiennego stylu odpowiadania na zaczepki. Może to być pytanie: „A niby czemu tak uważasz?”. Powtarzane setki razy odbierze ono biurowym dowcipnisiom całą radość z zabawy naszym kosztem.

Albo jesteśmy molestowani seksualnie przez kierownika, dyrektora, prezesa (tak, molestowani, bo problem dotyczy nie tylko kobiet). Dopóki mu się nie przeciwstawimy, inni mogą myśleć, że lubimy takie zaloty lub robimy karierę przez łóżko. A taka opinia przekreśli marzenia o awansie. Trzeba mówić współpracownikom, co nas spotyka. Wtedy często się okazuje, że nie jest to wyłącznie problem jednej, a wielu osób. Walkę z prymitywem łatwiej prowadzić razem niż w pojedynkę. Bo jedna z ofiar molestowania ma dobre kontakty w związkach, inna zna kogoś w zarządzie, a jeszcze inna dziennikarza z lokalnej gazety. Najważniejsze to przestać milczeć, a zacząć działać.

Prezydencki tupolew z jakichś powodów z samobójczą determinacją pikował w stronę nieuchronnej tragedii. Tej tragedii być może dałoby się uniknąć przy odrobinie odpowiedzialności i odwagi. A jak to jest z naszą asertywnością?

Mirosław Sikorski

pracownikasertywnośćpraca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)