Kto pomoże Rosji?
Gospodarka Rosji potrzebuje pomocy. Rząd zawzięcie szuka kredytodawcy,
ale pożyczać mało nie ma sensu,
zaś dużo nie ma od kogo...
Gospodarka Rosji potrzebuje pomocy. Rząd zawzięcie szuka kredytodawcy, ale pożyczać mało nie ma sensu, zaś dużo nie ma od kogo...
W ostatnim czasie Islandia znów zastukała do drzwi rosyjskiego ministerstwa finansów. Wyspa - bankrut prosi Rosję o pożyczkę w wysokości 500 mln dolarów. Jednak konkretnej odpowiedzi Islandczycy nie usłyszeli, przecież Moskwa ma własne problemy. Jeszcze rok temu rosyjscy ekonomiści i politycy wyrażali nadzieję, że ich kraj zostanie doświadczony przez kryzys tyko w niewielkim stopniu, teraz zaś pojawił się niebagatelny problem. Na jakich warunkach oraz od kogo pożyczyć, żeby załatać dziurawy budżet?
Potrzeba zaciągnięcia długu została zauważona już wiosną, kiedy rozmiar problemów gospodarczych Rosji stał się oczywisty. Szacunki potrzeb finansowych rosły dramatycznie, najpierw 5 mld dolarów, a obecnie już 10 mld dolarów, które Rosja zamierza pożyczyć w 2010 r., aby choć trochę zmniejszyć deficyt budżetu. Niedawno ogłoszono, że rząd rosyjski rozpoczął konsultacje z Bankiem Światowym w sprawie udzielenia kredytu. Esencją problemu wschodniego sąsiada jest jednak to, iż owe 10 mld dolarów może okazać się niewystarczające, bowiem według budżetowych kalkulacji nieskuteczna okazała się próba przeniesienia straty na kolejny rok obrotowy.
Zaakceptować nieuniknione
Już do lata rosyjski deficyt budżetu przewyższył 500 mld rubli. Warto wspomnieć, że początek roku był całkiem korzystny, ponieważ do państwowego skarbca wpłynął dochód z inwestycji funduszy rezerwowych. Jednak z tego źródła po raz kolejny państwo już nie skorzysta. Znikła także nadzieja na zakładany w budżecie spadek PKB w wysokości 2,2 proc., ponieważ już w pierwszym kwartale gospodarka skurczyła się o prawie 10 proc. W ostatnią środę zastępczyni rosyjskiego ministra finansów Oksana Sergienko przyznała, że deficyt budżetowy zaplanowany na 3 tryliony rubli może wzrosnąć o 300-500 mld rubli.
Jednak na razie jest to mało prawdopodobne, ponieważ Fundusz Rezerwowy wystarcza, aby finansować wszystkie bieżące wydatki. Inną kwestią jest to, że rezerwy topnieją w zatrważającym tempie. W marcu w Rezerwowym Funduszu było 4,9 tryliona rubli, zaś do czerwca zostało tylko 3,1 tryliona. Wprawdzie jest jeszcze 2,8 tryliona rubli w Funduszu Narodowego Bogactwa, jednak te pieniądze mogą się przydać, aby płacić emerytury, więc lepiej nie wydawać ich zbyt pochopnie.
Pożyczka może zatem okazać się zbawieniem i jedyną deską ratunku dla rosyjskiej gospodarki. Ponadto wątpliwe jest, że kraj wpadnie w niebezpieczną zależność kredytową, gdyż dług wewnętrzny Rosji wynosi obecnie zaledwie 3 proc. PKB, czyli 20 razy mniej niż próg bezpieczeństwa zgodny ze standardami UE. Aleksiej Kudrin uspokaja, że nawet jeśli rząd znów pożyczy pieniądze, dług publiczny nie przekroczy przez najbliższe lata poziomu 15 proc. PKB.
Największym problemem jest jednak to, że 10 mld USA to zbyt mało, aby załatać rosyjski budżet, bowiem oficjalna prognoza deficytu na obecny rok wynosi 100 mld dolarów...
Opinie ekspertów
Rosyjskie ministerstwo finansów planuje zaciągać długi za pomocą euroobligacji. W takim wypadku maksymalną możliwą kwotą pożyczki będzie 10 mld dolarów. Możliwe jest przeprowadzenie pięciu emisji obligacji po 2 mld dolarów jeszcze w tym roku, ocenia Paweł Pikulew, analityk Trust Investment Bank w Moskwie. Jego zdaniem, więcej niż pięć emisji, przy zachowaniu rozsądnej stawki, może okazać się nierealne. Należy brać pod uwagę zainteresowanie inwestorów papierami wartościowymi, gdyż spadek popytu na obligacje trzeba będzie łagodzić proponując ich wysokie oprocentowanie.
Czy nie lepiej zatem poczekać z pożyczką do następnego roku? Analitycy podkreślają, że w ostatnim czasie sytuacja w światowej gospodarce lekko się poprawiła. W rezultacie inwestorzy, którzy w poprzednim roku sprzedawali wszystko, co się tylko dało, zaczynają znowu szukać dobrych miejsc do lokaty kapitału. Najkorzystniejsze warunki wejścia na rynek euroobligacji wypadają na koniec roku, uważa główny ekonomista rosyjskiego Deutsche Bank - Jaroslaw Lisowolik. Tymczasem istnieje ryzyko, że w 2010 r. na rynkach finansowych znów pojawią się problemy, popyt na rosyjskie papiery wartościowe będzie niewielki, a przy takim scenariuszu zagraniczna pożyczka będzie nieunikniona. Z wyciągniętą ręką
Jednakże nawet pożyczone na najkorzystniejszych warunkach 10 mld dolarów nie wystarczy, aby załatać rosyjską dziurę budżetową. Zainteresowanie kraju kredytem w Banku Światowym potwierdza, że rząd szuka pomocy w kilku niezależnych od siebie źródłach.
Zbyt wcześnie jest, aby określać kwoty pożyczek, ponieważ oficjalnie Rosja o kredyt jeszcze nie poprosiła. Jasne jest zaś, że Bank Światowy dużego wsparcia nie udzieli, ponieważ jego kredyty nie są przeznaczone na finansowanie bieżących wydatków. Od 1992 r. BŚ wpompował w Rosję 13,5 mld dolarów, a suma ta jest podzielona na 64 projekty infrastrukturalno-techniczne. Wprawdzie w okresie kryzysu bank mógłby obciążyć swój budżet częścią programów dotyczących rozwoju transportu czy wysokich technologii, lecz głównego źródła pieniędzy należy szukać w innym miejscu.
Jeżeli Rosja zamierza pożyczać duże pieniądze, tj. 20-25 mld dolarów na rok, niewątpliwie będzie musiała pertraktować z innymi krajami. Już na początku kryzysu bardzo pomocnym sąsiadem okazały się Chiny. Rosneft otrzymał 15 mld dolarów kredytu na wyjątkowo korzystnych warunkach od Państwowego Banku Rozwoju Chin w zamian za dostawy 300 mln ton ropy w ciągu najbliższych 20 lat.
Takie pożyczki są kwestią również polityczną, dlatego mało prawdopodobne jest, że ich oprocentowanie liczone jest na zasadach wolnego rynku. Praktycznie niemożliwe jest znalezienie partnerów, którzy są w stanie, bez żadnego podtekstu, udzielić kredytu na kilka miliardów. W trudnych czasach każdy kraj ma swoje problemy. W latach 90. USA i kraje europejskie pomagały Rosji, ponieważ przerażała ich wizja powrotu komunizmu. Jednak obecnie bodziec ten już nie występuje.
Oprócz Chin w grupę potencjalnych kredytodawców wchodzą również arabskie kompanie naftowe. Należy zatem mądrze negocjować, na jakich warunkach zostanie udzielone wsparcie. Rosja ma wiele możliwości, na przykład może zaproponować otwarcie rynku na towary pożyczkodawcy lub poczynić pewne ustępstwa w kwestii polityki zagranicznej.
Jednakże perspektywa wyciągania rąk na przykład do arabskich szejków nie przypadła do gustu Władimirowi Putinowi. Spłacenie długu zagranicznego Rosji było oczywistym sukcesem jego prezydentury. Ponadto dla kraju, który aspiruje do zostania potęgą gospodarczą, konieczność pożyczki wydaje się dosyć upokarzająca...
Kolejne wyzwanie
Może wystąpić jeszcze jeden scenariusz, kiedy cena ropy zacznie rosnąć. Wówczas dochody budżetu będą większe, deficyt zmaleje i nie będzie potrzeby zaciągania długów. Jednak de actu et Visu wiadomo, że o bezpieczeństwie gospodarczym państwa należy myśleć zawczasu.
Planując znów popadać w długi państwo idzie po linii najmniejszego oporu, reasumuje Andrej Cherepanov, były szef departamentu długu wewnętrznego w rosyjskim ministerstwie finansów. Jego zdaniem w budżecie jest jeszcze wiele zbędnych wydatków, przede wszystkim na aparat państwowy i nieefektywne projekty. Szukanie dodatkowych pieniędzy staje się zatem dla Rosji kolejnym wyzwaniem.
Kamil Pikuła
Autor jest pracownikiem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie