Kto to jest prosument? W Polsce najczęściej nie jest bogaczem

Na program Prosument BOŚ ma 800 mln zł. Tylko w tym roku przeznacozne będzie na niego 200 mln zł.

Kto to jest prosument? W Polsce najczęściej nie jest bogaczem
Źródło zdjęć: © Fotolia | karepa

26.05.2015 | aktual.: 27.05.2015 13:10

Kto to jest polski prosument? Najczęściej mieszka na południu Polski, chce produkować energię ze słońca i najczęściej na własne potrzeby. I wcale nie jest bogaczem. Tak opisuje te osoby prezes Banku Ochrony Środowiska Mariusz Klimczak.

Klimczak kieruje bankiem, który jako jedyny w Polsce uczestniczy w programie Prosument. To program, dzięki któremu można dostać dofinansowanie zakupu i montażu małej instalacji lub mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii elektrycznej dla osób fizycznych oraz wspólnot lub spółdzielni mieszkaniowych.

Budżet programu to 800 mln zł i podzielony jest na trzy części - pieniądze dystrybuowane przez banki, wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej oraz jednostki samorządu. W części przewidzianej dla banków, NFOŚiGW zaplanował w 2015 r. 200 mln zł. Wypłata środków została podzielona na transze. Maksymalna wysokość pierwszej transzy wynosiła 20 mln zł i tyle też otrzymał BOŚ Bank.

Już kilka dni po rozpoczęciu naboru przez BOŚ transza się wyczerpała. Dotąd do banku wpłynęło ponad 1600 wniosków na sumę ok. 60 mln zł. Zgodnie z zasadami programu, o II transzę BOŚ może wystąpić wtedy, gdy wykorzysta 80 proc. poprzedniej.

- Oczywiście, zamierzamy o dodatkowe środki wystąpić - mówi Klimczak.

Prosument (czyli, jednoczesny producent i konsument energii) w polskiej przestrzeni publicznej na dobre zagościł przy okazji ustawy o OZE, która ostatecznie - po pięciu latach procedowania - została przyjęta przez sejm w tym roku. Tyle, że w wersji, której przeciwny był rząd.

Chodzi o tzw. poprawkę Bramory (Artura, posła PSL), czyli poprawkę prosumencką. Zakłada ona specjalne taryfy wyższe niż rynkowe, po których właściciele najmniejszych instalacji OZE mogliby sprzedawać nadwyżki wyprodukowanej przez siebie energii. Przepis ten dzieli prosumentów na dwie grupy. Najmniejsze instalacje do 3 kW i te od 3kW do 10 kW.

W przypadku tych pierwszych wsparcie miałoby wynieść ok. 75 groszy na kWh w ciągu piętnastu lat, w przypadku drugiej 40-70 groszy/kWh. Rząd sprzeciwiał się tym zapisom twierdząc, że wsparcie zbytnio obciąży pozostałych odbiorców energii. Mimo, że ustawa w części weszła już w życie, rząd nie złożył broni i zapisy dotyczące wsparcia - będą nowelizowane.

W dyskusji pojawiał się argument, że bardziej opłacalne będzie produkowanie energii nie na własne potrzeby, ale na sprzedaż. Grupa przedsiębiorczych i zamożnych obywateli (wskazywano, że ceny mikroinstalacji, czy to paneli fotowoltaicznych, czy wiatraków wynoszą kilkadziesiąt tys. zł, więc takie inwestycje to raczej oferta dla zamożnych) zrobi dobry interes kosztem innych.

Pytany o profil prosumenta Klimczak zastrzega, że to dopiero początek programu.

- Jeżeli spojrzymy na wnioski - na rodzaj inwestycji, których dotyczą - to widać, że są one planowane z głową, zgodnie z profilem zużycia energii w gospodarstwie. Większość z nich - około 90 proc. - to wnioski dla instalacji od 3 kW do 10 kW. Zwykle są to instalacje o mocy około 4,5 kW. Ludzie przede wszystkim myślą o wykorzystaniu wyprodukowanej energii na własne potrzeby - powiedział. Jak dodał, wnioskodawcy są przede wszystkim zainteresowani instalacjami fotowoltaicznymi.

Wniosków dotyczących większych instalacji, powyżej 10 kW jest niewiele, ale i w tych przypadkach widać, że ich instalacja jest podyktowana realnymi obliczeniami, bowiem dotyczą one większych gospodarstw.

Prezes BOŚ Banku podkreśla, że do prosumenckich inwestycji ludzie podchodzą kierując się przede wszystkim kryteriami ekonomicznymi.

- Liczą, czy im się to opłaca, analizują wszystkie za i przeciw. Widać, że są to decyzje przemyślane. Dodatkowo podkreślają, że chcą mieć pozytywny wpływ na środowisko, chcą być zdrowi, oddychać czystym powietrzem - zaznaczył.

Pytany o zasobność potencjalnych prosumentów, jako tych którzy zamierzają robić biznes kosztem innych, Klimczak rozwiewa wątpliwości. - To właściciele domów, ale to wcale nie oznacza, że polscy prosumenci są grupą ludzi szczególnie majętnych. Mają raczej standardowe dochody. Stawiają na oszczędności w budżecie domów, zależy im na obniżeniu kosztów utrzymania, w tym oczywiście rachunków za energię - powiedział.

- To absolutnie nie jest pomysł na biznes. Załóżmy, że ktoś funduje sobie instalację za około 60 tys. zł i zamierza zarabiać na wyprodukowanym przez siebie prądzie. Przy wsparciu w postaci stałych cen odsprzedaży prądu i pod warunkiem, że nie zużywa go na potrzeby własne, może zarobić około 5 tys. zł rocznie. Czyli, inwestycja zwróci mu się po 12 latach. Za to dla przeciętnego Kowalskiego, który miesięcznie wydaje na energię elektryczną i ciepło 300-400 zł, możliwość zaoszczędzenia tej sumy to znacząca korzyść - dodał.

- Warto spojrzeć na uzyskane w ten sposób oszczędności znacznie szerzej. Więcej pieniędzy w domowych budżetach rodzin to szansa na większy popyt wewnętrzny, a co za tym idzie korzyści dla całej gospodarki - argumentował.

Prezes Klimczak zwraca też uwagę na aspekt związany z podniesieniem zdolności kredytowej Polaków. - Posiadanie w budżecie domowym dodatkowych 300-400 zł ma istotny wpływ na zdolność kredytową rodzin. Dziś przeciętną polską rodzinę stać na kupno mieszkania na kredyt o powierzchni nie przekraczającej 35 metrów kwadratowych. Można to zmienić. Tysiące polskich rodzin mogłoby wprowadzić się do własnego, np. około 100-metrowego, domu jednorodzinnego - dodaje.

Kluczem są tu oszczędności. Oceniając zdolność kredytową bank bierze cykliczne wydatki na życie, w tym na energię cieplną, elektryczną. Oznacza to, że zdolność kredytowa czteroosobowej rodziny z dochodem netto 3,9 tys. zł, w zależności od rodzaju tradycyjnego źródła ciepła zainstalowanego w domu wynosi 120-140 tys. zł.

- Jednak w przypadku domu zeroenergetycznego, zdolność kredytowa wzrasta do około 240 tys. zł, bo nie ma kosztów energii i ogrzewania. Przy minimalnym wkładzie własnym oraz możliwych dotacjach do proekologicznych rozwiązań, przeciętną polską rodzinę może być już stać na niewielki 100 metrowy dom. Biorąc pod uwagę niskie stopy procentowe, to jest bardzo dobry moment żeby takie rozwiązania, które dotąd były stosowane przez bogatych, upowszechnić - zaznaczył.

Dom zeroenergetyczny to taki, w którym zastosowane są nowe ekologiczne rozwiązania do ogrzewania pomieszczeń i wody, dostarczania energii, czyli właśnie instalacje fotowoltaiczne, pompy ciepła, solary. Jego koszty budowy są niewiele wyższe od tradycyjnego domu, w którym źródłem ciepła jest np. kocioł gazowy, a energia elektryczna jest pobierana wyłącznie z sieci.

W Niemczech, które są europejskim liderem prosumentyzmu, funkcjonuje 2 mln prosumentów pozyskujących energię elektryczną głównie z instalacji fotowoltaicznych, a łączna moc OZE w tym kraju wynosi ok. 36 GW. W całej Europie szacuje się, że liczba producentów zielonej energii wynosi 10 mln. W Polsce prosumentyzm jest w powijakach, ale powoli narasta zainteresowanie zieloną energią.

- Jeśli to będzie opłacalne, to ten rynek się rozwinie. Mam bardzo pozytywną opinię o Polakach i ich przedsiębiorczości. Jeśli zobaczą, że to jest biznes i to się spina, to czeka nas prawdziwy boom w tym obszarze - dodaje Klimczak.

- Trzeba też pamiętać, że energetyka prosumencka zwiększa bezpieczeństwo energetyczne. Szczególnie jeśli popatrzymy na to z punktu widzenia polski powiatowej, gdzie wyłączenia prądu są bardzo częste. Mikroinstalacje z systemem magazynującym mogą stanowić rodzaj zabezpieczenia np. dla osób prowadzących gospodarstwa hodowlane, kurniki etc. Dziś osoby prowadzące małe biznesy muszą inwestować w inne źródła zabezpieczające ich przed brakiem prądu, np. agregaty. Tymczasem mogliby inwestować w mikroinstalacje - docelowo oznacza to niższe koszty prowadzonego przez nich biznesu, oszczędności, niebagatelna jest też korzyść dla środowiska - przekonuje.

Czytaj więcej w Money.pl
[ ( http://static1.money.pl/i/h/118/m322934.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/polski-wegiel-w-odworcie-nie-bedziemy,22,0,1795606.html#utm_source=money.pl&utm_medium=referral&utm_term=redakcja&utm_campaign=box-podobne) Węglowy problem Polski. "UE idzie jak walec" Wiceminister gospodarki zaznaczył, że energetyka węglowa "to już w jakiejś mierze przeszłość".
[ ( http://static1.money.pl/i/h/213/m74965.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/zarzuty-ke-dla-gazpromu-eksperci-to,224,0,1771232.html#utm_source=money.pl&utm_medium=referral&utm_term=redakcja&utm_campaign=box-podobne) Eksperci o Gazpromie. "Decyzja dekady" Zdaniem byłego ministra skarbu środowa decyzja Komisji jest jedną z najważniejszych w ostatnich latach.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/59/m343611.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/ruszyla-najwieksza-impreza-biznesowa-europy,92,0,1763420.html#utm_source=money.pl&utm_medium=referral&utm_term=redakcja&utm_campaign=box-podobne) Największa impreza biznesowa Europy Na trzydniowej konferencji eksperci będą dyskutować m.in. o energetyce, górnictwie, polityce regionalnej, transporcie i budownictwie. Dziennikarze Money.pl poprowadzą dwa panele, poświęcone: cyberbezpieczeństwu i efektywności energetycznej w Europie.
Źródło artykułu:PAP
boś bankenergetykabanki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)