L'Oreal wygrywa z producentami perfum pachnących podobnie
Nie każda reklama porównawcza jest legalna, wyrokuje Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Można twierdzić, że Coca-Cola jest lepsza od Pepsi lub na odwrót, jeśli potrafi się to udowodnić, ale nie można mówić, że jakiś napój smakuje jak Coca-Cola czy Pepsi.
24.06.2009 09:57
Nie każda reklama porównawcza jest legalna, wyrokuje Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Można twierdzić, że Coca-Cola jest lepsza od Pepsi lub na odwrót, jeśli potrafi się to udowodnić, ale nie można mówić, że jakiś napój smakuje jak Coca-Cola czy Pepsi.
Reklama porównawcza ma swoje granice. Twierdzenie, że jakiś produkt posiada cechy innego, renomowanego, to już przekroczenie granic dozwolonej reklamy porównawczej. Mamy wtedy do czynienia z podszywaniem się pod cudzy produkt, nielegalnym korzystaniem z jego renomy.
Przekonali się o tym producenci perfum, którzy reklamowali swoje produkty bez marki , czyli tzw. „no name”, jako pachnące jak Trésor, Miracle, Anaïs-Anaïs czy Noa: znane marki należące do koncernu L'Oreal. Powoływali się przy tym na to, że reklama porównawcza jest dozwolona w Unii. Owszem, jest dozwolona, ale w przypadku, gdy jeden znany produkt zestawia się z innym, mając w dodatku twarde dowody na to, że jego cechy użytkowe przewyższają właściwości konkurenta.
W przypadku, gdy ktoś chce natomiast wprowadzić do sprzedaży tańszy odpowiednik produktu markowego, twierdząc, że jest on taki sam, bardzo podobny, nie gorszy itd. od oryginału, robi to nielegalnie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał takie działanie za przejaw nieuczciwej konkurencji.
Producentom oryginalnych, markowych wyrobów szczególnie narazili się wytwórcy perfum, sprzedawanych „na litry”, z flakonów oznaczonych „zapach Trésor, Miracle, Anaïs-Anaïs” czy inny popularny i znany z drogich perfumerii. Podróbki były i wciąż są oferowane prawie legalnie, przez hostessy zaczepiające klientów w centrach handlowych. Wiadomo było, że nie jest to wyrób oryginalny, ale był znacznie tańszy i często rzeczywiście pachniał jak oryginał.
Producenci markowych perfum skarżyli się, że podróbki są niskiej jakości, zapach szybko wietrzeje, mimo starań laborantów nie jest wierną kopią oryginału a przede wszystkim korzysta z renomy i popularności ich marki, która została stworzona przy pomocy dużych pieniędzy wpompowanych w marketing. Ponadto podróbki psuły dobre imię oryginałów.
Wyrok korzystny dla firmy L'Oréal, reprezentowanej w sądzie przez kancelarię Baker & McKenzie, zapadł 18 czerwca. W sprawie przed ETS wypowiadała się również Polska. Trybunał uznał, że właściciel oryginalnego znaku może żądać zakazu jego używania w reklamie porównawczej. ETS stwierdził, że pojęcie czerpania "nienależnych korzyści" z renomy cudzego znaku należy odnieść przede wszystkim do korzyści naruszającego, a nie do szkody właściciela znaku renomowanego.
Decyzja ETS została wydana w odpowiedzi na sprawę prowadzoną przez Baker & McKenzie w imieniu L'Oréala, przeciwko firmom wytwarzającym i sprzedającym perfumy „pachnące jak” produkty marek Trésor, Miracle, Anaïs-Anaïs i Noa. Trybunał uznał, że producenci zapachów podobnych do znanych marek odnoszą korzyści handlowe ze sprzedaży swoich niskiej klasy odpowiedników markowych produktów L'Oréal, między innymi dzięki odwoływaniu się przez ich producentów do renomowanych oznaczeń.
_ Wyrok dotyczy również polskich firm, które chciałyby reklamować swój produkt wskazując na jego podobieństwo do znanych marek. Sygnał jest wyraźny: jest to niedozwolone. Firmy stosujące tego typu praktyki mogą się więc spodziewać, że w razie skierowania przeciwko nim pozwu, nie będą mogły tłumaczyć się "puszczaniem oka" do klientów, którzy orientują się, że nie nabywają oryginalnego towaru _ - powiedział Marcin Fijałkowski z warszawskiej kancelarii Baker & McKenzie. _ Wyrok ETS odnosi się przede wszystkim do branży kosmetycznej, ale w praktyce może dotyczyć wszystkich produktów konsumenckich _- dodał Fijałkowski.
JS