Ląduje helikopterem we wsi. Mieszkańcy protestują, właściciel tłumaczy
Władze i mieszkańcy wsi Pilchowo skarżą się na hałas generowany na prywatnym lądowisku dla helikopterów. Trwa zbieranie podpisów przeciwko legalizacji obiektu. Jego właściciel tłumaczy tymczasem, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
Prywatne lądowisko powstało obok domów jednorodzinnych. Serwis gs24.pl pisze, że na lokalnym spotkaniu jego powstaniu sprzeciwiło się 36 mieszkańców. Pod petycją przeciwko legalizacji podpisały się 74 osoby.
"Mieszkaniec korzysta ze śmigłowca bez konsultacji z sąsiadami, generując hałas i wibracje przekraczające dopuszczalne normy" – powiedział Ireneusz Todorski, sołtys Pilchowa (województwo zachodniopomorskie), cytowany przez serwis. Jak czytamy, zgodnie z przepisami dopuszczalny poziom hałasu na terenach zabudowy mieszkaniowej to 50 dB w dzień i 40 dB w nocy. Helikopter generuje tymczasem hałas od 80 do 110 dB.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Byliśmy w symulatorze lokomotywy. Tu trenują maszyniści
"Świat się zmienia"
W liście do redakcji gs24.pl właściciel obiektu tłumaczy, że jego lądowisko działa zgodnie z przepisami Prawa lotniczego i nie potrzebuje pozwolenie na budowę, ani odrębnej decyzji administracyjnej.
"Korzystam z czterech różnych lądowisk – tylko w Pilchowie pojawiły się jakiekolwiek emocje związane z jego lokalizacją. Śmigłowiec jest użytkowany incydentalnie, zaledwie kilka–kilkanaście razy w roku, wyłącznie do celów prywatnej komunikacji, nie do rozrywki czy działalności komercyjnej" - ripostuje autor listu.
Mężczyzna przyznaje, że jego helikopter ma certyfikowaną emisję około 80 dB. Zaznacza jednak, że taki hałas jest generowany tylko przez kilka minut i jest jednocześnie mniejszy niż w przypadku starych samochodów.
"Uważam, że świat zmienia na naszych oczach – prywatne środki transportu lotniczego stają się coraz powszechniejsze. GOPR testuje już osobowe drony, a przydomowe lądowiska wkrótce staną się codziennością" - przekonuje właściciel lotniska.