Lodówkowi złodzieje. Są w każdej firmie! Jak z nimi walczyć?

Złodzieje firmowego jedzenia są w każdym zakładzie pracy. Kradną kawę, herbatę czy cukier zakupiony przez pracodawcę.

Lodówkowi złodzieje. Są w każdej firmie! Jak z nimi walczyć?

21.07.2011 | aktual.: 22.07.2011 14:15

Złodzieje firmowego jedzenia są w każdym zakładzie pracy. Kradną kawę, herbatę czy cukier zakupiony przez pracodawcę. Ale nie brakuje też pracowników bezczelnie kradnących jedzenie, które w firmowej lodówce pozostawili współpracownicy. Dlaczego kradną i czy jest na nich sposób?

- Jest gorąco, dlatego kupiłam sobie na zapas napoje w małych buteleczkach i schowałam do lodówki w naszej firmie. Co rano okazywało się, że ginęła jedna butelka. Posądzić o kradzież nikogo nie mogłam, bo nie złapałam złodzieja za rękę. Byłam wściekła i zastanawiałam się, co z tym fantem zrobić - opowiada Anita z Gdyni, pracująca w jednej z firm komputerowych.

Dziewczyna wymyśliła więc najprostszy sposób - napisała na kartce "to moje napoje, proszę ich nie kraść!" i kartkę położyła na butelkach. Po tygodniu znów zniknęły.

- Nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. Dwóch butelek brakowało, a kartka z moim wezwaniem leżała ładnie złożona wpół na lodówce - opowiada Anita.

Gdański urzędnik, Piotr, zdecydował się na odchudzanie.

- Musiałem stosować bardzo restrykcyjną dietę, więc sałatki przygotowywałem sobie w domu w odpowiednich pojemnikach, by potem w pracy je zjeść. Oczywiście chowałem wszystko do jedynej lodówki znajdującej się na piętrze, na którym pracowałem. Od pierwszego dnia pojemniki mi ginęły. Nie mogłem przecież stać w ogólnodostępnej kuchni i pilnować - mówi Piotr.

Nic nie pomagało, ani podpisywanie pojemniczków, ani zawijanie ich taśmą klejącą. Ktoś wyraźnie polubił sałatki Piotra.

- Z diety wyszły nici, bo nie miałem już sił walczyć z niewidzialnym złodziejem - żali się Piotr.

Inny kłopot mają sekretarki.

- Do moich obowiązków należy kupowanie kawy, cukru, herbaty i napojów dla szefa. Mam na to specjalny budżet, którego staram się nie przekraczać. To jednak nie jest takie proste - mówi Inka, sekretarka w wielkiej firmie farmaceutycznej.

Wielu pracowników firmy traktuje służbową kawę czy ciasteczka jak swoje.

- Kawa znika w oka mgnieniu, o cukrze w ogóle nie chcę wspominać. Szczytem bezczelności była jednak sytuacja z tortem dla szefa - mówi Inka.

Schowane w lodówce, w kartonowym opakowaniu, przewiązanym sznurkiem ciasto leżało spokojnie tylko kilkanaście minut.

- Gdy wyjęłam tort z opakowania okazało się, że ktoś odkroił sobie kawałek! - wspomina Inka. - Ten złodziej był tak bezczelny, że jeszcze dokładnie okręcił pudełko sznurkiem.

Żeby się przekonać jak powszechnym zjawiskiem jest kradzież z firmowych lodówek, wystarczy zajrzeć do sieci. W internecie są całe fora poświęcone "znikającemu" mleku. Można tam też znaleźć ciekawe wyjaśnienia, dlaczego zamiast kupić mleko za dwa złote ktoś woli wypić cudze.

"Nie ukradłem, tylko się poczęstowałem" - ta odpowiedź pojawia się najczęściej. Ludzie lodówkę w pracy, traktują jak własną. Podchodzą, otwierają drzwi i myślą - "na co miałbym dziś ochotę?". Objadanie współpracowników mało komu kojarzy się z kradzieżą, bo złodzieje przecież wynoszą całe lodówki, a nie kilka łyków schowanego w nich mleka! Potwierdza to psycholog, Renata Kaczyńska-Maciejowska.

- Bierzemy cudze jedzenie, bo jesteśmy źle wychowani. Po prostu. Nie szanujemy cudzej własności, a jedzenie wydaje nam się czymś zbyt drobnym, mającym zbyt małą wartość, byśmy postrzegali to jako kradzież. Takim zachowaniem okazujemy własny egoizm i brak szacunku dla innych - mówi psycholog.

Niektórzy internauci są przekonani, że po pewnym czasie, podkradanie jedzenia staje się pewnego rodzaju grą.

"Najpierw na kartonie pojawia się karteczka z napisem: to moje nie ruszać. Potem kartka wisi na lodówce, a mleko w jednym z kartoników ktoś wzbogacił środkiem na przeczyszczenie lub dużą ilością soli. Jak byśmy bawili się w to, kto kogo nabierze " – pisze ktoś na forum poświęconym obyczajom w korporacjach.

- Moim zdaniem to przede wszystkim lenistwo, brak wychowania, ktoś kompletnie nie liczy się z innymi ludźmi: potrzebuję cukru, to biorę i tyle. A że dla kogoś zabraknie? Co mnie to obchodzi - mówi Anita zapytana o przyczyny lodówkowych kradzieży.

Czy ze złodziejami nieswojego jedzenia w pracy można sobie jakoś poradzić? Tak, choć jest to trudne. W jednej z dużych firm w Krakowie pracodawca zlikwidował lodówki w ogólnodostępnej kuchni i pozostawił jedną - w sekretariacie, w którym to cały czas sekretarka miała lodówkę na oku. Problem kradzieży kawy może zaś rozwiązać automat.

- Gdy nie można już było zapanować nad ilością zabieranej z szafki firmowej kawy, mój szef zabronił jej kupowania i pozwolił firmie zewnętrznej na zainstalowanie automatu do kawy. Teraz wszyscy już się przyzwyczaili, choć na początku były żale i kłótnie - mówi Inka.

Prawo nie reguluje tego typu spraw. Pracodawca może udostępnić kuchnię, ale wcale nie musi tego robić. Zależy to tylko i wyłącznie od jego „widzimisię”.

- Notorycznie łapanemu na gorącym uczynku złodziejowi firmowego lub cudzego jedzenia można wręczyć wypowiedzenie. Jednak bardzo rzadko takie sytuacje się zdarzają, bo ciężko to uzasadnić. Bo co napisać? Że "kradł kawę"? Dlatego w tego typu sytuacjach pisze się w wypowiedzeniach "utrata zaufania" - mówi Agata Joć, specjalistka HR z firmy HR Consultant z Warszawy. - Wszystko jednak zależy od ludzi. Jeśli wszyscy są uczciwi i odpowiedzialni, do takich sytuacji nie będzie dochodzić. Choć zawsze się znajdzie czarna owca, przepraszam - czarny sęp.

AD

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)